Trzeci i ostatni tom biografii Brusztein przeczytany i trochę mi smutno, bo bardzo polubiłam Saszę i jej rodzinę.
W tej książce Sasza to już poważna dziewczyna, towarzyszymy jej podczas nauki w ostatnich klasach przed maturą. Sprawozdania szkolne stanowią jednak coraz mniejszą część powieści. Instytut, do którego uczęszcza dziewczyna to zło konieczne, którego nie sposób zmienić, ważniejsze są wydarzenia spoza murów szkoły.
Przede wszystkim są to rozważania polityczne - autorka świetnie oddaję atmosferę kraju, podskóne wrzenie przed rewolucją, pierwsze jej sympotymy i niezgodę na carat.
Sasza szybko dorasta, jest dociekliwa i stara się zrozumieć procesy społeczne, przyczyny rewolucyjnych nastrojów i oczywiście angażuje się, dzięki znajomym, w ruch studencki.
W tym tomie najbardziej odczuwalne jest ideologiczne zabarwienie powieści, zwłaszcza gdy autorka wybiega w przyszłość chwaląc porewolucyjne zmiany. Ale także w opisach lat z początku XX wieku dużo jest negacji wobec podziału na klasy. Sasza angażuje się w nauczanie biedniejszych, by umożliwić im dalszą edukację, udziela jednak także lekcji córkom bogatej, wiernej caratowi rodziny, ktyrykując ich zachowanie.
Wydarzenia miłe, przeplatają się z trudnymi - są tu aresztowania i zgony. Jest smutek ale także wspólna rodzinna radość. Autorka świetnie kreśli sylwetki osób z różnych środowisk - czy to adiutanta znajomego, czy to kucharki i niani rodziny, czy znowu rozpieszczonej przybranej wnuczki przyjaciela rodziny.
Z przyjemnością towarzyszyłam Saszy w dorastaniu, w odkrywaniu świata i jego mechanizmów i z przykrością odwróciłam ostatnią stronę książki. Polubiłam ją za ciekawość świata, dobre serce i szczerość wobec siebie.
I temu tomowi uroku dodają ilustracje Leonii Janeckiej. Uwielbiam takie sentymentalne podróże w przeszłość.
Moja ocena: 4,5/6
Aleksandra Brusztein, Maturzystki, tł. Wanda Grodzieńska, 404 str., Iskry 1964.
Przede wszystkim są to rozważania polityczne - autorka świetnie oddaję atmosferę kraju, podskóne wrzenie przed rewolucją, pierwsze jej sympotymy i niezgodę na carat.
Sasza szybko dorasta, jest dociekliwa i stara się zrozumieć procesy społeczne, przyczyny rewolucyjnych nastrojów i oczywiście angażuje się, dzięki znajomym, w ruch studencki.
W tym tomie najbardziej odczuwalne jest ideologiczne zabarwienie powieści, zwłaszcza gdy autorka wybiega w przyszłość chwaląc porewolucyjne zmiany. Ale także w opisach lat z początku XX wieku dużo jest negacji wobec podziału na klasy. Sasza angażuje się w nauczanie biedniejszych, by umożliwić im dalszą edukację, udziela jednak także lekcji córkom bogatej, wiernej caratowi rodziny, ktyrykując ich zachowanie.
Wydarzenia miłe, przeplatają się z trudnymi - są tu aresztowania i zgony. Jest smutek ale także wspólna rodzinna radość. Autorka świetnie kreśli sylwetki osób z różnych środowisk - czy to adiutanta znajomego, czy to kucharki i niani rodziny, czy znowu rozpieszczonej przybranej wnuczki przyjaciela rodziny.
Z przyjemnością towarzyszyłam Saszy w dorastaniu, w odkrywaniu świata i jego mechanizmów i z przykrością odwróciłam ostatnią stronę książki. Polubiłam ją za ciekawość świata, dobre serce i szczerość wobec siebie.
I temu tomowi uroku dodają ilustracje Leonii Janeckiej. Uwielbiam takie sentymentalne podróże w przeszłość.
Moja ocena: 4,5/6
Aleksandra Brusztein, Maturzystki, tł. Wanda Grodzieńska, 404 str., Iskry 1964.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz