wtorek, 26 marca 2013

Stosikowe losowanie 4/13


Zapraszam do zgłaszania się do rundy kwietniowej! Pary rozlosuję 1 kwietnia, czas na przeczytanie książki mamy do końca miesiąca.


Dla przypomnienia zasady:

1. Celem zabawy jest zmniejszenie liczby książek w stosie.

2. Uczestnicy dobierani są losowo w pary i wybierają numer książki dla partnera.

3. Wylosowaną książkę należy przeczytać do końca miesiąca.

4. Mile widziana jest recenzja, do której link należy zamieścić na moim blogu.

5. Podsumowanie losowania wraz z linkami znajduje się w zakładkach z boku strony.

6. Jeśli wylosowana książka jest kolejną z cyklu, można przeczytać pierwszy tom.

Serdecznie zapraszam do zabawy i czekam na zgłoszenia wraz z podaniem liczby książek w stosie. Proszę sprawdźcie w podsumowaniu losowania z 2012 czy ujęłam wszystkie linki.

środa, 20 marca 2013

A jednak!

Kto inny, jak nie wy, zrozumie rozterki matki dziecka, które deklaruje, że czytać nie lubi! 
Moje dzieci od maleńkości musiały zaakceptować, że mam czyta przy karmieniu, przy zabawie, przy jedzeniu czyli wszędzie. Musiały zaakceptować, że książki się nie wyrywa i nie zabiera. Co więcej nauczyły się, że do usypiania trzeba mamie przygotować książkę. Wiedziały też, że mama będzie czytać do upadłego, że lektury nigdy nie odmówi. I mama czytała, czytała i czytała, książkę piątą, dziesiątą, piętnastą. Gdy starsza pociecha w zacnym wieku trzech lat znała literki, serce matki cieszyło się na towarzystwo w manii książkowej. Ale, mimo że pociecha szybko nauczyła się składać słowa to czytanie jej nie interesowało, a nawet irytowało. Nie pomagało tłumaczenie, że im więcej będzie czytać, tym płynniej jej ta czynność będzie przychodzić. Nie, i już. Doszło do tego, że mając sześć lat opowiadała obcym, że czytać nie umie. Ku mojej, starannie ukrywanej, rozpaczy. 
Przestałam podsuwać książki, pogodziłam się, że Siedmiolatka czytania nie polubi i że los matki czytającej na głos to moja karma. Siedmiolatka głupia nie jest, wiedziała na czym matce zależy, coś tam podczytywała z łaski ale zmian przełomowych nie było. 
Kilka dni temu teściowa podarowała Siedmiolatce książkę z tej serii, tom 45 (w Polsce także ukazały się te książki) dodam. Przewidywałam dwa scenariusze: lżejszy polegałby na rzucie książki w k ąt lub zmuszeniu matki do czytania, a gorszy na histerii z powodu własnej niemocy. O dziwo rozdział pierwszy został przeczytany, książka odłożona. Kolejnego wieczoru książka została zabrana do łóżka. Matka się ucieszyła, nic nie powiedziała na temat czytania i zniknęła z horyzontu. Podczas conocnego obchodu, na krótko przed północą, polegającego na zakrywaniu półgołych nóg, podawaniu picia, układaniu poduszki, zbieraniu Młodszego z ziemi lub zanoszeniu do łazienki, matka niemal poległa z wrażenia. Siedmiolatka siedziała z książką w ręku i doczytywała właśnie stronę sześćdziesiąt i osiem! A potem poszło lawinowo - książka została dokończona następnego wieczoru, podczas kolejnej wizyty w bibliotece siata zapełniła się kolejnymi tomami, a tempo czytania Siedmiolatki pogalopowało w lata świetlne. I to nie tylko po niemiecku, tak samo połyka książki po angielsku. A w stosunku do języka polskiego mamy stan jak na początku notki. Podejrzenie, że po przeczytaniu jednej dłuższej książki szybkość i chęć czytania wzrośnie, jest jak najbardziej na miejscu. Zobaczymy.

A to zdjęcie z dzisiejszego wieczoru:


wtorek, 19 marca 2013

"Lituma w Andach" Mario Vargas Llosa



Tytuł powieści Peruwiańczyka wydawał mi się być bardzo enigmatyczny. Lituma? Hmm... To nazwisko policjanta, który zostaje przeniesiony z Piury do małej osady w Andach. Naccos leży niemal na końcu świata, dopiero powstaje tu droga, a wszyscy mieszkańcy to robotnicy zatrudnieni przy jej budowie. Lituma i jego współpracownik Tomás mają jednak sporo pracy. Naccos mieści się w centrum działania terrucos. To lewacka partyzantka, której członkowie, w imię swoich przekonań, napadają na miejscową ludność, a ze szczególnym upodobaniem na cudzoziemców, niszczą i sieją postrach. 
W ostatnich miesiącach w Naccos zginęły trzy osoby - Litumie nie daje to spokoju i próbuje za wszelką cenę odkryć przyczynę zagadkowych zniknięć. Robotnicy jednak milczą, nie ufają policjantom oraz wydają się stać pod wpływem wioskowego karczmarza Dionisio i jego żony Adriany, która opętuje ich swoimi szamańskimi zdolnościami.

Długie samotne noce w Naccos to okazja do rozmów - Tomasito opowiada o swojej miłości do Mercedes, krajanki Litumy. Ta niezwykła historia bezinteresownej miłości przeplata się z wydarzeniami w Andach. Powieść Llosy łączy wiele wątków - to nie tylko historia Tomasa i aktualne wydarzenia w Andach, to także poboczne nitki, które ukazują działania terrucos, a przede wszystkim opis gór i ich mieszkańców. Lituma w Andach wydaje się być hommage na cześć Indian, gór, kultury Peru. Dumni Indianie, nieprzystępni, skryci, surowe góry, niezrozumiałe wierzenia napawają Litumę trwogą.

Bardzo podobała mi się konstrukcja powieści - płynne mieszanie wątków, z pozoru komplikujące odbiór powieści, wcale nie utrudniało lektury, raczej ją wzbogacało. 

Niewiele moich spostrzeżeń, o tej powieści można pisać dużo więcej - wol ę napisać tak niewiele niż nic. Od kilku dni nie mogę znaleźć nawet chwili na bloga więc wybaczcie jeśli przyszłe notki będą krótkie:(

Czytałam wydanie Rebisu z 2000 roku, okładka jest z aktualnego wydania Znaku - moim zdaniem dużo ładniejsza:)

Moja ocena: 5/6

Mario Vargas Llosa, Lituma w Andach, tł. Wojciech Charchalis, 244 str., Rebis 2000.

Książkę przeczytałam w ramach wyzwań:


poniedziałek, 11 marca 2013

"Sztuka. Kreatywne zabawy i gry" Ruth Thomson

Zupełnie nie pociągają mnie prace ręczne, plastyka w szkole była mniejszym złem (muzyka była jeszcze gorsza) i gdy tylko mogłam się wywinąć od malowania czy rysowania, robiłam to.  A teraz mam za swoje - trafiło mi się dziecko plastycznie bardzo zainteresowane. Nie bardzo potrafię wesprzeć Siedmiolatkę w tworzeniu dzieł różnorakich, więc szukam inspiracji gdzie indziej.


Sztuka okazała się być strzałem w dziesiątkę. Zachwyciła nas przede wszystkim różnorodnością - to nie podręcznik ale towarzysz na wiele tygodni. Książka zawiera informacje o artystach i ich dziełach, pomysły na własne prace, szablony, zagadki i naklejki. Każda strona to inny temat i inne zadania lub pomysły. Zadania różnią się poziomem zaawansowania, tak że z książki mogą korzystać dzieci w różnym wieku, choć na pewno nie jest to pozycja dla maluchów.

Spójrzcie na wybrane przez moją artystkę strony:






Mimo że Siedmiolatka już od dawna wyżywa się artystycznie ze Sztuką, wiele stron nadal czeka na nią. Bardzo podoba nam się także wydanie książki - strony w bardzo praktyczny sposób połączone są za pomocą spirali, a szablonów czy papierów ozdobnych można używać także niezależnie. 

Polecamy!

Ruth Thomson, Sztuka. Kreatywne zabawy i gry, 80 str., Wydawnictwo Muza 2012.

niedziela, 10 marca 2013

"On wrócił" Timur Vermes



Adolf Hitler wrócił. Pewnego dnia budzi się na opuszczonym terenie, gdzieś w centrum Berlina i zupełnie nie rozumie w jakim świecie się znalazł. Krok po kroku odkrywa, że od końca wojny minęło prawie siedemdziesiąt lat, a świat całkowicie się zmienił. W wyniku splotu różnych nieoczekiwanych okoliczności, Hitler zostaje parodystą samego siebie, w telewizji prowadzi własne show i święci triumfy.
Powieść Vermesa nie bez powodu utrzymuje się na szczycie listy bestsellerów tygodnika Spiegel. Nie uwierzycie, ale jest bardzo zabawna - zachwycona jestem talentem pisarskim autora. Hitler jest narratorem, więc Vermes ukazuje jego postrzeganie świata, sposób w jaki odnajduje się we współczesności. Czyni to genialnie - nie trudno sobie wyobrazić, że niemal wszystko, na co trafia kontrowersyjny bohater jest dla niego nieznane. Potrafi on jednak dopasować każdy wynalazek czy fenomen społeczny do swoich przekonań. Jednak nie tylko sposób myślenia, ale i język dyktatora, sposób mówienia, jego monologi zachwycają realizmem. Chapeau bas panie Vermes!

Nigdy nie byłam fanką parodystów Hitlera ani dowcipów wojennych i książka Vermesa nieszczególnie mnie pociągała, jednak ten eksperyment myślowy to jednak coś więcej niż tylko komedia czy tania rozrywka. Wspomniana przeze mnie powyżej narracja pozwala czytelnikowi poznać także inne strony Hitlera - na przykład szarmancką, często sympatyczną. Takie odtabuizowanie wydaje się być niepokojąco niebezpieczne, bo czytelnik zaczyna się łapać na tym, że polubił głównego bohatera.

Łatwo się jednak domyślić, że celem Vermesa nie było ukazanie Hitlera jako sympatycznego pana, trochę zakręconego na punkcie wojny i nacjonalizmu. Jego powieść to raczej swoiste ostrzeżenie, wyrafinowana parodia społeczeństwa, które ledwo poznaje Hitlera, nie potrafi wymienić nazwisk innych nazistów, a często nie widzi w jego poglądach niczego zdrożnego. Zastraszające jest, jak prędko zdobywa on popularność - naturalnie jedynie jako komediant, ale stopniowo do jego programu zapraszani są politycy, a z jego słowami zaczynają się liczyć wszyscy. Vermes ukazuje jak łatwo można zbagatelizować zło - robi to cynicznie do bólu, a zarazem diabelnie inteligentnie. Napisałam, że to niepokojąca książka - wymaga bowiem dogłębnego spojrzenia, by zrozumieć zamysł autora oraz po raz kolejny stawia pytanie: można śmiać się z Hitlera? A jeśli powieść Vermesa śmieszy, to czy można się do tego przyznać?

Przekonana jestem, że tę książkę można odczytywać na wielu płaszczyznach, a przede wszystkim, że zmusza ona do refleksji. Na pewno nie pozostawi ona czytelnika obojętnym - i dlatego warto po nią sięgnąć. Strzałem w dziesiątkę był wybór audiobooka - niemiecki satyryk Christoph Maria Herbst zinterpretował powieść rewelacyjnie.

