środa, 6 listopada 2024

"Juno" Anna Dziewit-Meller


Aleksandra i Marianna – dwie siostry, bardzo różne kobiety. Pierwsza mieszka w Warszawie, matkuje trójce synów, pracuje i próbuje pisać powieść. Druga mieszka w rodzinnej wiosce na Mazurach, pracuje jako manicurzystka i usilnie stara się zajść w ciążę. Łączy je terminalnie chory ojciec. I poczucie winy. Jest ono zresztą tematem przewodnim tej powieści, a autorka bada go z wielu perspektyw. Mamy tu więc kredyty i długi, ale nie tylko te finansowe, ale pożyczki emocjonalne i rodzinne. I dużo śmierci. Dziewit-Meller twierdzi, że pisze o zwykłym życiu zwykłych ludzi, nie szukając spektakularnej fabuły ani katharsis. I taka ta powieść faktycznie jest – to wycinek z życia tych bohaterek, zlepek wydarzeń, niefortunnych zbiegów okoliczności, przypadków, marzeń i celów. 

Aleksandra jest mi bliższą bohaterką – zaganianą, rozerwaną między dziećmi i sobą, wyrywającą z codzienności kawałki czasu dla siebie, marzącą o napisaniu książki. Ta powieść ma opisać postać siedemnastowiecznej astronomki Marii Kunitz – kobiety światłej i wybiegającej ponad swoje czasy. Przydługi fragment o jej życiu nie wnosi jednak nic do fabuły, służy zapewne tylko przybliżeniu tego, co zajmuje myśli Aleksandry. 

Dziewit-Meller jak zwykle przekonała mnie swoim stylem – lekkim, ale nie banalnym, pełnym humoru, ale nie prześmiewczym, spostrzegawczym. Bardzo dobrze rozumie kobiety i ich problemy, a przede wszystkim potrafi o nich pisać. Juno jako całość jednak mnie rozczarowało. Po pierwsze formalnie. O ile bardzo lubię, gdy narrator mruga okiem do czytelniczki i komentuje fabułę, to tutaj było tego zbyt wiele. Ten zabieg dystansował mnie na tyle od powieści, że stałam się obserwatorką, a nie uczestniczką wydarzeń, nie kibicowałam żadnej z bohaterek, bo czułam się odsunięta na pozycję greckiego chóru. Mam także zastrzeżenia do samej fabuły, która wprawdzie spełnia swoje zadanie ukazania fragmentu życia przypadkowych osób, lecz mnie zupełnie nie pochłonęła. Winię za to te częste zwroty narratora do czytelniczki, które szatkują wątki i wybijają z rytmu. 

Juno po poprzednich, świetnych powieściach Dziewit-Meller to jednak dla mnie rozczarowanie. 

Moja ocena: 3/6

Anna Dziewit-Meller, Juno, 304 str., Wydawnictwo Literackie 2024.

poniedziałek, 4 listopada 2024

"Ten, którego szukam" Bae Suah


 

Ta niewielka nowela zawiera w sobie wiele treści, ale przede wszystkim uwodzi atmosferą. Bae Suah wykreowała nostalgiczny, duszny klimat oraz bohaterkę, która zaskakuje swoimi zmianami nastroju. To dwudziestokilkuletnia kobieta, która dorywczymi pracami utrzymuje cała rodzinę. Młodszą siostrę, która wciąż chodzi do szkoły, matkę alkoholiczkę oraz brata, który zbiera pieniądze na wyjazd do pracy do Japonii. Owa bohaterka ima się różnych prac, bo jej wykształcenie nie jest dość dobre, by zrobić karierę. To również osoba, która nie jest asertywna, chce wszystkim dogodzić i zgadza się na rzeczy dla niej niekomfortowe. Tak się ma sytuacja z jej niby chłopakiem, który odbywa służbę wojskową. Bohaterce trudno mu odmówić, gdy spotyka się z nim podczas przepustki, ale także nie potrafi wymsknąć się z rąk natarczywej matki. 

