środa, 12 września 2018

"Małgosia contra Małgosia" Ewa Nowacka



Bardzo lubiłam tę książkę i to chyba pierwsza książka mojego dzieciństwa, która nadal mi się podoba. Przeczytałam ją jednym tchem, zachwycona stylem autorki, dbałością o szczegóły, charakterystyką postaci i samą akcją. W zasadzie nie mogę nic skrytykować.

Małgosia to rozbestwiona nastolatka, która niespecjalnie pomaga w domu, niezbyt chętnie się uczy, interesuje się chłopakami i rozrywkami, a do tego podkrada ubrania mamy i kłamie w żywe oczy. Gdy pewnego popołudnia zostaje sama w domu po sprzeczce z mamą, nagle przenosi się do innego domu. Szlacheckiego dworku w XVII wieku. Okazuje się, że ma dwie starsze siostry, surową, ale kochającą matkę, ciotkę i służbę. Niestety to zubożała szlachta, a jedyną szansą na wzbogacenie się jest spadek, obiecany Małgosi przez dziadka. Pieniądze i włości przypadną jej jednak tylko, gdy wyjdzie za mąż. Zaraz po przybyciu poznaje więc swojego przyszłego męża - podstarzałego pana Stanisława. Szok kulturowy jest dla Małgosi ogromny. Dla dziewczyny wszystko jest nowe - poczynając od strojów, na obyczajach kończąc. Dziewczyna zaskoczona jest monotonią życia, ilością pracy fizycznej, opieką lekarską - wszystkim dosłownie. Stopniowo jednak akceptuje swój los i postanawia korzystać z tej sytuacji, ile się da, wierząc, że jest to stan tymczasowy. Jej sposób mówienia i zachowania nie przystaje do epoki jednak tak bardzo, że matka wzywa lekarza i księdza, by odprawił nad odmienioną córką egzorcyzmy.

Małgosia trwając przy swoich postanowieniu wyciągnięcia jak największych korzyści z pobytu w przeszłości, chce zaimponować swoim szkolnym koleżankom i rozkochać w sobie napotkanych młodych mężczyzn, co zakończy się zupełnie inaczej niż planowała. Jej nieznajomość tła kulturowego i lekkomyślność doprowadzą niemal do katastrofy, a dziewczyna orientuje się, że polubiła swoje spokojne życie, matkę i siostry.

Co ciekawe, autorce udaje się całkiem rozsądnie uzasadnić przenosiny dziewczyny w przeszłość - w tym celu wprowadza do powieści Dytko. To jeden z magicznych stworów, w które wierzyli ówcześnie ludzie i który odpowiedzialny jest za całe zamieszanie.

Książka mogłaby trącić moralnymi pouczeniami i w zasadzie takie przesłanie się w niej kryje, ale Nowackiej udało się je przemycić bardzo sprytnie i nienachalnie. Ja przede wszystkim świetnie się bawiłam podczas lektury, podziwiając autorkę za doskonałe przedstawienie realiów życia w XVII wieku - nie tylko w domu szlacheckim, ale i na wsi czy w dworku bogatego wuja.

Moja ocena: 5/6

Ewa Nowacka, Małgosia contra Małgosia, 271 str., Nasza Księgarnia, Warszawa 1975.

10 komentarzy:

  1. Ja chyba wolę Godzinę pąsowej róży, chociaż Anda denerwuje mnie bardziej niż Małgosia :) I chyba to się dzieje w XVII wieku?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, masz rację, w XVII, za Sobieskiego. Nie pamiętam nic a nic z Godziny pąsowej róży - też trzeba powtórzyć.

      Usuń
  2. Warto, chociaż się zestarzało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie mam swojego egzemplarza, trzeba będzie znowu na allegro.

      Usuń
    2. Można i ebooka za grosze nabyć.

      Usuń
    3. O nie wiedziałam, to raczej ebooka spróbuję.

      Usuń
    4. https://upolujebooka.pl/oferta,91003,godzina_pasowej_rozy.html

      Usuń
    5. Ale kusisz :P

      Usuń
    6. No przecież się nie zmarnuje :D

      Usuń
    7. No nie... no dobra, jutro kupię :)

      Usuń