wtorek, 11 listopada 2025

"Krzywy kościół" Karin Lednická


Barbara mieszka w Karwinie, mieście górniczym i wiedzie szczęśliwy żywot. Ma udane dzieci i kochającego męża, a niebawem spodziewa się kolejnego potomka. W górniczej Karwinie wszyscy pracują na kopalni, gdy więc w 1894 zdarza się wypadek, niemal każda rodzina jest dotknięta tragedią. Nie inaczej jest w przypadku Barbary, która traci męża i syna. Kobieta wpada w rozpacz, a zgorzknienie będzie jej cechą aż do śmierci. Nie inaczej jest w przypadku małego Ludwika – i on traci ojca, a na wychowanie trafia do przypadkowej rodziny, która przygarnęła chłopca. Przyjaciółka Barbary – Julka – ucieka od agresywnego męża i szuka szczęścia w Ostrawie, gdzie w końcu znajduje miłość. Wreszcie córka Barbary – Basia – dzieli los wielu ciężko pracujących kobiet i matek, których mężowie pracują na kopalni. 

Te postaci i ich rodziny służą Karin Lednickiej do nakreślenia historii górniczej Karwiny – miasta, które już nie istnieje, bo współczesna Karviná powstała w innym miejscu. To jednak nie tylko dzieje górnictwa i opis skromnego, wypełnionego pracą życia, bo na ten rejon wielki wpływ miały wydarzenia ogólnoeuropejskie. I wojna światowa zabrała wielu mężczyzn, a wojenny lazaret zastąpił pobliskie sanatorium. Wraz z jej końcem nie nastąpił jednak pokój w tych okolicach – tereny między Cieszynem, Ostrawą czy Karwiną stały się kością niezgody między Polską, a nowo powstałą Czechosłowacją. Te walki bezpośrednio dotknęły mieszkańców, każdy mógł się stać celem nienawiści, a decyzja co do przynależności państwowej spędzała sen z powiek. Wiele z rodzin było mieszanych: polsko-czesko-śląskich, większość znała wszystkie języki. Jak w takiej sytuacji podjąć decyzję? 

O tym wszystkim pisze Czeszka, przyjmując perspektywę tych najbiedniejszych, najmniej wykształconych, najprostszych, którzy po prostu chcą żyć w pokoju, bez wojen, głodu i konfliktów. Lednická spisała sagę rodzinną, by zachować ówczesne nastroje, ale i pamięć o miejscowości, której już nie ma. Takie założenie jest jak najbardziej słuszne i dla mnie niemal gwarancją świetnej lektury, co potwierdzają wysokie oceny na portalu Goodreads. Tymczasem ja czytałam tę książkę wyjątkowo długo! Niestety Czeszce nie udało się uwieść mnie i spowodować zatopienie się w losach opisywanych postaci. Upatruję przyczyn w języku, który niestety nie ma potencjału angażującego. To raczej relacja, i to prosta relacja, nawet dialogi nie są "żywe". Bohaterek i bohaterów nie poznajemy przez ich czyny, lecz przez opisy ich działań, a te mają vibe wypracowania. Ten język jest drętwy i zupełnie nieporywający. Niestety uważam też za niezbyt udane tło historyczne – nie widzę tu faktycznej kroniki miasta, poza wybuchem na kopalni i stworzeniem uzdrowiska nie ma tu zbyt wiele miejskich opowieści. Spodziewałam się więcej kolorytu, opisu ściśle lokalnych wydarzeń, jakichś ważniejszych person, miejsc, a jest tego jak na lekarstwo. Brakowało mi też długo informacji na temat języka, Lednická dopiero na samym końcu wyciąga kwestię narodowości i języka, bo wtedy staje się aktualna w świetle wydarzeń politycznych. Rozumiem, że robi to celowo, ale równocześnie jej bohaterki i bohaterowie mówią przedziwną mieszanką, bo wplatają pojedyncze śląskie słowa, że aż się prosi, by choćby między wierszami wyjaśnić to czytelniczce, która nie zna historii Śląska Cieszyńskiego. 

Podchodziłam do tej książki, oczekując napisanej z rozmachem sagi rodzinnej z gruntownym tłem historycznym, więc moje rozczarowanie jest spore. Może rozpieściły mnie inne książki pisane w tym stylu, może faktycznie zbyt wiele oczekiwałam? To nie jest zła książka, ale w moim rankingu plasuje się bliżej czytadła niż dobrej powieści.

Za przekazanie mi tej książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Znak.

Moja ocena: 3,5/6

Karin Lednická, Krzywy kościół, tł. Joanna Goszczyńska, 448 str., Wydawnictwo Znak Horyzont 2025.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz