Pewnie jeszcze dość długo nie zdecydowałabym się na sięgnięcie po tę książkę, gdyby nie stosikowe losowanie. Skoro jednak los tak chciał, nie śmiałam się mu sprzeciwiać i po "Rozkaz" siegnęłam. Nie żałuję, choć do zachwytu mi daleko.
Leena Lander przedstawia historię opartą na faktach autentycznych, bazuje na wydarzeniach sprzed blisko stu lat. W Finlandii panuje wojna domowa, wywołana przez konflikt między białymi i czerwonymi. Jegier Aaro Harjula przeciwstawia się okrutnemu traktowaniu więźniarek i podejmuje się przetransportowania jedenj z nich - Miiny Malin - do obozu dla jeńców, gdzie poddana zostanie przesłuchaniu i sądowi. Sędzią jest pisarz Emil Hallenberg. Podczas transportu zachodz jednak coś nieoczekiwanego - wyprawa do obozu trwa dłużej niż zakładano, a jegier wraz z więźniarką trafiają na samotną wyspę, z której udaje się im wydostać dopiero po ośmiu dniach. Po dotarciu do obozu oboje milczą, skłaniając Hallenberga do spekulacji na temat przebiegu transportu.
Lander używa krótkich, często jednowyrazowych zdań oraz surowego, beznamiętnego stylu, by opisać skomplikowane relacje między trójką bohaterów - sędzią, jegrem i więźniarką. Przeplatają się tu nienawiść, miłość, fascynacja, podziw i niezrozumienie. W pewnym momencie problem wojny wraz ze śmiercią, głodem i okrucieństwem odsuwają się na drugi plan. Pozostają jedynie relacje międzyludzkie - książka wręcz staje się studium psychologicznym tych osób.
Moja ocena: 4/6
Leena Lander, Rozkaz, tł. Bożena Kojro, 312 str., Kojro.
W obliczu kurczącego się wciąż czasu na czytanie i po Twojej recenzji Aniu, chyba sobie podaruję czytanie "Rozkazu", który przyniosłam z biblioteki dobry miesiąc temu
OdpowiedzUsuńZosiku to nie jest zła książka, myślę, że może się wielu osobom spodobać ale mnie jednak jakoś nie zachwyciła.
OdpowiedzUsuńNie, to nie jest książka dla mnie. Taka tematyka nie dość, że do mnie nie przemawia, to jeszcze jest zniechęcająca.
OdpowiedzUsuńDrobna uwaga: fakty są zawsze autentyczne. :)
OdpowiedzUsuńAnonimie a tak, pleonazm się wkradł.
OdpowiedzUsuńWygląda mi na to, że to uzupełniająca część czytanej przeze mnie "Niech się rozpęta burza", bo nazwisko bohatera jest identyczne. Niestety, nie zachęca mnie to wcale do czytania, co o czymś świadczy...
OdpowiedzUsuńMandżurio czytałam Twoją recenzję, odczucia wydajemy si e mieć takie same!
OdpowiedzUsuńAniu, nadal nie wiem dlaczego Cię nie zachwyca, nie napisałaś w recenzji dlaczego. Mnie nie zachwyciła, bo takim książkom daję 6, ale bardzo mi się podobała i stąd moje 5. Stylu nie nazwałabym beznamiętnym, dla mnie to było kłębowisko emocji, idealnie oddała skomplikowane relacje między nimi, np. przeplatanie dialogu z myślami wewnętrznymi bohaterów. Miina była osobą z krwi i kości, Lander nie pokusiła się w żadnym fragmencie na pójście na łatwiznę, na zagranie utartym schematem i to mi się tak bardzo spodobało.
OdpowiedzUsuń