Kobieta puszcza i chwyta szanse, nie mając narzędzi, by z nimi to przysłowiowe coś zrobić. Poddaje się zmianom nastroju, chwilowym impulsom, ale nie może przeskoczyć przypisanej jej społecznie roli. Jej pole manewru jest ograniczone płcią, wykształceniem, miejscem zamieszkania i statusem rodziny. Równocześnie autorka kusi się na rozważania na temat przemijania, ulotności i roli człowieka w świecie.

Bae Suah utkała w swojej narracji wiele zaskakujących motywów, poetyckich wręcz wstawek, niezrozumiałych na pierwszy rzut oka nawiązań, zwodząc czytelniczkę na manowce. Ta lektura wymaga skupienia, otwarcia na nietypowe i zapewne ponownego podejścia. Przyznam jednak, że mnie te zabiegi nie kupiły. Podobnie jak nie chwycił nastrój tej prozy. Doceniam piękny styl i udane tłumaczenie, ale treściowo nieco się z nią rozminęłam. 

Moja ocena: 3,5/6

Bae Suah, Ten, którego szukam, tł. Joanna Pienio-Danielak, 72 str., Tajfuny 2023.

sobota, 2 listopada 2024

"Niewidzialni" Pajtim Statovci


Arsim mieszka w Prisztinie, jest młodym studentem, marzy o pisaniu książek, ma żonę i jest Albańczykiem. Pewnego dnia w kawiarni przypadkiem poznaje Miloša – studenta medycyny i Serba. Taka kombinacja narodowości z końcem lat 90. nie wróży niczego dobrego, a jeszcze gorzej wróży, że obaj się w sobie zakochują. Rozpoczyna się karkołomny związek, zwłaszcza, że żona Arsima zachodzi w ciążę, a wojna jest na wyciągnięcie ręki. Rodzina Arsima decyduje się na ucieczkę, Miloš zostaje.

Statovci opowiada tę historię z perspektywy Arsima, Miloša poznajemy dzięki zapiskom z jego dziennika. To wszystko przeplatane jest regionalną legendą o Bolli – wężokształtnym stworze, diable, która stanowi swoistą metaforę związku obojga. Obaj mężczyźni wplątani są w niejednoznaczne sytuacje, obaj walczą z traumami. Arsima nie sposób polubić, jego wybory są egoistyczne, nieprzemyślane, zarazem to postać bardzo autentyczna, ludzka. Ktoś, kto się myli, popełnia błędy, miota się w życiu, żyje mrzonkami. Pozornie ten bardziej pozytywny Miloš jest ofiarą wojny, straumatyzowany nie ma szans na dalsze, normalne życie, a z jego zapisków wynika bardzo niejednoznaczny obraz. Równie ciekawa jest postać Ajsze – żony Arsima. To fantastycznie skonstruowany charakter, kobieta, która się rozwija, rośnie wraz ze swoimi zadaniami. 

Niewidzialni to językowy majstersztyk, Statovci nie boi się przeskoków w czasie, dwutorowej narracji, wplatania legend i peozji, doskonale panując nad swoją powieścią. Równocześnie historia obu mężczyzn jest poruszająca i skłania do przemyśleń na temat uwikłania w historii, naszych wyborów, odpowiedzialności za drugą osobę, słabości.... Dobra proza, polecam.

Moja ocena: 5/6

Pajtim Statovci, Niewidzialni, tł. Adam Sandach, 240 str., Wydawnictwo Pauza 2024.

czwartek, 31 października 2024

Stosikowe losowanie – listopad 2024

 


Agnes wybiera numer książki dla Anny (w stosie 229 książek) - 117
Anna wybiera numer książki dla Maniiczytania (w stosie 36 książek) - 16
Maniaczytania wybiera numer książki dla ZwL (w stosie 1250 książek) - 333
ZwL wybiera numer książki dla Katarzyny (w stosie 58 książek) - 44
Katarzyna wybiera numer książki dla McDulki (w stosie 250 książek) - 133
McDulka wybiera numer książki dla Guci (w stosie 44 książki) - 33
Gucia wybiera numer książki dla Agnes (w stosie 8 książek) - 1

"Łowcy skór. Tajemnice zbrodni w łódzkim pogotowiu" Tomasz Patora


Pamiętam dobrze czasy, gdy odkryto aferę łowców skór w łódzkim pogotowiu. Jak cała Polska śledziłam doniesienia z niedowierzaniem i grozą. Dziś po lekturze tej książki wiem o tej aferze niemal wszystko. Patora był jednym z trzech dziennikarzy, którzy nieprawidłowości odkryli i poświęcili się odkryciu całej patologii, która stała za początkowym handlem skór. Autor odtworzył tę sprawę od samego początku, to znaczy od pierwszy doniesień o układach z zakładami pogrzebowymi, które płaciły za informację o zgonie. Następnie stopniowo odkrywa, jak daleko ów handel zaszedł. Każdy zgon oznaczał pieniądze, a stąd krótka droga do preferowania wyjazdów karetkom do pacjentów potencjalnie zagrożonych zgonem lub w stanie agonalnym. Takie wyjazdy oznaczały szybkie i łatwe pieniądze. Następnym krokiem było przyspieszanie, a wreszcie prowokowanie śmierci pacjentów, by sprzedać ich ciało, czy, jak to się mówiło w pogotowiu, skórę. Aż trudno uwierzyć, że znaleźli się sanitariusze i lekarze, którzy zaangażowali się w taki proceder. Groza, brak słów, rozpacz, niedowierzanie – można to nazwać na wiele sposobów.

Patora stworzył reportaż, można powiedzieć, kompletny. To nie tylko historia tego konkretnego przestępstwa, ale także opowieść o tym, jak trójka reporterów pracowała nad rozwikłaniem tej sprawy i doprowadzeniem jej aż do sądu. W tym reportażu jest sporo Tomasza Pakory, ale ma to pełne uzasadnienie. Autor opisuje bowiem trudności w trakcie śledztwa, problemy w zbieraniu informacji, sposób działania dziennikarzy, a potem już służb. Reportaż zakończył także obszernym podsumowaniem na temat kar i skali działalności katów z pogotowia. W przypadku tej książki to wartościowa i ważna perspektywa! 

Łowcy skór to wstrząsający reportaż, który może zachwiać wiarą w ludzi, jeśli ktoś ją w ogóle jeszcze ma. Wypowiedzi świadków, przestępców i osób zaangażowanych w śledztwo są przerażające. Co ciekawe, autor pokusił się na analizę przyczyn, które doprowadziły do tak karygodnego działania w pogotowiu. Kwestia niełatwa i zawikłana, cieszę się jednak, że się tego podjął. Polecam!

Moja ocena: 5/6

Tomasz Patora, Łowcy skór. Tajemnice zbrodni w łódzkim pogotowiu, 368 str., Wydawnictwo Otwarte 2023.

niedziela, 27 października 2024

"I cóż, że o Szwecji" Natalia Kołaczek


O Szwecji wie się powszechnie dość sporo, przynajmniej takie mam wrażenie, Natalia Kołaczek dorzuciła jednak do tego sporą cegiełkę wiedzy. Ta publikacja to zbiór wielu ciekawostek z różnych dziedzin. Kołaczek nie skupia się na jednym temacie, a raczej gawędzi o różnych szwedzkich kuriozach i zwyczajach, zahaczając o wiele dziedzin życia i korzystając ze swojej wiedzy zdobytej podczas studiów filologicznych oraz podczas licznych pobytów w tym kraju. Dzięki swojej pracy i praktykom miała okazję poznać wiele Szwedek i Szwedów, a co za czym idzie, pogłębić swoją wiedzę na temat szeroko pojętej szwedzkości. 

Kołaczek porusza więc szeroką gamę tematów – zachowania codzienne, szwedzkie wynalazki i innowację, językowe ciekawostki, święta, muzykę, obala popularne mity i stereotypy, a także wchodzi w tematy bardziej delikatne, jak rodzina królewska czy napływ emigrantów.

Tej książki bardzo przyjemnie się słucha, odnosiłam wrażenie, że sporo się dowiedziałam, ale jednak po lekturze sporo wiadomości mi uleciało – zapewne dlatego, że było ich tak wiele. Zaskoczona byłam także, jak często wysnuwałam paralele do Niemiec. 

To przyjemna, informacyjna lektura, napisana ze swadą, rzutko, która pozwala pogłębić swoją wiedzę szwedofilkom i szwedofilom. Nie jest to przewodnik czy typowa opowieść o własnych doświadczeniach, lecz bardziej osobisty leksykon, zbiór ciekawostek i anegdot. 

Moja ocena: 4/6

Natalia Kołaczek, I cóż, że o Szwecji, 248 str., Wydawnictwo Poznańskie 2017. 

piątek, 25 października 2024

"Wszystko mam bardziej. Życie w spektrum autyzmu" Jacek Hołub


Hołub po raz kolejny bierze na tapet osoby w pewien sposób wykluczone. Wszystko mam bardziej poświęcił tym, które są w spektrum autyzmu. I ponownie zasadza swój reportaż na rozmowach, pozostając empatycznym, wyrozumiałym słuchaczem. Oddając głos tym osobom, najlepiej przedstawia, czym jest życie w spektrum. I że każda osoba ma inaczej. Mimo sporej liczby cech wspólnych, każda z postaci jest bardzo różna i ma swój zestaw objawów, które jej najbardziej przeszkadzają lub utrudniają życie w świecie osób neurotypowych.

Hołub rozpoczyna jednak od wyjaśnienia pojęcia spektrum autyzmu, zespołu Aspergera oraz całej związanej z tym nomenklatury. I już na tym etapie przekonał mnie swoją empatią, dbałością o odczucia osób ze spektrum, a także o to, by mówić o nich tak, jak sobie tego życzą. Następnie poznajemy szereg ludzi w spektrum albo tych, którzy się nimi zajmują czy są rodzicami. Większość z rozmówczyń i rozmówców Hołuba to osoby potocznie nazywane wysokofunkcjonującymi (tego określenia już się nie używa), bo właściwie tylko one są w stanie odpisać, w jaki sposób odczuwają swoją inność czy trudności. To często osoby, zwłaszcza kobiety, zdiagnozowane w wieku dorosłym, które nauczyły się maskować swoje niedostosowanie, a ich historie są smutne, pełne cierpienia i niezrozumienia. Jest też ojciec, który założył ośrodek dzienny dla dorosłych w spektrum, którzy mogą tam spędzić wartościowo czas, bez przymuszania do terapii i prób nauczenia czegoś wbrew ich samym. Jest matka wyczerpana zajmowaniem się synem i w tej opowieści najbardziej widać całkowite zaniedbanie takich osób przez państwo. 

Hołuba można by czytać i czytać, aż chciałoby się, by przytoczył tych historii więcej, bo mógłby zahaczyć o rodziców dzieci, z którymi nie ma kontaktu, o to, jak wygląda takie życie na prowincji, gdzie nie ma ośrodków i żadnej pomocy. Myślę jednak, że głównym celem tego reportażu było pokazanie, jak odczuwają świat osoby w spektrum, co ich boli, drażni, przeszkadza. Dzięki tej książce udało mi się wejść w buty tych ludzi, faktycznie zrozumieć, co jest problemem, jak doświadczają stworzone przez neurotypowych otoczenie. Polecam!

Moja ocena: 5/6

Jacek Hołub, Wszystko mam bardziej. Życie w spektrum autyzmu, 248 str., Wydawnictwo Czarne 2024.