Recenzja tej książki u Agnieszki.

Moja ocena: 5/6

Timur Vermes, Er ist wieder da, 396 str., Eichborn 2012.

piątek, 8 marca 2013

"Lit-6" Risto Isomäki



Thriller ekologiczny? Fiński autor? Hmm... Ta książka długo czekała na swoją kolej ale od czego jest stosikowe losowanie? 
Niepotrzebnie zwlekałam z lekturą powieści Fina, bo to całkiem zacna, wciągająca ale i niepokojąca książka. Akcja rozpoczyna się w Japonii, gdzie skradziono dość pokażną ilość tytułowego litu-6. Miejscowa policja błądzi w ślepym zaułku oraz zawiadamia amerykańskie służby bezpieczeństwa o niebezpiecznej kradzieży. Równocześnie francuscy naukowcy zauważają ubytek plutonu. Te alarmujące informacje stawiają Amerykanów w stan gotowości - gorączkowo poszukiwany jest statek, którym wywieziono lit-6 oraz powstają najczarniejsze scenariusze zagłady Ziemi.

Główny bohater Lauri Nurmi - agent specjalny fińskiego pochodzenia, swoisty geniusz (zachwyca wiedzą i siłą fizyczną) angażuje się w poszukiwania zaginionych substancji. Powieść Isomäki to jednak nie tylko akcja, choć tej nie zabraknie: są strzelaniny, krew i sporo trupów, to przede wszystkim dyskurs z aktualną sytuacją atomową na świecie. Prywatne lęki Nurmiego korelują z sytuacją na świecie: strach przed zagładą atomową jest na tle wiedzy Nurmiego coraz bardziej realny. Ten lęk wiąże się także z wszechobecnym lękiem przed atakami terrorystycznymi - w jego epicentrum stoją stereotypowo osoby pochodzenia arabskiego. 

Powieść Fina to polemika z rozwojem atmowym na świecie. Autor dobrze ugruntował swoje przekonania - przy akzji wydarzeń w książce szczegółowo szkicuje rozwój technologii nuklearnej, podaje informacje dotyczące stanu dzisiejszego, w dość zjadliwy sposób szkicuje podstawowe reakcje chemiczne i procesy zachodzące podczas wybuchu jądrowego. To książka budząca w jakiś sposób lęk - nie ma tu mydlenia oczu, jest bardzo realna groźba. 

Nurmi wątpiąc w swoją pracę agenta daje autorowi możliwość krytyki polityki USA. Słaba, niepewna pani prezydent, brutalne akcje agentów, bezwzględność i tortury wielokrotnie tematyzowane są na kartach powieści. 

Jak pewnie się domyślacie, ta książka nie nastraja optymistycznie ale zdecydowanie warta jest przeczytania. Mnie nieco nużyły fizyczno-chemiczne opisy ale sama akcja poprowadzona jest szybko i ciekawie, a zwrócenie uwagi na globalne lęki ludzkości oraz rozsądek w używaniu technologii atomowej niezwykle istotne.

Moja ocena: 4/6

Risto Isomäki, Lit-6, tł. Bożena Kojro, wydawnictwo Kojro 2008.

środa, 6 marca 2013

"Hummeldumm" Tommy Jaud



Przypadkowy wybór - szukałam lektury lekkiej i przyjemnej i doszłam do wniosku, że setki czytelników nie mogę się mylić:) Hummeldumm wiele miesięcy utrzymywał się na szczycie listy bestsellerów tygodnika SPIEGEL. 

