Od dawna zamierza łam poznać prozę Axelsson - dwie książki zadomowiły się na półce i czekały na swoją kolej. Nieocenione stosikowe znów zmusiło mnie do sięgnięcia do planów nigdy nie zrealizowanych. Powieść wzięłam ze sobą na urlop, by mieć dla niej czas i wolną głowę. W domu udaje mi się czytać zaledwie po kilkanaście stron na raz więc niechętnie sięgam po książki o sporej objętości.
Wszystkie decyzje okazały się być dobre, Axelsson wymaga bowiem pełnej uwagi czytelnika i faktycznie trafia na moją listę pisarek ważnych. Szwedka porusza w swojej powieści liczne tematy, wszystkie jednak oscylują wokół uczucia samotności, braku poczucia własnej wartości, odrzucenia i wreszcie wpływu dzieciństwa i wychowania na całe życie.
Desiree urodziła się z początkiem lat pięćdziesiątych - na skutek trudnego porodu i wad anatomicznych matki jest upośledzona. Takie dzieci od razu odbierano rodzicom i umieszczano w ośrodkach dla niepełnosprawnych. Tak postąpiła także matka dziewczynki. Wkrótce umiera jej mąż, a Ellen tworzy rodzinę zastępczą dla Margaret, noworodka porzuconego w pralni. Po jakimś czasie do małej rodziny dołącza Christina - dziewczynka maltretowana przez matkę, zaniedbana, niemówiąca i niepewna. We trzy budują swój mały świat, którym zachwieje wprowadzenie się do nich Birgitty. Dziewczynka surowo wychowywana przez dziadków trafiła w wieku sześciu lat do domu nieodpowiedzialnej matki, która tak naprawdę dziecka przyjąć nie chciała. Birgitta przejmuje opiekę nad matką, domem i sobą. Jest krnąbrna i nieustępliwa, napastliwa i świadoma swoich kobiecych atutów. Jej wkroczenie do świata Ellen zmienia wszystko. Niepewna Christina staje się ofiarą przyrodniej siostry, a Margareta ulega jej wpływowi. Drogi dziewcząt rozchodzą się po opuszczeniu domu Ellen. Żadna z nich nie wie o istnieniu Desiree. Ona natomiast śledzi losy sióstr i nawiązuje głęboką więć z Hubertssonem - lekarzem, który wynajmował mieszkanie w domu Ellen. Jednak nie tylko on jest jej okiem na świat, dziewczyna interesuje się historią benandanti - te fantazyjny wątek kontrastuje z realizmem Kwietniowej czarownicy. Muszę przyznać, że to jedyny wątek, którego "nie czułam", jednocześnie rozumiejąc jego rolę.
Także Desiree i Hubertsson są samotni, niepogodzeni z życiem. Desiree walczy, nie zgadza się na swój los, jest dumna i nieprzystępna. Hubertsson natomiast miota się, szukając bliskości i czułości.
Ponowne spotkanie Christiny, Margarety i Birgitty stwarza krótką iluzję więzi, które łączyły je w dzieciństwie. Każda jednak z nich kroczy swoją drogą i każda z nich nie jest szczęśliwa. Żadnej nie udaje się nawiązać głębokich więzi - Christina pozornie żyje w kochającej rodzinie, ale zarówno ona jak i praca lekarza nie potrafią jej dać uczucia spełnienia. Margareta - fizyk, nie potrafi odnaleźć swojego miejsca w życiu, nie jest zdolna do stabilizacji. Birgitta pogrąża się w autodestrukcji, która rozszerza się do destrukcji totalnej. Niszczy siebie, niszczy siostry i świat wokół siebie. Żadna z tych sytuacji nie ma wyjścia, kobiety obracają się wokół własnej osi waląc głową w mur.
Powieść Axelsson może być odbierana na wiele sposobów. Podejrzewam, że każdy czytelnik zaczepi swoją uwagę na innym aspekcie czy wątku. Obojętny nie zostanie nikt.
Moja ocena: 5/6
Majgull Axelsson, Aprilhexe, tł. Christel Hildebrandt, 512 str., btb Verlag.