Tę pierwszą powieść Kateřiny Tučkovej, która właśnie ukazała się w świetnym tłumaczeniu Julii Różewicz, musiałam koniecznie przeczytać, tak bardzo podobały mi się przecież jej Boginie z Zitkovej.
Wypędzenie Gerty Schnirch to książka całkiem inna - tematycznie, konstrukcyjnie i językowo, ale także bardzo dobra. Tytułowe wypędzenie odnosi się do wygnania Niemców z Brna, tuż po wojnie, nazywanego berneńskim marszem śmierci. Temat, który bardzo mnie interesuje - wysłuchałam wielu opowieści mojej teściowej i jej koleżanek, które musiały opuścić Prusy Wschodnie, Szczecin, Śląsk. Zawsze w dramatycznych okolicznościach, nigdy dobrowolnie. Tęsknota i trauma ucieczki pozostały w nich na zawsze, podobnie jak w Gercie.
Gerta jest pół-Czeszką, ale nazwisko zawdzięcza znienawidzonemu ojcu-naziście. Czeskie pochodzenie po matce nie wystarcza, by mogła być pełnoprawną Czeszką. Wojna przemyka zresztą obok niej, dorastająca dziewczyna nie interesuje się polityką, chce kochać, uczyć się, beztrosko żyć. Niestety polityka szykuje dla niej wojnę, podczas której nie będzie już obywatelką Brna, tylko Niemką. Najgorsze piekło zacznie się dla niej jednak dopiero po wyzwoleniu Czech - naloty, wegetowanie w schronach, trupy nie będą tak straszne, jak to, co zgotują dla niej sąsiedzi i współobywatele Brna. Mężczyźni i starsi chłopcy niemieckiego pochodzenia zagnani zostaną do obozu, a kobiety i starcy wypędzeni z miasta. Podczas marszu będą dręczeni, bici, zabijani, głodzeni, a przede wszystkim kobiety będą gwałcone. Grupa pracowników jednej z fabryk i Rosjanie nie przepuszczą żadnej z nich. Kresem wędrówki będzie przepełniony obóz, gdzie ludzi dziesiątkuje czerwonka. Gerta ma szczęście, zostanie wybrana wraz z grupą kobiet do pomocy w gospodarstwie rolnym. W ten sposób zamieszkuje u serdecznej, starszej kobiety, dzięki której przetrwa i ona i jej córka. Przetrwanie nie będzie jednak happy endem tej historii - bo fizyczna zdolność do życia nie załatwi traumy, bólu, nie pozwoli zapomnieć okropieństw, przez które przeszła kobieta. Paradoksalnie to miłość do dziecka - owocu gwałtu - da Gercie siłę do życia i znoszenia upokorzeń.
Poniżanie, traktowanie jak osoby drugiej kategorii stanie się chlebem codziennym. Im bardziej Gerta stara się być Czeszką, tym bardziej odczuwa w sobie swoją niemieckość. Mimo to wychowuje córkę na Czeszkę, nie uczy jej niemieckiego, nie opowiada o pochodzeniu, przeszłości i dziadku. To sposób Gerty na przetrwanie, inne kobiety obchodzą się ze swoim pochodzeniem inaczej - niektóre pielęgnują niemieckość, inne uciekają do Austrii. Żadna z nich nie jest szczęśliwa. Odrzucenie przez społeczeństwo przenosi się na ich dzieci, które starają się uchronić przed niemieckim piętnem. Te kobiety nie mają domu - w swojej ojczyźnie są obywatelkami drugiej kategorii, zagranicą podobnie, gdzie traktowane są jako nazistki, przybłędy.
Powieść Tučkovej wpisuje się w całą listę książek antywojennych - pokazujących kolejną płaszczyznę, na której wojna niszczy ludzi i ich potomków, którzy z tą wojną już nic wspólnego nie mają. Przekonana jednak jestem, że można tutaj doszukać się wielu aspektów do dyskusji. Jest przecież trudna rodzina - Gerta nienawidzi ojca i preferowanego przez niego syna, kocha matkę - Czeszkę, która jest dręczona przez męża. To powieść o tym, jak sąsiedzi zamieniają się we wrogów, o oportunizmie, o podsycaniu nienawiści, o sterowaniu tłumem.
Autorka bardzo dobrze oddaje atmosferę wojennych i powojennych, a wreszcie współczesnych Czech, oddając głos różnym osobom. Dzięki rozdziałom, w których głównym głosem jest Barbora - córka Gerty - dowiadujemy się, jak ona widziała zmagania matki z przeszłością, tożsamością i podszytą gwałtem miłością do córki. Ta dbałość o szczegóły, o wielowymiarowość powieści jest największą siłą Tučkovej.
Świetna książka!
Moja ocena: 6/6
Kateřina Tučkova, Wypędzenie Gerty Schnirch, tł. Julia Różewicz, 448 str., Wydawnictwo Afera 2019.
Poniżanie, traktowanie jak osoby drugiej kategorii stanie się chlebem codziennym. Im bardziej Gerta stara się być Czeszką, tym bardziej odczuwa w sobie swoją niemieckość. Mimo to wychowuje córkę na Czeszkę, nie uczy jej niemieckiego, nie opowiada o pochodzeniu, przeszłości i dziadku. To sposób Gerty na przetrwanie, inne kobiety obchodzą się ze swoim pochodzeniem inaczej - niektóre pielęgnują niemieckość, inne uciekają do Austrii. Żadna z nich nie jest szczęśliwa. Odrzucenie przez społeczeństwo przenosi się na ich dzieci, które starają się uchronić przed niemieckim piętnem. Te kobiety nie mają domu - w swojej ojczyźnie są obywatelkami drugiej kategorii, zagranicą podobnie, gdzie traktowane są jako nazistki, przybłędy.
Powieść Tučkovej wpisuje się w całą listę książek antywojennych - pokazujących kolejną płaszczyznę, na której wojna niszczy ludzi i ich potomków, którzy z tą wojną już nic wspólnego nie mają. Przekonana jednak jestem, że można tutaj doszukać się wielu aspektów do dyskusji. Jest przecież trudna rodzina - Gerta nienawidzi ojca i preferowanego przez niego syna, kocha matkę - Czeszkę, która jest dręczona przez męża. To powieść o tym, jak sąsiedzi zamieniają się we wrogów, o oportunizmie, o podsycaniu nienawiści, o sterowaniu tłumem.
Autorka bardzo dobrze oddaje atmosferę wojennych i powojennych, a wreszcie współczesnych Czech, oddając głos różnym osobom. Dzięki rozdziałom, w których głównym głosem jest Barbora - córka Gerty - dowiadujemy się, jak ona widziała zmagania matki z przeszłością, tożsamością i podszytą gwałtem miłością do córki. Ta dbałość o szczegóły, o wielowymiarowość powieści jest największą siłą Tučkovej.
Świetna książka!
Moja ocena: 6/6
Kateřina Tučkova, Wypędzenie Gerty Schnirch, tł. Julia Różewicz, 448 str., Wydawnictwo Afera 2019.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz