piątek, 28 listopada 2008

"Sztuka bycia Elą" Johanna Nilsson

Przeczytałam szybko, choć temat niełatwy. Ela to dziewczyna nieprzystosowana. Targają nią emocje, z którymi sobie nie radzi, wybucha, mówi to, na co ma ochotę, jest niepokorna i straszliwie samotna. Zachowuje się jak dojrzewająca nastolatka. Ale ma 26 lat. Cierpi od momentu rozstania się rodziców. Rozwiedli się gdy miała 21 lat. Wydawało mi się, że osoba w tym wieku ma na tyle ukształtowany charakter, by nie cierpieć do tego stopnia z powodu rozejścia się rodziców. I zastanawiam się czy na charakter Eli miało wpływ wychowanie i zachowanie rodziców czy jest ona li tylko bardzo wrażliwą osobą.
Postać Eli skłoniła mnie również do refleksji na temat późnego wchodzenia w dorosłość. Dwudziestosześciolatka jeszcze 50 lat temu była najczęściej osobą o ukształtowanych losach. Ela wciąż, po części dzięki rodzicom, może zachowywać się jak mała zbuntowana dziewczynka. Nie ponosi z tego powodu praktycznie żadnych konsekwencji, a rodzina akceptuje ten stan rzeczy. Prób rozmów z Elą na temat jej pracy, studiów, chłopaka nie odbieram jako faktycznych wysiłków dążących do zmiany tej sytuacji.
Tytułowa Ela poznaje przypadkiem samotną dziewczynkę. Jej matka jest narkomanką i nie interesuje się córką. Ela przygarniając dziewczynkę po częście widzi siebie w dziecku, a po częście znajduje terapię na bezsens własnego życia.
Mimo, że Johanna Nilsson dość wiarygodnie szkicuje postać Eli, nie byłam w stanie się z nią zidentyfikować. Obce są mi jej reakcje i zachowania. Jej buntowniczość i przejmujące poczucie samotności, jej nieprzemyślane kroki i słowa. Jednak udało się autorce zaciekawić mnie historią, wciągnąć w swój świat zimowej Szwecji. Podobał mi się jej język - prosty i wyrazisty. Kilka sformułowań mnie raziło ale podejrzwam, że to raczej wybór tłumacza.
Książkę skończyłam czytać kilka godzin temu i myślę, że będę jeszcze o niej myślała.

Johanna Nilsson, Sztuka bycia Elą, tł. Paweł Pollak, 285 str., Replika 2008.

9 komentarzy:

  1. Ja "Sztuką bycia Elą" byłam zachwycona.

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja właśnie jakoś nie mogę się do tej książki przekonać. Słyszę zachwyty z różnych stron, ale jakoś problemy bohaterki do mnie nie przemawiają.

    OdpowiedzUsuń
  3. Matyldo, Lilithin jak widać zdania sią bardzo rozbieżne:) Mnie książka wciągnęła, ale tak jak Lilithin nie identyfikowałam się z Elą i właściwie jej problemów nie rozumiem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Anonimowy10:18 PM

    podpisuję się pod Matyldą;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo mi się podoba Twoja refleksja o tym, jak to współcześnie 26 latka wciąż może być niedojrzała.
    To rzeczywiście chyba znak naszych czasów. I trochę to straszne (rzesza niedorosłych dorosłych ... ciarki przechodzą) a i odrobinę piękne.
    Ale mimo wszystko smutne to zjawisko.

    Dodam jeszcze, że ja byłam w tej grupie zachwyconych lekturą i z zazdrością patrząca na tych, co zdobyli "Rebeliantkę". Tak, tak, wiem kto to był, ale palcem nie pokażę...;)))

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie czytalam, wiec nie odpowiem w kontekscie tej powiesci, ale mam swoje zdanie odnosnie tej doroslosci. Wydaje mi sie, ze teraz po prostu mozna marzyc cale zycie, cale zycie sie czegos uczyc, cale zycie dorastac, co jest piekne. Dawniej od mlodych ludzi oczekiwano decyzji, ktore ich czesto przerastaly. Dwudziestoparoletni ludzie juz byli zmeczeni zyciem, bo wpakowywano ich w malzenstwo, dzieci i tego typu 'dorosle' obowiazki. Mysle, ze teraz wiele osob czuje sie mlodszych niz wskazuje to ich metryka, natomiast dawniej chyba byla odwrotnie - metryka pokazywala 28 lat, a kobieta mogla czuc sie jak 38-latka. Dla mnie to koszmar, bo czesto u tych mlodych ludzi to byla pozorna dojrzalosc, bardzo powierzchowna.

    OdpowiedzUsuń
  7. Inblanco, Chihiro: Zgodzę się z Tobą po części. Mnie jednak troszkę przeraża (może to nieco zbyt mocne słowo) fakt, że osoba w wieku Eli, nie jest w stanie nawet trochę sama zapanować nad swoim zyciem. Czas na samorozwój, hobby, marzenia i dorastanie to jedno, a bycie wiecznym, zagubionym dzieckiem to drugie. Oczekiwałabym jakiegoś minimum samodzielności, planu zyciowego, dorosłych zachowań czy myślenia.
    Równiez bardzo cenię sobie to, że w wieku 26 lat nie byłam mężatką z długim stażem i nie miałam kilkorga dzieci, a za to mogłam się rozwijac, poznawać, podrózować. Na pewno nie chciałabym wrócić do czasów, gdy dwudziestosześciolatka była "stara", ale jak to zazwyczaj bywa, warto szukać złotego środka.

    OdpowiedzUsuń
  8. Anonimowy2:10 PM

    Bardzo mozliwe, ze Ela jest z tych skrajnie zagubionych, w takim razie oczywiscie rozumiem, ze Cie nieco denerwowala. Planu zyciowego tak naprawde od nikogo nie oczekuje, bo ktos madry juz powiedzial, ze zycie dzieje sie, gdy czlowiek robi inne plany (z doswiadczenia i obserwacji widze, ze za duzo planowac sie nie powinno). Ale minimalna znajomosc siebie, swoich priorytetow w zyciu i odpowiedzialne zachowanie jak najbardziej powinno cechowac osobe po dwudziestce.

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo fajne słowa, dotyczące planów życiowych:) Postaram się o nich pamiętać gdy znów coś mi pokrzyżuje plany.

    OdpowiedzUsuń