Od dawna miałam ochotę na tę książkę, zachwalaną przez wiele osób. To powieść o kobietach, silnych kobietach, o różnicach rasowych i życiu na południu Stanów Zjednoczonych na początku lat sześćdziesiątych.
Lilly wychowuje ojciec, a właściwie tresuje i demonstruje swoją niechęć. Dziewczyna wyrasta bez miłości, troski i zrozumienia, a przede wszystkim w niepewności co do losów swojej matki. W jej pamięci zachowała się gwałtowna scena kłótni rodziców i strzał z pistoletu. Nastoletnia Lilly nie jest pewna kto oddał strzał i co doprowadziło do śmierci mamy. Jej życie to dojmująca tęsknota za matką. Jej opiekunka Rosaleen wpada w kłopoty na tle rasowym, gdy wybiera się, by wpisać się do rejestru wyborców. Lilly pragnie uratować z więzienia najbliższą jej osobę i planuje ucieczkę w domu. Wybiera się do miejsca, którego nazwę odnalazła na jednej z pamiątek po mamie - zdjęciu Czarnej Madonny. Po wielu perypetiach dociera do różowego domu, w którym mieszkają trzy ekscentryczne siostry. Ich życie toczy się wokół uli i produkcji miodu oraz figury pewnej Madonny. Ten dom to swoista komuna kobiet - azyl, wyspa szczęścia, gdzie panuje zrozumienie i wzajemne wsparcie. To także moment, w którym Lilly doświadcza, jak czują się osoby o odmiennym kolorze skóry. Ona jako jedyna o jasnej skórze uchwytuje momenty, w których nie przynależy do reszty, jest inna.
Sekretne życie pszczół to jednak przede wszystkim książka o dojrzewaniu i poszukiwaniu tożsamości - Lilly stopniowo odkrywa prawdę o swojej matce, uczy się ją zaakceptować, przyjąć ją, a także pomocną rękę. Lilly odkrywa siłę miłości, przeżywa pierwsze zakochanie i dowiaduje się, jak wspaniale jest być otoczonym kochającymi osobami. Dopiero w różowym domu uczy się zaufania, mówienia o uczuciach i dopuszczania do siebie innych.
Powieść Sue Monk Kidd jest krzepiąca, ciepła i pozytywna, mimo że porusza trudne tematy. Przemoc w rodzinie, samobójstwo, segregacja rasowa, pozyskiwanie praw przez Afroamerykanów i niesprawiedliwość społeczna to ciężki kaliber, a jednak ta książka jest taka, jak wyżej opisałam i co ważne, bez amerykańskiego nadmiernego lukru i niewiarygodnych zwrotów akcji. Autorka podkreśla siłę kobiet, ich moc zmian i wsparcia, która w nieprzyjaznym świecie działa cuda i pomaga przetrwać najgorsze chwile.
Nie mogę nie wspomnieć o głębokiej symbolice tej powieści, która zasadza się głównie na życiu pszczół. Nie tylko praca w pasiece i wyjaśnienia Augusty (najstarsza z sióstr z różowego domu) ale także fragmenty, opisujące życie pszczół umieszczone na końcu każdego z rozdziałów, podsuwają czytelnikowi analogie. Pszczela królowa-matka odzwierciedla czczoną przez kobiety Madonnę, a dla Lilly jej zmarłą mamę. Pozostałe kobiety uwijają się wokół Madonny niczym rój robotnic wokół królowej. Takich odniesień można znaleźć więcej, a uzupełniają je przypowieści Augusty, którymi próbuje zyskać zaufanie Lilly i ukierunkować jej myśli.
Cieszę się, że wreszcie zdecydowałam się na lekturę tej powieści, umiliła mi krótki urlop przedświąteczny.
Moja ocena: 5/6
Sue Monk Kidd, Die Bienenhüterin, tł. Astrid Mania, 352 str., btb 2005.
Lilly wychowuje ojciec, a właściwie tresuje i demonstruje swoją niechęć. Dziewczyna wyrasta bez miłości, troski i zrozumienia, a przede wszystkim w niepewności co do losów swojej matki. W jej pamięci zachowała się gwałtowna scena kłótni rodziców i strzał z pistoletu. Nastoletnia Lilly nie jest pewna kto oddał strzał i co doprowadziło do śmierci mamy. Jej życie to dojmująca tęsknota za matką. Jej opiekunka Rosaleen wpada w kłopoty na tle rasowym, gdy wybiera się, by wpisać się do rejestru wyborców. Lilly pragnie uratować z więzienia najbliższą jej osobę i planuje ucieczkę w domu. Wybiera się do miejsca, którego nazwę odnalazła na jednej z pamiątek po mamie - zdjęciu Czarnej Madonny. Po wielu perypetiach dociera do różowego domu, w którym mieszkają trzy ekscentryczne siostry. Ich życie toczy się wokół uli i produkcji miodu oraz figury pewnej Madonny. Ten dom to swoista komuna kobiet - azyl, wyspa szczęścia, gdzie panuje zrozumienie i wzajemne wsparcie. To także moment, w którym Lilly doświadcza, jak czują się osoby o odmiennym kolorze skóry. Ona jako jedyna o jasnej skórze uchwytuje momenty, w których nie przynależy do reszty, jest inna.
Sekretne życie pszczół to jednak przede wszystkim książka o dojrzewaniu i poszukiwaniu tożsamości - Lilly stopniowo odkrywa prawdę o swojej matce, uczy się ją zaakceptować, przyjąć ją, a także pomocną rękę. Lilly odkrywa siłę miłości, przeżywa pierwsze zakochanie i dowiaduje się, jak wspaniale jest być otoczonym kochającymi osobami. Dopiero w różowym domu uczy się zaufania, mówienia o uczuciach i dopuszczania do siebie innych.
Powieść Sue Monk Kidd jest krzepiąca, ciepła i pozytywna, mimo że porusza trudne tematy. Przemoc w rodzinie, samobójstwo, segregacja rasowa, pozyskiwanie praw przez Afroamerykanów i niesprawiedliwość społeczna to ciężki kaliber, a jednak ta książka jest taka, jak wyżej opisałam i co ważne, bez amerykańskiego nadmiernego lukru i niewiarygodnych zwrotów akcji. Autorka podkreśla siłę kobiet, ich moc zmian i wsparcia, która w nieprzyjaznym świecie działa cuda i pomaga przetrwać najgorsze chwile.
Nie mogę nie wspomnieć o głębokiej symbolice tej powieści, która zasadza się głównie na życiu pszczół. Nie tylko praca w pasiece i wyjaśnienia Augusty (najstarsza z sióstr z różowego domu) ale także fragmenty, opisujące życie pszczół umieszczone na końcu każdego z rozdziałów, podsuwają czytelnikowi analogie. Pszczela królowa-matka odzwierciedla czczoną przez kobiety Madonnę, a dla Lilly jej zmarłą mamę. Pozostałe kobiety uwijają się wokół Madonny niczym rój robotnic wokół królowej. Takich odniesień można znaleźć więcej, a uzupełniają je przypowieści Augusty, którymi próbuje zyskać zaufanie Lilly i ukierunkować jej myśli.
Cieszę się, że wreszcie zdecydowałam się na lekturę tej powieści, umiliła mi krótki urlop przedświąteczny.
Moja ocena: 5/6
Sue Monk Kidd, Die Bienenhüterin, tł. Astrid Mania, 352 str., btb 2005.