I nie rozczarowałam się - powieść Jauda to czysta rozrywka, bez podtekstów, bez skomplikowanych wątków i trudnej tematyki. 
Matze i Sina wreszcie znaleźli mieszkanie marzeń - podczas gdy on troszczył się o kupno, ona zarezerwowała urlop. Gdy oboje lądują w Windhoek wyczekany urlop zaczyna zamieniać się w horror. Sina wybrała dwutygodniową wycieczkę po Namibii, nie sprawdziła jednak kto będzie współtowarzyszem podróży. Okazuje się, że najbliższe czternaście dni spędzą z grupą dziwaków - para z Austrii, samotnik z Turyngii, szalony kamerzysta z Bawarii, nieporadna Szwajcarka rodem z Hanoweru i wreszcie głupiutka Pogodynka Brenda i jej niewybredny w doborze słów i trunków partner Breitling.
Matze nie może uwierzyć, że z tą zbieraniną ma spędzić zasłużony urlop. Ale to nie wszystko - już w pierwszym dniu otrzymuje sms-a z biura nieruchomości z zapytaniem o przelew opłaty rezerwacyjnej. O niej w gorączce przygotowań Matze zapomniał. Niestety naprawienie błędu nie jest takie proste. Najpierw nie działa kupiona przez Sinę wtyczka, potem na drodze do pomyślnego rozwiązania problemu staje brak zasięgu, brak dostępu do Internetu, rozładowany telefon itd., itp. Matze tak usilnie próbuje ukryć swój problem przed Siną i tak rozpaczliwie dorwać się do ładowarki, że jego zachowanie zaczyna wzbudzać podejrzenia całej grupy. Nie może tu zabraknąć całego mnóstwa komicznych zbiegów okoliczności i nieoczekiwanych problemów. Nie zapomnijmy o towarzyszach podróży. Niezwykle sympatyczny przewodnik grupy - Bahee - ma niezły orzech do zgryzienia, bo zadowolić każdego z nich jest bardzo trudno. 

Myślę, że książka nie ubawiłaby mnie tak, gdybym ją czytała. Nie jestem zbyt podatna na humor tego rodzaju, a już nagromadzenia niespodziewanych zbiegów okoliczności chorobliwie nie trawię ale na szczęście książki słuchałam i na szczęście autor czytał ją świetnie. Już sam fakt, że potrafił naśladować akcent każdego z uczestników podróży mnie zadowolił. Uwielbiam słuchać poszczególnych niemieckich dialektów i imponują mi osoby, które potrafią naśladować każdy z nich. Dzięki Jaudowi wiele razy uśmiechnęłam się podczas słuchania i po prostu oddałam się czystej rozrywce.

Moja ocena: 4/6

Tommy Jaud, Hummeldumm, 432 str., Fischer Verlag 2010.

wtorek, 5 marca 2013

Podsumowanie wyzwania azjatyckiego



Celem wyzwania było przeczytanie książek z każdego kraju Azji Południowo-Wschodniej oraz Dalekiego Wschodu czyli odwiedzenie czternastu krajów. Autorka wyzwania dopuszczała także książki przekrojowe, co pozwalało na zaliczenie kilku krajów za jednym zamachem.

W ramach wyzwania przeczytałam szesnaście książek i odwiedziłam wszystkie wymagane kraje. Najtrudniej było znaleźć mi książki z Brunei i Timoru Wschodniego ale dla chcącego nic trudnego:)
Przeczytałam trzy książki przekrojowe, wszystkie pozostałe dotyczyły tylko jednego kraju. 
To chyba jedno z najowocniejszych wyzwań - myślę, że dzięki niemu oraz biorąc pod uwagę moje wcześniejsze lektury, mogę powiedzieć, że całkiem dobrze znam literaturę tego rejonu świata.

Zestawienie moich wszystkich recenzji znajdziecie pod tym linkiem.

Agnieszce bardzo dziękuję za zorganizowanie wyzwania, a współuczestnikom za inspirujące lektury i recenzje. Ciekawa jestem gdzie teraz nas zabierze Agnieszka?

Statystyka luty 2013

Przeczytane książki: 6

Ilość stron: 2565

Książki w ramach wyzwania projekt nobliści: 0
Książki w ramach wyzwania nagrody literackie: 0
Książki w ramach wyzwania peryferyjnego: 0
Książki w ramach wyzwania azjatyckiego: 2

Przeczytane tytuły: 

"Die Päpstin" Donna W Cross
"Cesarzowa" Pearl S. Buck
"Kasia z Heilbronnu" Heinrich von Kleist
"Das Washington-Dekret" Jussi Adler-Olsen
"Die Kinder der Killing Fields" Erich Follath
"Hummeldumm" Tommy Jaud

Najlepsza książka: "Die Kinder der Killing Fields"

Ilość książek w stosie: 184

Statystyka wygląda tak dobrze tylko dzięki audiobookom. Mój czas skurczył się tak bardzo, że bloga prowadzę kosztem snu, bo o odpoczynku nawet nie mam kiedy pomyśleć. Stanie w berlińskich korkach jednak dość dobrze nastraja do słuchania książek, więc po długiej przerwie znowu zaczęłam w ten sposób czytać książki.

Przypominam, że Przeczytałam książkę ma teraz swoją stronę na fejsbuku, zachęcam do polubienia mnie!

1 marca ruszyło nowe wyzwanie, które dotychczas nie cieszy się zbytnią popularnością:( Dlatego ponownie zapraszam was do poznawania ze mną literatury Ameryki Południowej.

piątek, 1 marca 2013

Stosikowe losowanie 3/13


Mania czytania wybiera numer książki dla Anne18 (w stosie 17 książek) - 8
Anne18 wybiera numer książki dla Paidei (w stosie 44 książki) - 8
Paideia wybiera numer książki dla ZwL (w stosie 615 książek) - 222
ZwL wybiera numer książki dla Anny (w stosie 159 książek) - 133
Anna wybiera numer książki dla Izy (w stosie 97 książek) - 63
Iza wybiera numer książki dla Karto_flanej (w stosie 135 książek) - 22
Karto_flana wybiera numer książki dla Bujaczka (w stosie 300  książek) - 126
Bujaczek wybiera numer książki dla Manii czytania (w stosie 134 książki) - 88
Mania czytania wybiera numer książki dla Gucimal - 6

Proszę o podawanie w komentarzu wybranego numeru oraz tytułu wylosowanej książki a po przeczytaniu linka do recenzji. Efekty stosikowego czytania można znaleźć w zakładce z boku strony.

UWAGA: na przeczytanie wylosowanej książki mamy czas do 31 marca.

"Die Kinder der Killing Fields" Erich Follath


Die Kinder der Killing Fields to najbardziej dogłębna książka przedstawiająca najnowszą historię Kambodży. Moim zdaniem Follath stworzył swoiste kompendium wiedzy o tym kraju. 

W pierwszych rozdziałach autor przedstawia świadków ludobójstwa Czerwonych Khmerów. Follath odwiedza i rozmawia z jednym z nielicznych, którzy przeżyli pobyt w więzieniu S-21. Vann Nath przetrwał dzięki talentowi malarskiemu - w czasie rządów Czerwonych Khmerów malował portrety Pol Pota, po uwolnieniu sceny z pobytu w piekle. Follath podróżuje przez cały kraj by spotkać się z byłym komendantem więzienia czy tamtejszym fotografem. Równocześnie w międzynarodowym trybunale po wielu miesiącach przygotowań rozpoczyna się proces Ducha - dyrektora S-21.
Follath skrupulatnie opisuje losy mężczyzn, ich zachowanie podczas okresu Czerwonych Khmerów oraz ich życie po wyzwoleniu kraju. Podczas tych rozważań stale towarzyszy mu pytanie o winę, o zadośćuczynienie, o konieczność sądu i rozrachunku. Zdumiewające jest jak byli oprawcy wciąż żyją wśród ludności, często pracując na wysokich stanowiskach. 

Follath próbuje dojść do przyczyn takie stanu rzeczy ale także zrozumieć jak w tak spokojnym kraju mogło dojść do objęcia władzy przez jednego z najbrutalniejszych dyktatorów świata. W tych rozważaniach nie może zabraknąć Angkor Wat, a przede wszystkim złotego czasu w dziejach Kambodży, gdy to miejsce było jedną z najbardziej rozwiniętych cywilizacji świata. Follath odwiedził kompleks świątyń tuż po wyzwoleniu Kambodży, doświadczył bezpośrednio skutków dyktatury Czerwonych Khmerów, a także przemieszczał się po całkowicie zmilitaryzowanym i wciąż bardzo zaminowanym kraju. 

Niezwykle fascynujące są rozdziały o królu oraz spotkaniu z bratem Pol Pota. Norodom Sihanouk to interesująca postać - król, który przetrwał upadek swojego kraju, trudno jednoznacznie ocenić jego rolę podczas panowania Czerwonych Khmerów. W swoim wywiadzie z Follathem tłumaczy genezę swoich decyzji, jednocześnie jednak epatuje narcyzmem i wyszukaną elegancją.
Wizyta u brata Pol Pota nie przybliża autora do zrozumienia osobowości dyktatora. Trudno znaleźć odpowiedź na pytanie dlaczego właśnie Pol Pot stał się tak brutalnym władcą. Zdumiewający jest kontrast między pierwszą wizytą u jego brata, wtedy Follath był pierwszy dziennikarzem, który go odwiedził, a drugą, gdy zmęczony wywiadami starszy człowiek wcale nie chce z nim rozmawiać. 

Szukanie ludzkich cech w osobowości potwora wraca w rozdziale opisującym życie Ducha, który po upadku Czerwonych Khmerów prowadził życie szanowanego obywatela, bardzo religijnego, pracującego w amerykańskiej organizacji praw człowieka. Gdy Duch staje przed trybunałem wiele z ofiar odczuwa zadośćuczynienie ale im dłużej trwa proces, tym mniej prości obywatele Kambodży rozumieją jego sens i towarzyszące mu prcedury.

Nabardziej spektakulanym wywiadem książki jest rozmowa z obrońcą khmerskich oprawców. Francuski prawnik, Jacques Vergès, słynie z tego, że przyjmuje obronę najgorszych zbrodniarzy świata, co więcej otwarcie głosi zrozumienie wobec ich działań i nie boi się trudnych tematów oraz niewygodnych pytań.

Follath stara się przedstawić Kambodżę współczesną - kraj, który wydaje się zapominać o swojej najnowszej historii (w szkole ten temat jest pomijany), który niewiarygodnie szybko się rozwija, kraj, w którym rodzi się wiele dzieci, by zapełnić lukę w społeczeństwie. W tym kraju żyją dwie kobiety walczące na dwóch różnych frontach. Somaly Mam pomaga dziewczynom, które zmuszane są do prostytucji, a Soth Som próbuje na nowo stworzyć balet Apsara, którego niemal wszystkie członkinie zginęły.
Jest jeszcze trzecia kobieta, córka Pol Pota, która całkowicie odcięła się od przeszłości i coraz bardziej zbliża się do świty premiera Kambodży Hun Sena, którego ówczesne powiązania z Czerwonymi Khmerami nie są całkiem wyjaśnione.

Książka Follatha stawia wiele trudnych pytań - o winę, o przyczyny ludobójstwa, o jego genezę i o zaadośćuczynienie. Pytania, na które nie ma jednoznacznych odpowiedzi. 
Lektura wymaga od czytelnika dużej dozy koncentracji - mimo lekkiego pióra autora, nagromadzenie faktów i nazwisk oraz trudna tematyka zatrzymały mnie przy tej książce na ponad dwa tygodnie.

Moja ocena: 5/6

Erich Follath, Die Kinder der Killing Fields, 365 str., Goldmann 2010.