Ośmioletnia Liesel podróżuje wraz z mamą i bratem pociągiem. Jadą do Monachium, gdzie dzieci mają zostać przekazane pod opiekę innej rodzinie. Chłopiec niestety podczas podróży umiera. Liesel przeżywa szok tracąc zarazem brata jak i matkę, którą widzi po raz ostatni. Dziewczynka trafia do miasteczka Molching, gdzie zamieszka z Rosą i Hansem Hubermannami. Nowi rodzice dziewczynki wydają się jej być na pierwszy rzut oka okropni. Po jakimś czasie Liesel odkrywa jednak, że Hans ma złote serce, a szorstka Rosa również na swój sposób kocha przybraną córkę. Liesel przyzwyczaja się stopniowo do nowego domu i szkoły oraz poznaje pierwszych przyjaciół. Tymczasem Niemcami rządzi Führer i zbliża się wojna.
Zusak przedstawia obraz małego niemieckiego miasteczka i jego mieszkańców wraz z ich nastawieniem do Hitlera i wojny - są osoby obojętne, są zagorzali naziści, a także osoby, które nie akceptują nowego porządku. Najprawdopodobniej dla wielu (nie niemieckich) czytelników zaskakującym będzie właśnie sposób ukazania społeczeństwa niemieckiego - niemożność stawiania otwartego oporu, przymus akceptacji nazistwoskich rządów, cierpienia związne z wojną.
Jeszcze bardziej zaskakuje jednak forma książki. Narratorem jest śmierć, która opowiadając historię Liesel, opisuje także swoją "pracę". Zusak nie prowadzi ciągłej narracji. Opowieść śmierci przerywana jest przez jej spostrzeżenia, wypunktowane opisy postaci i przedmiotów, wybiegające w przyszłość spostrzeżenia, streszczenia wydarzeń itp. Muszę przyznać, że taka forma książki jest innowacyjna ale czy dobra? Potrafię sobie wyobrazić, że może się ona podobać, na pewno przyspiesza tempo czytania, mnie jednak szalenie denerwowała. Brakowało mi płynności w stale przerywanej fabule, drażniło mnie protekcjonalne traktowanie czytelnika oraz wyżej wspomniane uprzedzanie faktów. Z początkiem książki działał jeszcze efekt nowości ale z każdą przewracaną stroną byłam coraz bardziej poirytowana zabiegami Zusaka. Podejrzewam, że to także jeden z powodów dlaczego książkę odkładałam często i w efekcie tak długo czytałam.
Podobał mi się za to język Zusaka - nietypowe metafory, zaskakujące porównania, personifikacja uczuć. Zachwycona jestem również tłumaczeniem - naprawdę świetnym. Głowę bym dała, że książkę napisał Niemiec. Przy okazji, ciekawa jestem, jak na polski przetłumaczone zostały określenia Liesel i Hansa używane przez Rosę?
Myślę, że książka spodoba się raczej młodzieży.
Moja ocena: 4/6
Markus Zusak, Die Bücherdiebin, tł. Alexandra Ernst, 588 str., blanvalet.
Właśnie wypożyczyłam ja z biblioteki i czeka w kolejce. :)
OdpowiedzUsuńClevero ciekawa jestem Twojej opinii!
OdpowiedzUsuńChętnie napiszę, jak w polskiem wydaniu brzmią określenia dziewczynki, tylko daj znać, w jakim rozdziale mam szukać :)
OdpowiedzUsuńAgnes od momentu gdy Liesel przyjeżdża do nowych rodziców, czyli od początku praktycznie, mama zwraca się do niej pewnym określeniem... nie mam pojęcia jak ono mogło zostać przetłumaczone na polski?
OdpowiedzUsuńNie zostały przetłumaczone, tylko objaśnione przy pierwszym ich użyciu. Saumensch i Saukerl - potem te słowa pisane są kursywą już do końca książki.
OdpowiedzUsuńAaaa, Agnes bardzo dziękuję za zaspokojenie ciekawości. Pewnie w oryginale tez w tej formie występują. IMO są nieprzetłumaczalne.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem tej książki, słyszałam o niej wiele dobrego, więc pewnie wypożyczę, jak będę mieć okazję. Zaciekawił mnie także Twój opis narracji w "Złodziejsce książek", brzmi dość intrygująco, choć też nie zawsze trafiają do mnie te wydziwaczone formy, utrudniające czytanie...
OdpowiedzUsuńMandzurio bardzo jestem ciekawa jak Ci się spodoba.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam...niezwykły język, prosty, czasem aż za zwyczajny; niezwykłe jest też to, że historię tę opowiada śmierć swoimi "oczami"; zagubiona dziewczynka z trudnymi obrazami matki i zmarłego brata, dobry Hans, choleryczna Rosa i Rudy...bardzo wzruszająca, poruszająca, chciałoby się ją zacząć czytać ponownie - pochłonęłam ją w kilka godzin, właściwie to należałoby może pomilczeć zamiast mówić... bo zapiera dech...
OdpowiedzUsuń