czwartek, 21 marca 2019

"Hen. Na północy Norwegii" Ilona Wiśniewska


Z przyjemnością sięgnęłam po kolejny norweski reportaż Ilony Wiśniewskiej. Białe ujęło mnie formą, lakonicznością, zmysłem obserwacji autorki i oczywiście tematem. Hen w pewnym sensie jest podobne, ale jednak w moim odczuciu zabrakło tej książce świeżości, a może tematyka Białego bardziej mnie zainteresowała?

W Hen Wiśniewska opisuje północ Norwegii, tę najpółnocniejszą północ. Daleką, ciemną, zimną, opuszczoną, taką, gdzie nawet Norwedzy nie jeżdżą. Północ czasem bardziej rosyjską niż norweską, a na pewno bardziej saamską. Północ, która zaznała grozy II wojny światowej bardziej niż jakakolwiek inna część Norwegii. Północ, gdzie z wioski do wioski pokonuje się bezdrożami dziesiątki kilometrów, gdzie trudno znaleźć bratnią duszę, a czasem jakąkolwiek duszę. Podziwiam Wiśniewską za talent do rozmawiania, za samozaparcie, bo jej rozmówcy często nie są chętni do dzielenia się swoim życiem, przeżyciami czy przemyśleniami. Bardzo często to pomysł, nietypowe zachowanie, upór skłaniają ich do mówienia, pomagają stopić pierwsze lody. Autorka wie, jak to zrobić. Potrafi słuchać i zadawać odpowiednie pytania. A czytelnikowi usnuć z tego, co usłyszała, opowieść o mało znanej krainie. 

Północ Wiśniewskiej jest ponura, smutna, beznadziejna, ciemna. Depresyjna. Mimo to autorka opowiada o niej z sympatii i otuchą. Z fascynacją kulturą, językiem, odmiennością Finnmarku. Przyznam, że najbardziej ciekawiła mnie historia Saamów - Norwegowie niestety nie mogą pochwalić się tolerancją i akceptacją. Dzięki Wiśniewskiej dowiedziałam się wiele nowego o samych Saamach, ale także o specyficznej historii Finnmarku. I w zasadzie to mi wystarczy - tego oczekuję od każdego reportażu, a właściwie od każdej powieści. Teraz nie pozostaje mi nic innego, niż sięgnąć po Lud.

Moja ocena: 4/6

Ilona Wiśniewska, Hen. Na północy Norwegii, 248 str., Czarne 2016.

2 komentarze: