czwartek, 17 września 2020

"Dzban ciotki Becky" Lucy M. Montgomery

 


Na fali czytania powieści Montgomery sięgnęłam po tę, dotąd mi nieznaną, książkę. Przyznać muszę jednak, że była to lektura nad wyraz męcząca i długa. Montgomery nie udało się wyjść ponad sentymentalny schemat, a przyjemności z czytania nie przysłużyła się tytułowa plątanina charakterów, postaci i imion. 

Ciotka Becky to seniorka dwóch rodów, które od wielu lat praktykują lżejszą wersję kazirodztwa. Na słynnych podwieczorkach u ciotki spotykają się wszyscy przedstawiciele powiązanych ze sobą ściśle rodów, co jest świetną okazją do wyśmiewania ich przywar, do plotkowania i obserwowania kto, z kim i co. Ciotka Becky szykuje się jednak do umierania i wzywa ród po raz ostatni, by zdecydować komu przekaże słynny dzban - rodzinną pamiątkę. Ciekawość, zawiść i chciwość pędzą wszystkich krewnych na to mało ciekawe i przyjemne spotkanie. Ciotka oczywiście wystrychnie wszystkich na dudka, bo oprócz tego, że przekaże wybranym krewnym niektóre ze swoich bibelotów (przeważnie prezent jest nietrafiony), nie ogłosi spadkobiercy dzbanu. Za to ogłosi kilka przykazań, według których chętni na dzban mają żyć, pozostawiając przedmiot w rękach jednego z mężczyzn, który po roku od jej śmierci przekaże go wybrankowi. 

Zakaz przeklinania, obowiązek żeniaczki i inne bezsensowne nakazy będą miały wpływ na chciwych krewnych, do tego stopnia, że kawalerowie i stare panny na siłę będą chcieli się żenić. Na tym tle Montgomery szkicuje bliżej historię niektórych z członków rodów. Jest małżeństwo, które nie spędziło ze sobą ani dnia na skutek kłótni po przekroczeniu progu nowego domu tuż po uczcie weselnej. Przez dziesięć lat nie udało im się wyjaśnić tego konfliktu, którego istoty nikt nie zna, co oczywiście jest świetną pożywką do plotek. Jest osiemnastolatka beznadziejnie i romantycznie zakochana w chłopaku z innego rodu, co nie podoba się jej krewnym. Jest para starych kawalerów, która dotychczas wiodła spokojne życie pod jednym dachem, aż kłótnia o dzban i nakazy ciotki Becky ich rozdzieli. Jest romantyczna pięćdziesięciolatka, która pisze wiersze i marzy o własnym domku. Jest sierota, chłopak niecnie wykorzystywany przez wuja i ciotkę, samotny, niekochany, nieszczęśliwy.

Czytając tę książkę, trzeba mieć mocne nerwy, by znieść taką ilość romantyczno-cukierkowych bzdur, obłudy i plotkarstwa oraz nie pogubić się w nudnych perypetiach wujków, ciotek, kuzynek i kuzynów. Polecam tylko zagorzałym miłośniczkom i miłośnikom Montgomery.

Moja ocena: 3/6

Lucy M. Montgomery, A Tangled Web, 288 str., Seal Books 1989.

12 komentarzy:

  1. Oj, musiało Ci bardzo dogryźć :) Akurat plotkarskie imprezy u ciotuni są najlepszą częścią Dzbana, potem jest jazda w dół i robi się absurdalnie. Zawsze się zastanawiałem, czy to klimat Wyspy sprawia, że wszyscy tam głupieją ze szczętem w kwestiach drobnych nieporozumień i ślinią się na widok niegustownych bibelotów (wszystkie te Gogi i Magogi w Ani i jakieś dramy z powodu stłuczonych półmisków). Szkoda, że się zniechęciłaś, bo Błękitny Zamek to jest odrębna jakość u LMM. Ale odczekaj spokojnie jakiś czas.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te imprezy są jeszcze ok, cała reszta straszna. Ten standardzik, że szczęście tylko w małżeństwie, ta ślepa miłość od pierwszego wejrzenia, przewidywalne konflikty. Błękitny przeczytam, ale może jednak nie teraz.

      Usuń
    2. Niestety poza chyba ciotką Becky, a i to w migawkach, żadna postać nie została przez autorkę pogłębiona, same szablony, wszystkich już widzieliśmy w innych jej książkach. Zamek jest nasycony ostrą goryczą, chociaż finałowy happy end trochę zgrzyta.

      Usuń
    3. Trafna uwaga. Tylko ciotka ma jakiś tam charakter. ta podstarzała panna, która uwielbia wiersze i opuszczony domek mi Emilkę przypominała.

      Usuń
    4. Małgorzata, tak, ona ma potencjał, ale też ją autorka topi w sentymentach.

      Usuń
    5. Oh nawet zapomniałam imienia, zgoda co do reszty.

      Usuń
  2. Na razie pozostaję jedynie na znajomości Ani z Zielonego Wzgórza, która mimo całej swej sentymentalności i naiwności do dziś (może do wczoraj, bo nie czytałam od kilku lat) stanowi miłe wspomnienie jednej z pierwszych lektur.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie tak samo, choć jeszcze do Ani nie wróciłam, planuję niebawem.

      Usuń
  3. Nie słyszałam o tej książce. W sumie ciekawie poznać inne tutuły autorstwa pani Montgomery

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, na pewno ciekawie, ale nie wszystkie jednak zachwycają.

      Usuń
  4. Ojoj... Z jednej strony mam chęć przeczytać, bo to Montgomery, moja dziecięca idolka, a o tej książce nie słyszałam. :) Ale z drugiej trochę mnie zniechęciłaś. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale jednak przeczytaj, najwyżej nie dokończysz ;P

      Usuń