To moja ostatnia wyznaniowa lektura. Tę książkę czytałam już w liceum, wiele lat temu i postanowiłam odświeżyć lekturę. Poza mglistym wspomnieniem szatana i kota nie pamiętałam z lektury nic. Zupełnie nic. Sądziłam, że podczas czytania nadejdzie olśnienie, ale nie. Nadal pustka. Wiedziałam tylko, iż wtedy powieść bardzo mi się podobała.
Bułhakow splata w swojej książce kilka wątków. Do Moskwy lat trzydziestych ubiegłego wieku zawitał szatan wraz ze swoją świtą. Jako Voland, mistrz czarnej magii, sieje zamęt w całym mieście, a głównie w jego literackim i kulturalnym światku. Kulminacją jego działań jest występ w moskiewskim Variete. Równocześnie wplata Bułhakow swoją wersję ostatniego dnia Jezusa, napisaną z perspektywy Piłata. Powieść taką napisał tytułowy Mistrz, ukochany Małgorzaty. Szatan zawitał w Moskwie by wydać tradycyjny bal, odbywający się zawsze w noc pełni, 14 nisan. Królową balu zostaje zawsze kobieta o imieniu Małgorzata, która w zamian może prosić szatana o spełnienie jej życzenia. Małgorzata prosi o odnalezienie jej ukochanego Mistrza.
Bardzo dobrze czytało mi się tą powieść - piękny język, błyskotliwe opisy, bogactwo charakterów i nietypowa tematyka z pewnością wciągają. Jednak znów mam pewien niedosyt. Zabrakło mi zachwytu absolutnego, słabo przemawia do mnie symbolika powieści, z pewnością bogata. Nie brak tu satyry ówczesnego społeczeństwa sowieckiego, nie brak mistyki, wielu odniesień literackich a nawet wątku kryminalnego - to praktycznie kopalnia znaczeń, symboli i smaczków. Ja jakoś nie odczuwałam ochoty na odkyrwanie ich wszystkich, ale z miłą chęcią przeczytałabym dobrą interpretację powieści Bułhakowa. Przekonana jestem, że nie odkryłam nawet połowy z nich. Mimo to zadowolona jestem, że jeszcze raz (co mi się rzadko zdarza) sięgnęłam po tę książkę.
P.S. Trafiłam na ciekawą stronkę o tej powieści.
Michail Bulgakow, Der Meister und Margarita, tł. Thomas Reschke, 503 str., Deutscher Taschenbuch Verlag 2001.
Bardzo dobrze czytało mi się tą powieść - piękny język, błyskotliwe opisy, bogactwo charakterów i nietypowa tematyka z pewnością wciągają. Jednak znów mam pewien niedosyt. Zabrakło mi zachwytu absolutnego, słabo przemawia do mnie symbolika powieści, z pewnością bogata. Nie brak tu satyry ówczesnego społeczeństwa sowieckiego, nie brak mistyki, wielu odniesień literackich a nawet wątku kryminalnego - to praktycznie kopalnia znaczeń, symboli i smaczków. Ja jakoś nie odczuwałam ochoty na odkyrwanie ich wszystkich, ale z miłą chęcią przeczytałabym dobrą interpretację powieści Bułhakowa. Przekonana jestem, że nie odkryłam nawet połowy z nich. Mimo to zadowolona jestem, że jeszcze raz (co mi się rzadko zdarza) sięgnęłam po tę książkę.
P.S. Trafiłam na ciekawą stronkę o tej powieści.
Michail Bulgakow, Der Meister und Margarita, tł. Thomas Reschke, 503 str., Deutscher Taschenbuch Verlag 2001.
Jutro jadę obejrzeć M&M w teatrze:) Ale się cieszę:)
OdpowiedzUsuńKoniecznie napisz jak Ci się podobało. Jaki to teatr?
OdpowiedzUsuńNa stronkę w wolnej chwili zajrzę. "Mistrz i Małgorzata" bardzo mi się podobał. Czytałam kilka lat temu, teraz pewnie trochę inaczej bym odebrała tę lekturę ;)
OdpowiedzUsuńByłam też w Teatrze Rozrywki w Chorzowie na spektaklu z udziałem Maleńczuka... Niestety, sztuka byłaby o wiele leszpa bez niego ;)
Ja postaram się też wybrać do teatru, jeśli trafi się inscenizacja tej powieści.
OdpowiedzUsuńjedna z moich ulubionych książek...chociaż zupełnie inaczej ją odebrałam czytając ją po piętnastu latach...
OdpowiedzUsuńMistrz i Małgorzata to też jedna z moich ulubionych książek. Czytałam dawno temu, niedawno sobie przypomniałam, wrażenia na pewno po latach nieco inne. W końcu czytelniczce lat przybyło i doświadczenia. Ale nadal uważam za wspaniałą magiczną powieść. Żałuję, ale nie widziałam sztuki w teatrze, albo przegapiłam, albo u nas nie grali :(
OdpowiedzUsuń