niedziela, 16 października 2022

"Dziewczyna" Angelika Klüssendorf

 


Dziewczyna nie ma imienia, ma za to młodszego brata, a potem jeszcze jednego i matkę, i ojca. Poza imieniem nie ma jeszcze wielu rzeczy. Na przykład miłości, czułości, zrozumienia, opieki, oparcia. To, co ma nie zrównoważy tego, czego nie ma. No bo jak przemoc, alkohol, obowiązki i bieda mają stanąć w szranki z miłością i spokojem? Nie ma też co wierzyć w to, że coś się zmieni. Matka zawsze będzie matką. Tą matką, którą nigdy nią nie chciała być. Matką, która stawia na piwo i kolejnych facetów, na ulotne chwile szczęścia. Ta matka widzi w dzieciach problem, zawalidrogi i obiekty do wyśmiewania. Tak dorasta dziewczyna. Nie zna innego życia, bo przyjaciółek też nie ma. Stara sobie jakoś radzić w życiu, ale wszystkie próby nie mają szans na sukces. Nastolatka nie ma siły i oparcia, by na stałe zmienić cokolwiek we własnym życiu. Zmęczona opieką nad niemowlakiem, noszeniem w nocy piwa, sprzątaniem i ciągłym życiem w strachu przed tym, co wymyśli matka, nie ma sił na zajęcie się sobą. 

Oparcia nie znajdzie też w szkole, ani na policji, ani w domu dziecka. Będzie go więc szukać w książkach i marzeniach, bo to jedyne, co jej zostaje. Nawet jeśli wie, że jej marzenia nigdy się nie spełnią, dzięki nim jeszcze żyje. 

Ta powieść fizycznie boli. Boli potwornie świadomość, że wiele dzieci ma taką codzienność. Klüssendorf bardzo sugestywnie i autentycznie pokazuje codzienność dziewczyny, jej myśli, wewnętrzną walkę, zależność, upadki i próby zmian swojego życia. Dodatkowego wymiaru nadaje książce kontekst NRD - to właśnie tam dorasta dziewczyna i w tym systemie próbuje znaleźć dla siebie miejsce.

Proza Klüssendorf jest bardzo sugestywna, język potoczysty, autentyczny. Nie ma tu żadnych fałszywych nut, od pierwszej strony uwierzyłam, że przemawia do mnie dwunastolatka. Świetna rzecz, bolesna, ale warto przeczytać.

Moja ocena: 6/6

Angelika Klüssendorf, Das Mädchen, 182 str., Kiepenheuer & Witsch 2011.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz