piątek, 25 lutego 2022

"Czasomierze" David Mitchell

 


Po Atlasie chmur dałam Davidowi Mitchellowi jeszcze jedną szansę. Zdecydowałam się jednak na audiobook, bo wiedziałam, że czeka mnie ogromne tomiszcze i że być może ponownie nie zostanę wielbicielką prozy Anglika. I faktycznie - proza Mitchella to nie jest moja bajka. 
Czasomierze to w swym głównym wątku historia Holly Sykes - historia dość banalna. Dziewczyna ma chłopaka, rodzicom się to nie podoba, następuje kłótnia, dziewczyna ucieka z domu, do tego jest w ciąży, potem dziewczyna zarabia, zbierając truskawki, ginie jej brat, wraca do domu, nie kończy szkoły, wyjeżdża do Francji, gdzie pracuje w gastronomii itd. Fajnie się to czyta, ale to nie jest nic, co zachwyca i wciąga. Mitchell dodaje tej historii pieprzu i werwy, wprowadzając wątki paranormalne. Otóż Holly posiada takie zdolności, co jeszcze samo w sobie nie jest porywające, bo książek na ten temat jest bezliku. Co z założenia ma być ciekawe i jak się domyślam po entuzjastycznych recenzjach uwiodło wielu czytelników jest tocząca się wojna między Horologami i Anachoretami. Jedni i drudzy mają zdolności odradzania się pod postacią przeróżnych osób. Po śmierci nigdy nie wiedzą, w jakim miejscu na ziemi się odrodzą. Nie wchodząc w szczegóły, to odwieczna walka Dobra i Zła, w którą Holly zostaje wplątana i która rozwiązuje zagadkę zaginięcia jej brata.

No niestety, nie lubię wątków fantastycznych, co nie oznacza, że nie lubię fantasy. Owszem, jeśli to książka stricte fantasy, ale jeśli jest to zwyczajna powieść, w której nagle wyskakują "duchy", to niestety, ja tego nie kupuję. Oczywiście rozumiem, czego metaforą ta historia ma być - jak zawsze chodzi o wybory, o wpływ na losy świata, o konsekwencje naszych czynów. I faktycznie ostatnia część powieści, której akcja dzieje się w połowie XXI wieku pokazuje te konsekwencje nader wyraźnie i w swojej dystopijnej wizji jest najciekawsza i w moim przypadku miała działanie bardzo dołujące i zasmucające. Wolałabym, żeby autor skupił się na tej tematyce i odpuścił całą fantastyczną otoczkę, ale wtedy oczywiście byłaby to zupełnie inna książka. 

Zdecydowanie rozumiem, że ten rodzaj prozy może się podobać, że wykreowany przez Mitchella świat może mieć działanie przyciągające, że można się w nim zatopić na długie wieczory - to po prostu nie jest mój typ literatury. Doceniam natomiast styl, fantazję, inwencję autora. 

Moja ocena: 3/6

David Mitchell, Die Knochenuhren, tł. Volker Oldenburg, 816 str., czyt. Johannes Steck, Kuebler Verlag 2019.

1 komentarz: