niedziela, 15 marca 2020

"Wada" Robert Małecki



Kolejny kryminał Małeckiego mnie nie rozczarował, co więcej, podobał mi się jeszcze bardziej niż Skaza. Okazuje się, że w mojej opinii jestem dość odosobniona, ale całkowicie uległam czarowi Małeckiego. Uwodzi mnie swoim językiem, kreowaniem małomiasteczkowego świata, niespieszną narracją, na pozór nic nie wnoszącymi scenami. I to mówię ja, która nie znosi wodolejstwa. Wychodzi na to, że po prostu polubiłam Grossa i jego modelarstwo. I spokój, rozwagę.

W Wadzie jest upalnie, sierpniowo, cała Chełmża nad jeziorem, wakacje i radosny nastrój. Oh wait, radosnego nastroju nie ma, bo upał i oddychać się nie da, no i ten namiot nad jeziorem. Namiot pusty, ale w środku krwi jak po zarzynaniu świni, a nieopodal kobiece majtki. To wszystko śmierdzi zabójstwem na kilometr, chociaż nie ma denata. Gross nie odpuści, choć początkowo wszystkie poszlaki prowadzą na manowce. Niby w okolicy odbył się obóz harcerski, a na nim dziwne wydarzenia związane ze zniknięciem komendanta, a przy namiocie znaleziono harcerską lilijkę, ale dalej nie sposób powiązań tych wydarzeń.

Przypadkowo odchodzi z komendy szef, który zostawia Grossowi teczkę z nierozwiązanymi sprawami. Jedną z nich jest zaginięcie matki i niemowlaka. Oboje zaginęli dwadzieścia lat wcześniej tuż przed domem. Grossa intryguje ta sprawa, odwiedza męża kobiety, który pozostał sam z małą wówczas córką i zaczyna drążyć. Małecki chętnie sięga po sprawy sprzed lat, małomiasteczkowe tajemnice, skrzętnie skrywane. Każda mała społeczność ma podejrzane historie, o których wiedzą wszyscy i o których nie chce mówić nikt. W Wadzie kontekst jest nieco inny, bo stara sprawa dotyczy prostych, zwykłych ludzi. To nie miejscowy biznesmen, który się dorobił i ma co ukrywać, lecz zwykli ludzie, którzy kiedyś gdzieś podjęli jedną złą decyzję. Ta właśnie decyzja zaważy na życiu kilku osób, a przede wszystkim kobiety, która jako mała dziewczynka straciła matkę.

W tle śledztwa również sporo się dzieje. Skałka ponownie wikła się w niezbyt korzystny dla niej związek, a nowo przyjęty do ekipy policjant ginie, co ponownie przypisywane jest na pechowe konto Grossa. Ten jednak zajęty jest żoną, która choruje i jej życie wydaje się wisieć na jeszcze cieńszym włosku niż zazwyczaj. Problemy z synem także się nie rozwiązały, co gorsza sytuacja jeszcze bardziej się skomplikowała.

Mam ogromną nadzieję na kolejny tom, bardzo jestem ciekawa, jak autor pociągnie rodzinny wątek Grossa. Jak pisałam wyżej, mam słabość do prozy Małeckiego i żadne niekonsekwencje czy inne usterki warsztatowe tego nie zmienią.

Moja ocena: 5/6

Robert Małecki, Wada, 536 str., Czwarta Strona 2019.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz