Temat macierzyństwa, a właściwie chęci posiadania dziecka uważam od dawna za interesujący. Kobiety poniekąd z automatu wpadają w rolę matki, bezrefleksyjnie przejmując oczekiwania społeczne za własne pragnienie. Oczywiście nie wszystkie, ale jednak bardzo wyraźnie czuć tę presję i to właśnie te kobiety, które dzieci nie chcą, często zmuszane są do wyjaśniania swojej postawy.
Sheila Heti w swojej powieści rozprawia się właśnie z tą kwestią, opisując ja z perspektywy kobiety po trzydziestce i pisarki, nie pomijając takich aspektów jak jej związek oraz stosunek do matki. Heti nigdy nie pragnęła mieć dzieci, ale liczne koleżanki i znajome poniekąd wepchnęły ją w rozterki. Wraz z kolejnymi ciążami i spotkaniami wahanie Heti rośnie do tego stopnia, że staje się obsesją.
Ta książka to zbiór jej zapisków, krótkie eseje, ale także opisy rozmów z innymi kobietami, z partnerem, z matką oraz krótki szkic historii rodziny. Heti wciąż obraca się wokół tego samego tematu. Początkowo jej rozważania są ciekawe, wiele spostrzeżeń bardzo celnych a jej rozterki całkowicie zrozumiałe. Z czasem jednak książka robi się męcząca, szczególnie gdy autorka odwołuje się do wróżb i snów. Ten aspekt jest zupełnie niepotrzebny i z krytycznych esejów tworzy poniekąd farsę. Myślę, że gdybym czytała tę książkę, podkreśliłabym kilka myśli, ale tylko kilka. Zbyt dużo tu kręcenia się w kółko, nadmiernego analizowania, kombinowania, wracania do tych samych myśli. Spodziewałam się książki dużo bardziej odkrywczej.
Moja ocena: 3/6
Sheila Heti, Mutterschaft, tł. Thomas Überhoff, czyt. Claudia Michelsen, 320 str., Finch&Zebra Verlag 2019.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz