Pekka i Esko spotykają się zupełnie przypadkowo – ten pierwszy niezbyt dobrze dba o zęby i ciągle ma problemy natury stomatologicznej. Ten drugi zaś jest dentystą i całe swoje życie poświęcił tej profesji. Gdy Pekka przychodzi do jego gabinetu, dostrzega, że mają to samo, rzadkie, nazwisko. Od słowa, do słowa obaj się domyślają, że są braćmi, tyle że Pekka jest tym podekscytowany, a Esko zupełnie ten fakt odrzuca. Pekka wychowywał się tylko z matką, a Esko był dzieckiem adopcyjnym. Stopniowo odkrywają, że ich ojciec porzucał rodzinę, gdy chłopcy byli mali. Stopniowo między odnalezionymi braćmi rodzi się przyjaźń, choć nie mogliby się od siebie bardziej różnić. Pekka jest spontaniczny, gadatliwy, wesoły, a Esko to kostyczny mruk, który ciągle sprowadza wszystko do swojego zawodu. Ich interakcje przeważnie są przekomiczne.
Bracia postanawiają odnaleźć ojca, co okazuje się być zadaniem bardzo trudnym i wymagającym. Szybko odkrywają, że rodzeństwa jest więcej i to w przeróżnych zakątkach globu. Nousiainen umiejscowił odnalezione siostry w różnych punktach zapalnych – są szwedzkie przedmieścia i imigranci, jest Tajlandia i problem prostytucji oraz Australia z Aborygenami. I tu widzę największą słabość tej książki. O ile początkiem byłam zachwycona i nie mogłam się oderwać od lektury, to te dydaktyczne, toporne wręcz, wykłady były zupełnie niepotrzebne.
Gdyby Fin pozostawił tę fabułę jako opowieść o wspólnych korzeniach, zasadzoną na stomatologicznej metaforze, uznałabym ją za fantastyczną, ale te umoralniające wykłady mnie denerwowały. Nie dość, że nie były odkrywcze, to odbierały tej powieści realizm i nadawały jej szkolnego rysu. Wplecenie w historię jednej rodziny wygnania Romów z Finlandii, biedy w Tajlandii, szwedzkich problemów imigracyjnych oraz australijskiego kolonializmu to zdecydowanie za dużo grzybów w tym barszczu. I wielka szkoda, bo autentycznie świetnie się bawiłam, obserwując rodzące się braterstwo między tak różnymi osobami jak Pekka i Esko. Autor świetnie oddał pod postacią Eska stereotypowego Fina, a pod Pekką nowoczesnego ojca z wszystkimi jego zmartwieniami.
Mimo tych wad, nie żałuję lektury, podobał mi się styl, podobały mi się dentystyczne porównania i podobał mi się humor.
Moja ocena: 5/6
Miika Nousiainen, Korzenie, tł. Sebastian Musielak, 420 str., Wydawnictwo Książkowe Klimaty 2024.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz