Kulinarny kryminał to dla mnie nowość, a kryminał, którego akcja rozgrywa się w Luksemburgu to już nowość całkowita. Xavier Kiffer to wyśmienity kucharz, z potencjałem na gwiazdki i splendory, ale woli prowadzić małą restauracyjkę z regionalną kuchnią w swoim rodzinnym Luksemburgu. Jego życie toczy się powoli, bez większych fajerwerków, za to z mnóstwem dobrego jedzenia, trunków i rozmów z przyjacielem - Finem pracującym w Komisji Europejskiej. I pewnie kolejne dni przebiegały by tak samo, gdyby nie niespodziewany gość. Kelner i Xavier słusznie podejrzewają, że jest nim słynny krytyk kulinarny. Ta wizyta jest zaskakująca, bo Kiffer nie pretenduje do żadnych gwiazdek i nie ma ochoty na stres związany z ich utrzymaniem. Jeszcze bardziej zaskakująca jest jednak nagła śmierć krytyka podczas kolacji w restauracji.
Luksemburska policja rozpoczyna śledztwo, Xavier znajduje się nawet na liście podejrzanych, ale sprawa nie daje mu spokoju i we współpracy z Pekką, fińskim przyjacielem, rozpoczyna swoje własne dochodzenie. Najpierw kontaktuje się ze sławnym paryskim czasopismem kulinarnym, dla którego pracował krytyk i dowiaduje się, że odwiedził on dzień wcześniej mentora i nauczyciela Kiffera. Xavier wyrusza więc do Paryża, gdzie poznaje uroczą szefową czasopisma a następnie do swojego mentora. Na miejscu okazuje się, że restauracja spłonęła, a Paul zaginął. Kucharz zna jednak tajną kuchnię przyjaciela, w której odnajduje dziwny owoc. Nawet się nie spodziewa, jak wielką rolę tajemniczy owoc odegra w całym śledztwie. Okazuje się bowiem, że ta rzadka roślina ma niezwykłe właściwości wzmacniające smak potraw.
To uroczy kryminał, pełen dobrego jadła i trunków, rozmów, francuskich określeń ze świata kuchni na najwyższym poziomie, w którym jednak nie brakuje także ciekawej akcji. Jej osadzenie w Luksemburgu także nie jest przypadkowe, bo miasto i jego architektura odgrywają tu sporą rolę. Autor ponadto posługuje się kilkoma językami i dialektami - oprócz niemieckiego i francuskiego mnóstwo tu luksemburskiego, dialektu szwabskiego i szwajcarskiego. Ogromne wyzwanie dla lektora, który z tym zadaniem świetnie sobie poradził! Dla czytelnika to natomiast kopalnia ciekawostek (zwłaszcza z zakresu produkcji żywności) i językowa rozkosz.
Moja ocena: 4/6
Tom Hillenbrand, Die Teufelsfrucht, czyt. Gregor Weber, 304 str., Audible Studios 2017.
Być może w przyszłości sięgnę po tą powieść, ale jak na razie czytelniczo jestem w zupełnie innych rejonach literatury.
OdpowiedzUsuńPolecam, bardzo przyjemna.
Usuń