wtorek, 9 września 2014

"Puste spojrzenie" José Luis Peixoto



Moja ostatnia lektura koresponduje z aktualnymi zmianami w moim życiu. Sięgnęłam po powieść José Luisa Peixoto, która już długo czekała na swoją kolej. Ten portugalski pisarz urodził się w bliskim mojemu sercu regionie Alentejo - chyba najbiedniejszej, można nawet powiedzieć najbardziej zacofanej części Portugalii. Alentejo to bowiem nie tylko przepiękne wybrzeże ale ogromne, wysuszone na wiór, spalone przez słońce połacie ziemi ciągnące się aż po granicę z Hiszpanią. Tutaj znaleźć można tylko zagubione między polami wioski, często opuszczone bądź zamieszkałe jedynie przez starych ludzi. 

Puste spojrzenie opowiada o życiu w takiej właśnie wiosce, przy czym pisząc opowiada wcale nie mam na myśli powieści, która linearnie opisuje losy pewnych osób. Peixoto daleki jest od stworzenia typowej historii o ludziach, jego powieść balansuje na granicy między oniryzmem, poezją, a realizmem magicznym. 

Bezimienna wioska wydaje się leżeć gdzieś poza światem, daleka od cywilizacji, tkwiąca w swoim czasie, zamieszkała przez milczących, nieskorych do konwersacji ludzi, którzy nawet będąc fizycznie młodymi, wydają się być starcami. Autor dzieli książkę na dwie części, pisząc o dwóch generacjach mieszkańców - mylnie jednak byłoby przyjąć, że życie potomków w jakiś sposób się zmieniło. Wioska wydaje się być miejscem statycznym, a jej mieszkańcy mają te same problemy i zmartwienia. W obu przypadkach główną postacią jest Józef (ojciec i syn) - pasterz owiec. Pozostałe postaci to galeria dziwolągów - bracia syjamscy złączeni małym palcem u ręki, ślepa prostytutka - córka wielu pokoleń podobnych jej kalek, beznogi stolarz, niezwykle stary stróż domu na górze oliwnej oraz cały szereg bezimiennych kobiet. Wszyscy mężczyźni noszą imiona biblijne, a populację wioski uzupełniają judasz (tak właśnie pisany), prowadzący szynk oraz ksiądz-demon. Ten ostatni odgrywa bardzo istotną rolę, podszeptując plotki o zdradzie kobiet, sam od nich nie stroniąc. 
Dom na górze oliwnej to dom bogatych państwa, którzy od lat w nim nie mieszkają. Po opuszczeniu posiadłości zmarli, a ich synowie nie interesują się domem dzieciństwa. Ich krótka wizyta we wiosce uwypukla różnicę cywilizacyjną i ich zupełne niedopasowanie do mieszkańców. 

I wreszcie przyroda, którą można zaliczyć do głównych bohaterów powieści - żar, palące słońce, wiatr mają ogromny wpływ na mieszkańców i określają ich mikrokosmos. 

Istotny wpływ na odbiór książki ma język autora. Peixoto porusza się na granicy jawy i snu, gra słowami, mam wrażenie, że je obmacuje, stosując na różne sposoby i obserwując ich działanie. Stale zmienia perspektywę opowiadania, oddając głos różnym mieszkańcom wioski, wypowiada te same przesłanie na różne sposoby, sprawdzając efekt swoich działań. Te zabiegi bardzo plastycznie oddają cierpienie i samotność bohaterów, którzy są tak mocno uwikłani w te uczucia, że nie są w stanie odnaleźć innej drogi. Całe ich życie kręci się wokół bólu, nieszczęścia i samotności. I będzie trwało w tym zapętleniu aż do końca świata.

"I świat się skończył. W sposób niewyjaśnialny albo bez wyjaśnienia, które można by powiedzieć lub zrozumieć. Świat się skończył jak w jednej chwili, kiedy zamyka się oczy i nie widzi nawet tego, co się widzi z zamkniętymi oczyma. (...) Świat się skończył. I nie zostało nic. Żadnego uśmiechu. Żadnej myśli. Żadnej nadziei. Żadnego ukojenia. Żadnego spojrzenia."
Niestety moja znajomość portugalskiego nie wystarczy, by porównać oryginał z tłumaczeniem. Myślę bowiem, że tłumacz miał bardzo trudne zadanie i ciekawa jestem jak sobie z nim poradził. 
Mimo że to z pewnością dobra książka, do mnie nie trafiła. Nie przepadam za takim stylem pisania i za takim sposobem postrzegania świata. 

Moja ocena: 3/6

José Luis Peixoto, Puste spojrzenie, tł. Wojciech Charchalis, 199 str., Prószyński i s-ka 2008.

8 komentarzy:

  1. O matko,czemu ta lektura koresponduje ze zmianami w Twoim życiu? Wersja optymistyczna jest taka, że przeprowadziłaś się do Portugalii, do jakiejś zapadłej wioski. Wersja pesymistyczna zakłada, że wodzisz po świecie pustym spojrzeniem:( Mam jednak nadzieję, że tym razem tertium datur:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Momarto prawie zgadłaś, jako nieużytkowniczka fejsbuka nie wiesz, że przeniosłam się do Portugalii, do zapadłej wioski, tylko nie w centrum Alentejo, ale niedaleko.

      Usuń
    2. Żeby tak od razu nieużytkowniczka to nie, powiedzmy że sporadycznie pojawiam się tam w roli podglądaczki, ale faktycznie ta informacja mnie ominęła! No, no, no! Gratuluję i podziwiam. Ja przeprowadziłam się ledwie siedem kilometrów od poprzedniego miejsca zamieszkania, a i tak ciągle dochodzę do siebie. W każdym razie: trzymam kciuki za powodzenie całej akcji przesiedleńczej i przede wszystkim za to, żebyście się szybko i bezboleśnie zaaklimatyzowali (dzieci, rany, dzieci!).

      Usuń
    3. To ja cię na fejsie jeszcze nie widziałam, no ale jeśli nie jesteśmy zaprzyjaźnione to chyba jednak nie możesz widzieć, że postowałam przeprowadzkę. My już tu pomieszkiwaliśmy więc nie mamy problemów z adaptacją, a dzieci dużo lepiej niż sądziłam!

      Usuń
    4. Nie mam pojęcia, co mogłam widzieć, a czego nie mogłam widzieć, ale przed chwilą zerknęłam na Twój profil i coś tam na temat przeprowadzki przeczytałam:)
      I zdaje się, że Wasze dzieci będą wzorcowymi przykładami obywateli świata. Dla mnie to abstrakcja. Nie jestem może aż tak bardzo niemobilna jak Kant, uwiązany do swojego Królewca, ale pewnych rzeczy po prostu sobie nie wyobrażam. Tym większa moja fascynacja, gdy czytam o Waszej zdolności do tak radykalnych zmian:)

      Usuń
  2. To mnie niepokoi, bo sądziłam, że mam tak ustawioną sferę prywatną, że osoby, z którymi nie jestem "zaprzyjaźniona" nie widzą wpisów na moim "wallu". Mam nadzieję, że dzieci będą obywatelami świata, uczę ich oczywiście o krajach im najbliższych ale kładę największy nacisk na szeroki horyzont. Ja tej zmiany nie odczuwam jako AŻ tak radykalnej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmm. Temat książki niegłupi, choć obawiam się, że to nagromadzenie pustych spojrzeń mogłoby mnie zdołować. Jakkolwiek nie mam nic przeciwko samotności z wyboru i nieźle się czuję we własnym towarzystwie, to tu nie bardzo mi się podoba- tzn. w tej opisywanej przez pisarza wiosce, a może to ten sposób opisu - taki przywodzący na myśl Marqueza. Poezja, oniryzm i owszem, ale nie u każdego. Z Hiszpanów najbliższy okazał się dla mnie Jimenez (Srebrzynek i ja) z jego poetyckim językiem oraz pisząca najprawdziwszą prozą pani, która napisała Quatrocento. Co do f-b to właśnie tego się obawiałam i dlatego co jakiś czas dezaktywuję konto, bo zbyt wielu znajomych może tam zajrzeć (początkowo człowiek potwierdzał każde zgłoszenie znajomości, choć czasem na oczy nie widział), a jak mi się wydaje także i nieznajomych. I ja podziwiam odwagę - czasami marzyłaby mi się taka przeprowadzka, ale ... jak na razie pozostaje ona w strefie marzeń.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja fb używam chętnie, ale rozsądnie w kwestii znajomych. Samotność tej wioski to jednak nie jest samotność z wyboru, to narzucony stan, mam wrażenie, że jej mieszkańcy są osaczeni.

      Usuń