Tereny estońskie w zamierzchłej przeszłości porośnięte były gęstym lasem, zamieszkanym przez ludzi, małpoludy, niedźwiedzie, węże i wiele innych stworów. Lasy jednak zaczęły się wyludniać, gdy nadeszło chrześcijaństwo, a życie w wioskach stało się łatwiejsze, dawało możliwość wspólnpty i wyjaśniało w prosty, choć niekoniecznie słuszny, sposób niektóre zjawiska i choroby. Leemet mieszka w lesie z matką i siostrą, podgląda życie w wiosce, która fascynuje go i odstrasza na równi. Docenia niektóre z wygód, a szczególnie poczucie wspólnoty, ponieważ w wyludniającym się lesie doskwiera mu samotność, ale widzi także, jak ludzie przestają rozumieć swoje dziedzictwo i oddalają się od współżycia z naturą.
Z biegiem czasu Leemet zostaje ostatnim człowiekiem, który zna mowę węży, najmłodszym człowiekiem, który jeszcze żyje w lesie i nie planuje go opuścić. To dziedzictwo ciąży na nim, świadomość bycia końcem pewnego etapu cywilizacji jest trudna i przygnębiająca.
Kivirähk kreuje świat na pograniczu realizmu i fantastyki, dla mnie absolutnie fascynujący i spójny. Wydarzenia, które spotykają Leemeta to nie typowa fantastyczna przygodówka, lecz obraz świata, który przemija i konsekwencja przemyśleń i decyzji chłopca. Zarazem to nie jest smutna powieść, dużo tu humoru - choćby w dialogach, w których Lemeet punktuje nieścisłości chrześcijaństwa czy w postaci dziadka chłopca. Dobrze, to jednak smutna powieść, choć jej bohaterowie są pogodzeni z tym, że coś się kończy, że świat się rozwija, że nadchodzi inne. Podoba mi się ta konkluzja, ten brak walki z wiatrakami, a raczej pewność swego połączona z akceptacją.
Język Estończyka jest wspaniały, przez tę książkę się płynie, tłumaczka wspaniale oddała klimat powieści. Bardzo polubiłam bohaterów, świat wykreowany przez Kivirähka i klimat tej powieści. Jedna z najlepszych z Serii Bałtyk.
Moja ocena: 6/6
Andrus Kivirähk, Człowiek, który znał mowę węży, tł. Anna Michalczuk-Podlecki, 412 str., Wydawnictwo Marpress 2020.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz