poniedziałek, 15 stycznia 2018

"Pogrzebany olbrzym" Kazuo Ishiguro


Przebrnęłam z trudem przez tę książkę, nie mogąc pozbyć się wrażenia, że na powrót do prozy Ishiguro niekoniecznie wybrałam dobrą powieść. Zupełnie nie pamiętam, którą książkę noblisty już przeczytałam, mam tylko wrażenie, że nie bardzo mi się podobała i może faktycznie stylistyka tego prozaika nie wpisuje się w mój gust.

Pogrzebany olbrzym utrzymany jest w konwencji fantasy, aczkolwiek Ishiguro korzysta tylko z motywów koniecznych do nadania odpowiedniego tła. Główni bohaterowie - Axl i Beatrice są zupełnie zwyczajni. Ta starsza wiekiem para mieszka w średniowiecznej Anglii, w której współegzystowały plemiona Brytów i Saksonów. Poarturiańska kraina spowita jest mgłą zapomnienia. Ludzie nie znają swojej przeszłości, nie poznają własnych dzieci, nie pamiętają powodu swoich zmartwień i lęków. Axl i Beatrice są jednymi z nielicznych, którzy dostrzegają własny brak wspomnień. Z trudem przypominają sobie o swoim synu i podejmują decyzję, by wyruszyć na jego poszukiwania. Nie jest ona łatwa, ponieważ zależni są od wspólnoty, w której żyją oraz nie wiedzą dlaczego ich syn ich opuścił, ani dokąd się udał. 

W trakcie wyprawy przypominają sobie drobne fakty, które mogą rzucić cień na ich miłość. Ich wędrówka to także poszukiwanie genezy niepamięci. Gdy para odkrywa, że przyczyną tego stanu jest oddech smoczycy Querig, postanawia wziąć udział w jej zgładzeniu. W trakcie swojej misji poznają wiele typowych dla powieści fantasy postaci - jest tu młody chłopak pogryziony przez magiczne stworzenie, są złośliwe stworki, a także rycerz króla Artura - sir Gawain. 

Wraz ze zbliżaniem się do smoczycy, coraz istotniejszym staje się pytanie - czy usunięcie zapomnienia będzie dla ludzkości błogosławieństwem czy przekleństwem. Żyjące we względnym pokoju plemiona, mogą podjąć walki, gdy przypomną sobie o krwawych wydarzeniach i żądzy zemsty. Zachwiać się może także głębokie uczucie dwojga staruszków, gdy wypłyną zadry z przeszłości. 

To powieść pełna niedomówień. Tak jak jej bohaterowie toną we mgle niepamięci, tak i czytelnik brnie przez niedomówienia i domysły. Ishiguro nie zadaje sobie trudu wyjaśniania czegokolwiek, poświęcając całą swoją uwagę niespiesznemu językowi oraz skomplikowanej i teatralnej stylistyce. Od lektury odrzucała mnie jednak nie tylko ta maniera, ale sama treść zawieszona między fantazją, a realizmem. Zbyt baśniowa, zbyt wydumana i nie dająca żadnych odpowiedzi. Nie oczekuję ich zresztą od prozy, raczej punktu zaczepienia i zachęty do własnych przemyśleń, których tutaj niestety nie znalazłam.

Moja ocena: 3/6

Kazuo Ishiguro, Der begrabene Riese, tł. Barbara Schaden, 416 str., Blessing Verlag 2015.

7 komentarzy:

  1. Raczej się nie skuszę na tę książkę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam po angielsku, bo się rzuciłam na angielskojęzyczne stoisko na targach książki w Katowicach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, to podziwiam! Ja bym nie przebrnęła.

      Usuń
  3. Zrezygnowałem chyba po 6 stronach.
    Gdzieś widziałem komentarz, że na liscie 10 najnudniejszych zdań K. Ishiguro figuruje kilka razy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To by się zgadzało! Ja też bym zrezygnowała, gdyby nie dkk.

      Usuń
  4. To jest podobno jego najsłabsza książka. Ja bardzo dobrze wspominam "Never Let Me Go" oraz "The Remains of the Day", nic za to nie pamiętam z "When We Were Orphans", a na studiach niezbyt dobrze czytało mi się "An Artist of the Floating World", ale może to dlatego, że nigdy specjalnie nie kręciła mnie literatura japońska, tudzież książki osadzone w tamtym kręgu kulturowym. A może po prostu nie był to dobry czas na tę powieść, bo za młoda i za durna byłam ;) Ogólnie cenię Ishiguro, mam jeszcze na Kindle'u "The Unconsoled" oraz "A Pale View of Hills", na pewno będę czytać :)

    OdpowiedzUsuń