Kinga nie czytam już od dawna, Joyland wpadł mi w ręce zupełnie przypadkiem, do tego w wersji do słuchania więc bez wahania zdecydowałam się na lekturę.
King przenosi nas do roku Ameryki 1973 roku. Devin Jones planuje najbliższe ferie semestralne. Jego związek z Wendy rozpada się, chłopak jest w niej wciąż zakochany, jej zachowanie jest jednak co najmniej zagadkowe. Właśnie wtedy wpada mu w ręce ogłoszenie parku rozrywki Joyland. Dev postanawia spróbować, pomyślnie przechodzi rozmowę kwalifikacyjną i wraz z rozpoczęciem ferii, staje się członkiem całej rzeszy studentów, którzy co lato dorabiają w Joyland.
Dev stopniowo poznaje starych pracowników lunaparku, uczy się parkowego slangu, jednym słowem coraz bardziej wtapia się we wspólnotę najstarszych pracowników. Tworzą oni ciekawą grupę - każdy z nich spędził większą część życia w lunaparkach, każdy ma swoje zwyczaje i każdy bardzo barwną osobowość. Takie życie w jakiś sposób pociąga i fascynuje Deva. Gdy dowiaduje się o tajemniczym morderstwie, które wydarzyło się w Joyland, postanawia się bliżej przyjrzeć sprawie. W czasie wakacji jest jednak tak dużo pracy, że chłopakowi ledwo starcza czasu na nowe przyjaźnie i odpoczynek. Gdy Dev nabiera pewności, że jego związek z Wendy rozpadł się definitywnie, postanawia zostać w Joyland i jesienią oraz zimą dorobić na studia. W tym czasie zacieśnia parkowe znajomości oraz wreszcie nawiązuje kontakt z nietypową parą, którą codziennie spotyka przy plaży, gdy idzie do pracy. Atrakcyjna matka z niepełnosprawnym chłopcem spędza całe dni na zewnątrz.
W pewien weekend przyjeżdżają do Deva poznani w czasie wakacji studenci - Erin intensywnie zajmowała się morderstwem, które wydarzyło się w kolejce strachu. Tajemniczy mężczyzna zamordował w niej swoją dziewczynę. Mimo wielu zdjęć, nikomu nie udaje się rozpoznać człowieka i zagadka pozostaje nierozwiązana. Pikanterii sprawie dodaje rzekomy duch zamordowanej, który niektórym osobom ukazuje się podczas jazdy kolejką. To zresztą niejedna nadprzyrodzona kwestia w książce. Jest jeszcze tajemnicza Lady Fortuna, która przepowiada Devinowi przyszłość, a poznany na plaży niepełnosprawny chłopiec także ma niezwykłe zdolności.
Akcja powieści toczy się niespiesznie, King szczegółowo opisuje lunapark, przenosząc czytelnika w początek lat siedemdziesiątych. Odbierałam tę powieść jak podróż sentymentalną, mimo że nie mam szans znać tego okresu i tego miejsca. Joyland nie jest dla mnie horrorem, to raczej powieść obyczajowa z wątkiem morderstwa w tle. To powieść o dorastaniu, o poszukiwaniu siebie, o pierwszym rozczarowaniu miłosnych. Powieść tajemnicza, zagadkowa ale nie wywoła u czytelnika gęsiej skórki i nie zmusi do nerwowego przewracania stron.
Moja ocena: 4/6
Stephen King, Joyland, tł. Hannes Riffel, 352 str., czyt. David Nathan, Random House Audio 2013.
W pewien weekend przyjeżdżają do Deva poznani w czasie wakacji studenci - Erin intensywnie zajmowała się morderstwem, które wydarzyło się w kolejce strachu. Tajemniczy mężczyzna zamordował w niej swoją dziewczynę. Mimo wielu zdjęć, nikomu nie udaje się rozpoznać człowieka i zagadka pozostaje nierozwiązana. Pikanterii sprawie dodaje rzekomy duch zamordowanej, który niektórym osobom ukazuje się podczas jazdy kolejką. To zresztą niejedna nadprzyrodzona kwestia w książce. Jest jeszcze tajemnicza Lady Fortuna, która przepowiada Devinowi przyszłość, a poznany na plaży niepełnosprawny chłopiec także ma niezwykłe zdolności.
Akcja powieści toczy się niespiesznie, King szczegółowo opisuje lunapark, przenosząc czytelnika w początek lat siedemdziesiątych. Odbierałam tę powieść jak podróż sentymentalną, mimo że nie mam szans znać tego okresu i tego miejsca. Joyland nie jest dla mnie horrorem, to raczej powieść obyczajowa z wątkiem morderstwa w tle. To powieść o dorastaniu, o poszukiwaniu siebie, o pierwszym rozczarowaniu miłosnych. Powieść tajemnicza, zagadkowa ale nie wywoła u czytelnika gęsiej skórki i nie zmusi do nerwowego przewracania stron.
Moja ocena: 4/6
Stephen King, Joyland, tł. Hannes Riffel, 352 str., czyt. David Nathan, Random House Audio 2013.
Mnie się "Joyland" średnio podobał. Nawet nie dlatego, że książka odbiega nieco od kingowskiego kanonu, bo nie przeszkadza mi zupełnie, że autor szuka nowych ścieżek, próbuje nowych gatunków - czemu nie? Masz rację, to powieść sentymentalna, nostalgiczna, afirmująca pewien rodzaj świata, który odszedł bezpowrotnie. Nie do końca mnie to wszystko przekonało, może dlatego, że nie cierpię wesołych miasteczek i podobnych instytucji - nie mój świat.
OdpowiedzUsuńI ja nie przepadam za wesołymi miasteczkami, dla mnie książka też nie była rewelacyjna. Dobrze się słuchało, więc dokończyłam ale fajerwerków nie było.
UsuńA tak na marginesie to okładka chyba lepsza od tej polskiej:)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie ładniejsza! Aż specjalnie poszukałam polskiej, by porównać.
UsuńByłam bardzo nastawiona na kupno tej książki. Twoja recenzja przedstawiła mi dokładniej co w niej jest. Chociaż spodziewałam się większych emocji, pewnie i tak sięgnę po nią :)
OdpowiedzUsuńUdanej lektury!
Usuń