Gdy sięgałam po tę książkę, wiedziałam już o aferce na temat niedostatecznej znajomości języka angielskiego autorki i uciekania się do pomocy tłumacza Deepl. Przyznam też, że trochę mnie to zniechęciło do lektury, a niesłusznie, bo książkę wręcz pochłonęłam. Poruszana problematyka nie była mi całkiem obca, ale jednak moja wiedza była na tyle pobieżna, że dzięki Abramowicz dowiedziałam się o wiele więcej na temat roli kościoła w Irlandii.
Autorka opisuje ten systemowy kościelno-państwowy reżim, którego macki sięgały w każdy aspekt życia: od narodzin, poprzez szkołę, życie rodzinne, aż po śmierć. Życie w Irlandii w okresie powojennym aż po lata 90. było całkowicie uzależnione od kościoła i decyzji podejmowanych na szczeblu państwowym, oczywiście we współpracy z kościołem. O magdalenkach pewnie słyszała większość, ale szkoły przemysłowe, ukrywanie pozamałżeńskich ciąż, przymusowe adopcje, pedofilia, uprzedmiotowienie kobiet, opresja i tak dalej można by wymieniać – nie należą zapewne do powszechnej wiedzy w Polsce. Bardzo ciekawą częścią jest jednak opis tego, jak Irlandia dochodziła do wyzwolenia się spod wszechwładzy kościoła. Abramowicz opisuję tę pracę u podstaw, mozolną, ale efektywną, która była przede wszystkim pracą kobiet, na przykłąd kolejne kobiety prezydentki działały konsekwentnie na rzecz praw Irlandek.
Pomysłem na ten reportaż jest postawienie sytuacji w Irlandii w opozycji, a raczej w paraleli do tej w Polsce. Abramowicz chciałaby, by działania w Irlandii stały się przyczynkiem do intensyfikacji walki o prawa kobiet w Polsce. Mnie takie ustawienie narracji się podobało, Abramowicz pozostawia czytelniczce decyzję na temat możliwości i zasadności porównania, ale skłania do przemyśleń i być może wyciągnięcia dla kwestii polskiej tego, co faktycznie jest podobne. Czy daje nadzieję? Niekoniecznie.
Abramowicz ma świetny warsztat pisarski, co zdecydowanie widać podczas lektury. Potrafi potoczyście, interesująco pisać o kwestiach bolesnych i trudnych, zarazem delikatnie wprowadzając element osobisty. Oddaję honor i planuję przeczytanie innych publikacji autorki.
Moja ocena: 5/6
Marta Abramowicz, Irlandia wstaje z kolan, 424 str., Wydawnictwo Krytyki Politycznej 2023.
Po reportaże Marty Abramowicz sięgam w ciemno. Tak samo jak po publikacje Justyny Kopińskiej. Moim zdaniem to dwie świetne polskie reportażystki, które warto czytać. "Irlandia wstaje z kolan" to książka, którą też już czytałam i bardzo mi się podobała.
OdpowiedzUsuńO ja Kopińską tez bardzo cenię!
Usuń