Ta książka to swoisty pamiętnik autorki z okresu macierzyństwa. Pamiętnik epizodyczny, niechronologiczny i bardzo osobisty. Kącka opisuje w nim swoje doświadczenia z matkowania dziecku nieneurotypowemu, nigdy nie podając nazwy choroby czy zaburzenia córki. Bo nie jest to relacja skupiona na dziecku lecz na matce. Kącka opisuje swoją drogę do zrozumienia córki i zostania jak najlepszą matką, a czyni to w sposób bardzo poetycki i uważny. Z wielkim podziwiem czytałam o jej wysiłkach, by zapewnić Rudej jak najlepsze warunki do rozwoju, ale także uważność na jej potrzeby, nie zmuszanie do równania do normy, akceptowanie i wspieranie. A zauważyć należy, że nie była to droga łatwa, Kącka opisuje w krótkich rozdziałach zdania, z jakimi spotykała się u lekarzy, w poradniach, jakie słyszała od innych. Zdania się wykluczające, oceniające, bolesne.
To piękna książka, ale niełatwa w odbiorze. Kącka swoim stylem nie ułatwia lektury, brakiem chronologii zwodzi na manowce, wydaje się, że tak jak jej córka się nie komunikuje z otoczeniem lub komunikuje tylko skąpo, tak samo jej matka nie pomaga czytelniczce w lekturze. Wiele razy miałam poczucie wchodzenia z butami w bardzo hermetyczny, intymny świat. I nie, nie zarzucam autorce, że zdradza rodzinne sekrety, bo jestem przekonana, że tą pozycją przyczyni się do zrozumienia trudów wychowania dziecka nieneurotypowego, ale też pomoże rodzicom borykającym się z podobnymi trudnościami. Chodzi i raczej o to, że mimo wielkiego zainteresowania samym tematem, miałam trudności z utrzymaniem uwagi przy niektórych wspomnieniach i opowieściach dnia codziennego.
Mimo to uważam, że jest to cenna książka, potrzebna i naprawdę pięknie napisana. Duży podziw dla autorki i jej rodziców za drogę, jaką przeszli.
Moja ocena: 4/6
Eliza Kącka, Wczoraj byłaś zła na zielono, 288 str., Wydawnictwo Karakter 2024.