sobota, 13 kwietnia 2013

"Kwietniowa czarownica" Majgull Axelsson



Od dawna zamierza łam poznać prozę Axelsson - dwie książki zadomowiły się na półce i czekały na swoją kolej. Nieocenione stosikowe znów zmusiło mnie do sięgnięcia do planów nigdy nie zrealizowanych. Powieść wzięłam ze sobą na urlop, by mieć dla niej czas i wolną głowę. W domu udaje mi się czytać zaledwie po kilkanaście stron na raz więc niechętnie sięgam po książki o sporej objętości.
Wszystkie decyzje okazały się być dobre, Axelsson wymaga bowiem pełnej uwagi czytelnika i faktycznie trafia na moją listę pisarek ważnych. Szwedka porusza w swojej powieści liczne tematy, wszystkie jednak oscylują wokół uczucia samotności, braku poczucia własnej wartości, odrzucenia i wreszcie wpływu dzieciństwa i wychowania na całe życie.

Desiree urodziła się z początkiem lat pięćdziesiątych - na skutek trudnego porodu i wad anatomicznych matki jest upośledzona. Takie dzieci od razu odbierano rodzicom i umieszczano w ośrodkach dla niepełnosprawnych. Tak postąpiła także matka dziewczynki. Wkrótce umiera jej mąż, a Ellen tworzy rodzinę zastępczą dla Margaret, noworodka porzuconego w pralni. Po jakimś czasie do małej rodziny dołącza Christina - dziewczynka maltretowana przez matkę, zaniedbana, niemówiąca i niepewna. We trzy budują swój mały świat, którym zachwieje wprowadzenie się do nich Birgitty. Dziewczynka surowo wychowywana przez dziadków trafiła w wieku sześciu lat do domu nieodpowiedzialnej matki, która tak naprawdę dziecka przyjąć nie chciała. Birgitta przejmuje opiekę nad matką, domem i sobą. Jest krnąbrna i nieustępliwa, napastliwa i świadoma swoich kobiecych atutów. Jej wkroczenie do świata Ellen zmienia wszystko. Niepewna Christina staje się ofiarą przyrodniej siostry, a Margareta ulega jej wpływowi. Drogi dziewcząt rozchodzą się po opuszczeniu domu Ellen. Żadna z nich nie wie o istnieniu Desiree. Ona natomiast śledzi losy sióstr i nawiązuje głęboką więć z Hubertssonem - lekarzem, który wynajmował mieszkanie w domu Ellen. Jednak nie tylko on jest jej okiem na świat, dziewczyna interesuje się historią benandanti - te fantazyjny wątek kontrastuje z realizmem Kwietniowej czarownicy. Muszę przyznać, że to jedyny wątek, którego "nie czułam", jednocześnie rozumiejąc jego rolę. 
Także Desiree i Hubertsson są samotni, niepogodzeni z życiem. Desiree walczy, nie zgadza się na swój los, jest dumna i nieprzystępna. Hubertsson natomiast miota się, szukając bliskości i czułości.

Ponowne spotkanie Christiny, Margarety i Birgitty stwarza krótką iluzję więzi, które łączyły je w dzieciństwie. Każda jednak z nich kroczy swoją drogą i każda z nich nie jest szczęśliwa. Żadnej nie udaje się nawiązać głębokich więzi - Christina pozornie żyje w kochającej rodzinie, ale zarówno ona jak i praca lekarza nie potrafią jej dać uczucia spełnienia. Margareta - fizyk, nie potrafi odnaleźć swojego miejsca w życiu, nie jest zdolna do stabilizacji. Birgitta pogrąża się w autodestrukcji, która rozszerza się do destrukcji totalnej. Niszczy siebie, niszczy siostry i świat wokół siebie. Żadna z tych sytuacji nie ma wyjścia, kobiety obracają się wokół własnej osi waląc głową w mur.

Powieść Axelsson może być odbierana na wiele sposobów. Podejrzewam, że każdy czytelnik zaczepi swoją uwagę na innym aspekcie czy wątku. Obojętny nie zostanie nikt.

Moja ocena: 5/6

Majgull Axelsson, Aprilhexe, tł. Christel Hildebrandt, 512 str., btb Verlag.

8 komentarzy:

  1. Uwielbiam pisarkę. Mam wrażenie, że w jej powieściach jak dzieje się coś złego, to dosłownie we wszystkich aspektach życia. Jej powieści są doskonałe, ale też dołujące i przygnębiające. Jest już nowa książka autorki. Posiadam e-booka i w przyszłym tygodniu zabiorę się za lekturę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolmanko ja nawet na nowości Axelsson nie patrzyłam, czytałam po niemiecku jakieś bardzo stare wydanie. Mam jeszcze jedną jej książkę po polsku więc na razie przeczytam tę i zobaczymy czy dalej mi będzie pasować.

      Usuń
  2. No właśnie cały czas się od tej pisarki przymierzam. Fakt, że pisze opasłe dość książki i z opisów widzę, że nie są zbyt optymistyczne. 3r Ale mnie intryguje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie muszą być optymistyczne dla mnie - ja nawet takie realistyczno-pesymistyczne wolę.

      Usuń
  3. Może przeczytam :)

    Zapraszam do siebie !

    OdpowiedzUsuń
  4. Anonimowy11:28 AM

    Czytałam tę książkę bardzo dawno temu, w liceum, i pamiętam, że zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Pokazywała brzydką stronę ludzi, ale nie była bezlitosna czy zupełnie pesymistyczna chyba? Tak ją przynajmniej pamiętam. Ale optymistyczną bym jej nie nazwała.

    Przeczytałam wtedy jeszcze od razu Daleko od Nilfheimu, a teraz waham się, czy spróbować czegoś innego tej autorki i trochę się boję, że okaże się słabsza, niż pamiętam, albo jeszcze bardziej antropologicznie pesymistyczna...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że koniecznie próbować, my też jako czytelnicy się rozwijamy więc nie ma co gdybać jak będzie tylko przyjąć rozwój własny i autora z pokorą:)

      Usuń