Rita wyszła za mąż grubo po czterdziestce, to dla niej ogromne wydarzenie, bo jej wybranek jest partnerem, z którym żyje od wielu lat i z którym ma dwie córki (jedną dorosłą, jedną nastoletnią). Ślub wydarzył się nagle w listopadowy zwykły dzień i na pozór nic nie zmienił. Na pozór, bo wewnętrznie stanowi dla Rity ogromną zmianę, choć męża właściwie już nie kocha. Krok po kroku kobieta odsłania historię swojego życia – nietuzinkową, naznaczoną przypadkami i tytułowym porzuceniem. Rita wychowała się w Wielkiej Brytanii, ale jest z pochodzenia Niemką. Dotarła na wyspę przypadkiem, z powodu nieudolności własnego ojca, który nie ogarnął planowanej podróży do Ameryki. Jej matka sama dbała o dzieci i utrzymanie. Rita poniekąd powiela jej los, Vidal ukrywa związek z nią ze względów rodzinnych. Historia jego rodu sięga Hiszpanii, do Anglii wyemigrowali jednak z Salonik, gdzie schronienie znalazła wielka grupa Żydów sefardyjskich.
Pierwsza część powieści to wyznanie Rity, obraz kobiety dojrzałej, doświadczonej, pełnej refleksji, po czym powieść zupełnie zmienia charakter i styl. Pałeczkę przejmuje wnuczka Rity, dorastająca w Szwecji Katherine. Ona, podobnie jak wszystkie inne bohaterki, także naznaczona jest porzuceniem. Dorasta jak one bez ojca, który rozstał się z jej matką. Ta znowu matką być nie potrafi. Katherine cierpi, staje się opiekunką własnej matki i tęskni za ojcem. Jako osoba już dorosła wyrusza w podróż tropem przodków i trafia do Salonik. Tam krok po kroku odkrywa historię tułaczki europejskich Żydów. Ta druga część jest zupełnie inna – bardziej reportażowa, naszpikowana faktami i informacjami. Uczucia Katherine schodzą na drugi plan. I o ile dowiedziałam się wiele nowego, to jednak opowieść Rity dużo bardziej mnie poruszyła, a także zachwyciła niezwykle delikatnym, poetyckim wręcz językiem, a także pozwoliła odczuć emocje narratorki.
W tej powieści porzuceni są wszyscy – kobiety przede wszystkim, ale i mężczyźni porzucają mniej lub bardziej dobrowolnie swój kraj. Tu wszyscy cierpią i szukają swojej ścieżki, są emigrantkami, wyrzutkami, a przede wszystkim pozbawieni są domu. Ten wątek jest dla mnie dużo ciekawszy niż podkreślana w recenzjach historia Żydów. Zaskoczona nawet byłam, jaki obrót przybrała ta powieść, bo po przeczytaniu połowy spodziewałam się zupełnie czegoś innego.
Warto sięgnąć dla języka, dla wyrazistego portretu psychologicznego, sporej dawki informacji historycznych i innej perspektywy historii Żydów niż ta powszechnie znana w Polsce.
Moja ocena: 4,5/6
Elisabeth Åsbrink, Porzucenie, tł. Natalia Kołaczek, 304 str., Wydawnictwo Wielka Litera 2021.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz