czwartek, 24 czerwca 2010

"Invictus. Igrając z wrogiem" John Carlin


Idealna książka na czas mundialu, pomyślałam. Postanowiłam poszerzyć moją pobieżną wiedzę o RPA i sięgnęłam po książkę Johna Carlina, który sześć lat spędził w tym kraju jako korespondent zagraniczny. Carlin, który osobiście poznał Nelsona Mandelę, opisuje jego losy. Mandela to niewątpliwie najważniejsza postać powieści Carlina. Autor nie zaniedbuje jednak wielu innych postaci, które odegrały istotną rolę w historii RPA. Są to postaci walczące o zniesienie apartheidu po stronie Mandeli, tacy jak biskup Desmond Tutu czy czarny bojownik Justice Bekebeke. Carlin nie pomija także przedstawicieli ówczesnego rządu oraz zwolenników apartheidu. Najbardziej zainteresowała mnie jednak historia zasiedlenia przez Burów oraz powstania Republiki Południowej Afryki.
Książka Carlina naszpikowana jest wręcz faktami!

Niestety nie dałam rady jej doczytać, w połowie poległam. Do porzucenia książki zmusił mnie styl Carlina. O ile jestem w stanie zrozumieć gloryfikowanie Mandeli, przedstawianie go li tylko w superlatywach i kreowanie go na postać idealną, to choćbym nie wiem jak się starała, nie potrafię doszukać się w książce odzwierciedlenia słów z "The Economist" cytowanych na okładce: "Carlin ożywia historię (...) niewielu - jak Carlin - potrafi uchwycić jej ducha".

W moim odczuciu Carlin nic nie uchwycił, składając proste, momentami wrecz infantylne zdania. Mimo to brnęłam dalej, mając w pamięci recenzję z Dziennika Literackiego, w której autorka tak chwali styl reporterski Carlina. Niestety nie jestem w stanie doczytać tej, skądinąd przecież ważnej książki.

Moja ocena: 2/6

John Carlin, Invictus, Igrając z wrogiem, tł. Jerzy Malinowski, 277 str., MUZA.

3 komentarze:

  1. Zgadzam się z tym, co piszesz w drugim akapicie, miałam podobnie mniej wiecej w połowie książki całe podekscytowanie zaczeło się ulatniac, a potem musiałam zmuszać się, zeby dobrnąć do końca. Idealizacja Mandeli również mnie lekko irytowała. Nieco inny, mimo wszystko, jest film, który szczerze polecam. Mandela jest w nim ukazany bardziej po ludzku, jako czlowiek ktory RÓWNIEŻ ma swoje wady...

    Pozdrawiam serdecznie i przy okazji wybacz mi wbudzenie nieprzyjemnych uczuć zdjęciami a propos książki Adichie... Niestety - w porównaniu z tym, co się naprawdę tam wydarzyło... Najbardziej boli, że tę wojnę spowijał szal powszechnego milczenia. Podobna kwestia dotyczy także tego, o czym traktuje ksiażka Carlina, tylko w mniej drastycznym stopniu. tam jednak ludzie też umierali. Ech.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaryzykowałam i kupiłam ją chłopakowi na urodziny... I teraz nie wiem czy do końca był to dobry pomysł ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Anno Liwio ja niestety do końca nie dobrnęłam. Ostatnio mam bardzo mało samozaparcia w kwestii kończenia książek, które mi się nie podobają.
    Co do zdjęć, nie ma co wybaczać. Od czasu gdy sama mam dzieci, takie zdjęcia jeszcze bardziej mną wstrząsają.

    Edith myślę, że może się mu podobać. Nie każdy jest chyba tak wyczulony na styl, zresztą nie każdemu to samo się podoba lub nie podoba:)

    OdpowiedzUsuń