Powieść Capusa to w zasadzie miniaturka, opowiadanie na jeden wieczór. Małomiasteczkowy mechanik rowerów Harry Widmer junior to w zasadzie odrażający typ. Przejmuje firmę po ojcu, ale na sumienną pracę nie ma ochoty, woli spędzać czas w knajpie albo z dziewczynami. Jego życie pewnie toczyłoby się w ten sposób jeszcze długo, gdyby nie Nancy. Z Nancy zostaje na dłużej, ale punktem zwrotnym jest jej ciąża. Tego Harry znieść nie może - ukrywa ten fakt przed nią, podmieniając test, następnie sprzedaje wszystko, co ma i wyjeżdża.
Mężczyzna ląduje w Meksyku, gdzie rozpoczyna całkiem nowe życie, które niespecjalnie różni się od tego, jakie wiódł w Szwajcarii. Jedyną różnicą jest to, że nad Pacyfikiem ma lepszy pomysł na biznes i staj się dość zamożnym człowiekiem. Autor na sam koniec zachowuje pointę i clou swojej opowieści, więc nie będę jej tu zdradzać. Dodam tylko, że nie należy spodziewać się wielkiego zaskoczenia, raczej dość smutnego końca.
Capus zachwyca językiem, krągłością zdań, niejednoznacznym szykiem, skrupulatnie dobranym słownictwem. Capus jednak także rozczarowuje - jego postaci to marionetki. Trudno odgadnąć motywy ich postępowania, trudno rozpoznać uczucia, autor ogranicza się bowiem do opisu czynów i dość kuriozalnych rozmów. Mimo to jego powieść uwodzi - stylem i niesympatycznym bohaterem, bo tytułowej miłości, która powinna ową uwodzicielską rolę przejąć, na próżno tu szukać.
Moja ocena: 4/6
Alex Capus, Glaubst du, dass es Liebe war?, 142 str., dtv 2017.