Aleksandra i Marianna – dwie siostry, bardzo różne kobiety. Pierwsza mieszka w Warszawie, matkuje trójce synów, pracuje i próbuje pisać powieść. Druga mieszka w rodzinnej wiosce na Mazurach, pracuje jako manicurzystka i usilnie stara się zajść w ciążę. Łączy je terminalnie chory ojciec. I poczucie winy. Jest ono zresztą tematem przewodnim tej powieści, a autorka bada go z wielu perspektyw. Mamy tu więc kredyty i długi, ale nie tylko te finansowe, ale pożyczki emocjonalne i rodzinne. I dużo śmierci. Dziewit-Meller twierdzi, że pisze o zwykłym życiu zwykłych ludzi, nie szukając spektakularnej fabuły ani katharsis. I taka ta powieść faktycznie jest – to wycinek z życia tych bohaterek, zlepek wydarzeń, niefortunnych zbiegów okoliczności, przypadków, marzeń i celów.
Aleksandra jest mi bliższą bohaterką – zaganianą, rozerwaną między dziećmi i sobą, wyrywającą z codzienności kawałki czasu dla siebie, marzącą o napisaniu książki. Ta powieść ma opisać postać siedemnastowiecznej astronomki Marii Kunitz – kobiety światłej i wybiegającej ponad swoje czasy. Przydługi fragment o jej życiu nie wnosi jednak nic do fabuły, służy zapewne tylko przybliżeniu tego, co zajmuje myśli Aleksandry.
Dziewit-Meller jak zwykle przekonała mnie swoim stylem – lekkim, ale nie banalnym, pełnym humoru, ale nie prześmiewczym, spostrzegawczym. Bardzo dobrze rozumie kobiety i ich problemy, a przede wszystkim potrafi o nich pisać. Juno jako całość jednak mnie rozczarowało. Po pierwsze formalnie. O ile bardzo lubię, gdy narrator mruga okiem do czytelniczki i komentuje fabułę, to tutaj było tego zbyt wiele. Ten zabieg dystansował mnie na tyle od powieści, że stałam się obserwatorką, a nie uczestniczką wydarzeń, nie kibicowałam żadnej z bohaterek, bo czułam się odsunięta na pozycję greckiego chóru. Mam także zastrzeżenia do samej fabuły, która wprawdzie spełnia swoje zadanie ukazania fragmentu życia przypadkowych osób, lecz mnie zupełnie nie pochłonęła. Winię za to te częste zwroty narratora do czytelniczki, które szatkują wątki i wybijają z rytmu.
Juno po poprzednich, świetnych powieściach Dziewit-Meller to jednak dla mnie rozczarowanie.
Moja ocena: 3/6
Anna Dziewit-Meller, Juno, 304 str., Wydawnictwo Literackie 2024.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz