wtorek, 14 października 2014

"Gdzie mól i rdza" Paweł Pollak



Bardzo chętnie zaglądam na blog autora powieści Gdzie mól i rdza. Z ciekawością, a najczęściej pękając ze śmiechu, czytam jego spostrzeżenia na temat pracy tłumacza i pisarza, więc sięgnięcie po jedną z jego powieści było kwestią czasu, zwłaszcza, że napisane po niemiecku opowiadanie, o którym niedawno pisałam tutaj, oceniłam pozytywnie. 

Gdzie mól i rdza intryguje przede wszystkim tytułem, świetnie zresztą dobranym. Seria zabójstw we Wrocławiu jest nie mniej intrygująca. Giną starsi, samotni mężczyźni. Na pozór nie łączy ich nic i ich śmierć wydaje się nie mieć ze sobą nic wspólnego. Gdyby nie postać pielęgniarza i opiekuna, który jednak we wszystkich wypadkach ma bardzo mocne alibi. Prowadzący śledztwo komisarz Marek Przygodny stara się odnaleźć punkty łączące zabójstwa. Każde z nich wprawdzie zainscenizowane jest w bardzo nietypowy sposób, ale owe inscenizacje są bardzo odmienne - od skalpu i strzały zatrutej kurarą po tałes i Biblię. 
Pollak stopniowo wzmacnia napięcie, brak tu jednak zwrotów akcji rodem z Hollywood, co dla mnie jest największym atutem. Nie znoszę kryminałów, które przypominają scenariusz amerykańskiego filmu. 

Pochwalić autora chciałam jednak przede wszystkim za świetne postaci. Przygodny to zwykły policjant - nie słynie z brawurowych śledztw, nie jest mroczną postacią, niezdolną do nawiązywania związków lecz mężczyzną w sile wieku, który dotąd prowadził życie przeciętnego Polaka - poznana jeszcze w liceum żona, dwójka udanych dzieci, które niedawno opuściły rodzinny dom, mieszkanie w bloku, stereotypowe życie. Wraz z rozpoczęciem śledztwa Przygodny spostrzega, że w jego małżeństwie rządzi rutyna, brak zainteresowania ze strony żony zaczyna uwierać, a perspektywa wielu dalszych lat obok siebie staje się nieznośna. 
Kolejna bardzo wyrazista postać to Kuriata - dziennikarz wrocławskiego kuriera, którego życie całkowicie odbiega od tego, które prowadzi przyjaciela z policji. To on nie radzi sobie w związkach, ciągle szukając panny na jedną noc, a w momentach, gdy dopada go melancholia zapija się do nieprzytomności i zaszywa w głuszy. Życie obu mężczyzn nie mogłoby być bardziej odmienne, obu jednak łączy jedna rzecz - nos, talent czyli zdolności detektywistyczne. 
Zwrócić należy także uwagę na duet posterunkowych - Wójcika i Wojtkiewicza. Niezbyt lotne osiłki, którzy świetnie się uzupełniają. Kreśląc ich postaci Pollak pozwolił sobie na sporą dozę humoru i ironii. Last but not least - aspirant Gajda, który bardzo lubi filozofować na tematy wszelakie, co akurat mnie denerwowało i zakłócało dynamikę powieści. Sporo jest w niej takich przegadanych fragmentów, które były głównym powodem dlaczego czytałam tę powieść ponad tydzień i bez żalu odkładałam ją podczas lektury. 

I to właściwie jedyny mój zarzut wobec tego kryminału. Oprócz postaci, ciekawej serii zabójstw, podobał mi się warsztat pisarski autora. Bardzo dobrze udało mu się oddać realia pracy polskiej policji, dobrze scharakteryzował postaci, a przede wszystkim przemycił na kartach swojej powieści sporo humoru, cynizmu i ironii.

Moja ocena: 4/6

Paweł Pollak, gdzie mól i rdza, 381 str., Wydawnictwo Oficynka 2012. 

1 komentarz: