Polubiliście Ciotkę Poldi po lekturze pierwszego tomu jej przygód? Jeśli tak, to jestem przekonana, że po drugim tomie polubicie ją jeszcze bardziej. O ile podczas lektury pierwszego tomu skoncentrowana byłam na poznawaniu charakteru cioteczki i śledzeniu akcji, to tutaj po prostu się oddałam przyjemności słuchania. Już wiedziałam, że zagadka kryminalna jest nieistotna, że jest tylko przykrywką do ukazania charakteru i perypetii miłosnych ciotki.
Ten tom zasadza się na podobnej konstrukcji jak pierwszy - krewny Poldi odwiedza ją na Sycylii, gdzie czeka na wenę i usiłuje napisać swoją pierwszą powieść, a przy okazji wysłuchuje opowieści ciotki o jej najnowszych perypetiach. A na Sycylii dzieje się źle - najpierw ginie pies Valérie, potem znana pani prokurator, a potem słynne medium, madame Zara i to niemal na oczach Poldi. Ciotka jest pewna, że wobec tylu zrządzeń losu, nie może pozostać bezczynna i rozpoczyna śledztwo. Z pomocą przyjaciółki smutnej signory i księdza oczywiście. Nie zapominajmy o Montanie, z którym sprawy układają się gorzej niż źle, niestety.
Ciotka wplątuje się w afery, funduje sobie mały skok w bok, który nie pozostanie bez konsekwencji, pije na umór, niemal umiera, węszy, śledzi, wspomina (na przykład szalony tydzień z Cher), instruuje narratora w kwestii konstrukcji udanej powieści, cierpi, przeklina i działa. Jest po prostu sobą. Indywidualnością pełną kolorów, energii, sprzeczności i depresji.
Mario Giordano ponownie przemyca w swojej powieści sporą dawkę wiedzy o Sycylii, o historii wyspy, jej kultury i oczywiście o jej mieszkańcach. U niego bawarski pragmatyzm świetnie komponuje się z sycylijskim charakterem. Giordano nie tylko dobrotliwie wyśmiewa przywary Sycylijczyków, ale opisuje, nie wystrzegając się sarkazmu, typowego niemieckiego turystę. Zresztą uwielbiam jego język - soczysty, dowcipny, pełen elokwencji.
Powieści o Ciotki Poldi to dla mnie świetna rozrywka ze sporą dozą informacji o Sycylii oraz o sycylijsko-niemieckich różnicach kulturowych, czyli idealna lektura, gdy chcę przeczytać coś lżejszego.
Moja ocena: 5/6
Mario Giordano, Tante Poldi und die Früchte des Herrn, czyt. Philipp Moog, 368 str., Lübbe Audio 2016.
Ten tom zasadza się na podobnej konstrukcji jak pierwszy - krewny Poldi odwiedza ją na Sycylii, gdzie czeka na wenę i usiłuje napisać swoją pierwszą powieść, a przy okazji wysłuchuje opowieści ciotki o jej najnowszych perypetiach. A na Sycylii dzieje się źle - najpierw ginie pies Valérie, potem znana pani prokurator, a potem słynne medium, madame Zara i to niemal na oczach Poldi. Ciotka jest pewna, że wobec tylu zrządzeń losu, nie może pozostać bezczynna i rozpoczyna śledztwo. Z pomocą przyjaciółki smutnej signory i księdza oczywiście. Nie zapominajmy o Montanie, z którym sprawy układają się gorzej niż źle, niestety.
Ciotka wplątuje się w afery, funduje sobie mały skok w bok, który nie pozostanie bez konsekwencji, pije na umór, niemal umiera, węszy, śledzi, wspomina (na przykład szalony tydzień z Cher), instruuje narratora w kwestii konstrukcji udanej powieści, cierpi, przeklina i działa. Jest po prostu sobą. Indywidualnością pełną kolorów, energii, sprzeczności i depresji.
Mario Giordano ponownie przemyca w swojej powieści sporą dawkę wiedzy o Sycylii, o historii wyspy, jej kultury i oczywiście o jej mieszkańcach. U niego bawarski pragmatyzm świetnie komponuje się z sycylijskim charakterem. Giordano nie tylko dobrotliwie wyśmiewa przywary Sycylijczyków, ale opisuje, nie wystrzegając się sarkazmu, typowego niemieckiego turystę. Zresztą uwielbiam jego język - soczysty, dowcipny, pełen elokwencji.
Powieści o Ciotki Poldi to dla mnie świetna rozrywka ze sporą dozą informacji o Sycylii oraz o sycylijsko-niemieckich różnicach kulturowych, czyli idealna lektura, gdy chcę przeczytać coś lżejszego.
Moja ocena: 5/6
Mario Giordano, Tante Poldi und die Früchte des Herrn, czyt. Philipp Moog, 368 str., Lübbe Audio 2016.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz