piątek, 29 marca 2019

"Petsamo" Arnaldur Indriðason


Czytanie kolejnych książek Indriðasona jest trochę jak czytanie Jeżycjady. Jest coraz słabiej, intryga szyta coraz grubszymi nićmi, ale ja brnę dalej. Kryminały Islandczyka, szczególnie ta seria, której akcja rozgrywa się w czasie II wojny światowej, mają jedną, niezaprzeczalną zaletę. Otóż, w lekki sposób przedstawiają mało znaną historię tej wyspy. Szczególnie ciekawe są nastroje w społeczeństwie, stosunki między okupującymi Islandię Amerykanami a mieszkańcami, a także nazistowskie resentymenty. Ten właśnie koloryt najbardziej mnie przyciąga, poza sentymentem do autora.

Ponownie Flóvent i Thorson prowadzą razem śledztwo, ten pierwszy z ramienia policji w Reykjavíku, ten drugi jako żołnierz i z pochodzenia Islandczyk. W zasadzie prowadzą oni kilka spraw, które pozornie nie są ze sobą powiązane. Przed lokalem o bardzo wątpliwej opinii, do którego chętnie przychodzą zabawić się żołnierze, zostaje znalezione zmasakrowane ciało młodego mężczyzny. Okazuje się, że zaginęła także kobieta, która świadczyła żołnierzom usługi jako prostytutka. Równocześnie na jednej z plaż odnaleziono ciało mężczyzny - prawdopodobnie samobójcy. Przypadkiem jednak zostaje poddany badaniom szpik denata, co wykazuje, że zmarłemu podano przed śmiercią środek zwiotczający mięśnie. Trzy pozornie niepowiązane sprawy - każda z nich jednak głęboko osadzona w sytuacji wojny.

Autor relacjonuje śledztwo, naprzemiennie oddając głos pewnej kobiecie, która dwa lata wcześniej, tuż po wybuchu II wojny światowej załapała się na ostatni rejs do Islandii. Ta podróż, znana pod nazwą Petsamo, była wyjątkowa w swoim rodzaju - mieszkający lub uczący się w Danii czy Norwegii Islandczycy mogli wrócić do kraju na czas wojny. Podczas tego rejsu ginie jeden z pasażerów, a narratorka dowiaduje się, że jej narzeczony został aresztowany przez gestapo.

Te wątki są faktycznie ciekawe, ale samo prowadzenie akcji przez Arnaldura nudne. Islandczyk nigdy nie był specjalistą od dialogów, ale mam wrażenie, że w tej serii osiągnął szczyt drętwoty. Pytania Flóventa, jakie zadaje w ramach śledztwa, są wręcz dziecinne, a nagromadzenie przypadków, które prowadzi do zakończenia dochodzenia, kuriozalne.

Na szczęście Indriðasona słucham, więc łatwiej łykam tę miałkość narracji.

Moja ocena: 3/6

Arnaldur Indriðason, Graue Nächte, tł. Anika Wolff, 432 str., czyt. Walter Kreye, Lübbe Audio 2018.

1 komentarz:

  1. Good day !!
    We are Christian Organization formed to help people in need of help,such as
    financial assistance, Do you need a loan to pay your bills? Do you need
    Personal Business Car or Student loans? Need a loan for various other
    purposes? If yes contact us today.
    Please these is for serious minded and God fearing People.
    Email: (jacksonwaltonloancompany@gmail.com)
    Text or call: +1-586-331-5557.
    Address is 68 Fremont Ave Penrose CO, 81240.

    OdpowiedzUsuń