Główna bohaterka powieści ma czterdzieści pięć lat i planuje podróż z Los Angeles do Nowego Jorku. Niespodziewany zastrzyk pieniędzy chce spożytkować na tygodniowy pobyt w Wielkim Jabłku, a podróż planuje odbyć samochodem. To oznacza dłuższe rozstanie z mężem i dzieckiem. Po długim planowaniu wreszcie wyrusza, ale dociera zaledwie do przedmieść Los Angeles. Przewidywane niemal trzy tygodnie urlopu spędza w Monrovii – niewielkim miasteczku rzut beretem od jej domu, gdzie zaczyna odkrywać własne pragnienia, szczególnie te seksualne.
Ta wyprawa odmieni życie kobiety, zwłaszcza to intymne oraz relację z mężem. Będzie ona poszukiwać sensu swojej egzystencji, ale i definiować swoje potrzeby i relację z własnym ja. Jako że to wiek dość przełomowy w życiu kobiety, July pisze sporo o menopauzie, zmianach w ciele i duszy, seksualności – jednym słowem to powieść o kryzysie wieku średniego w żeńskim wydaniu. I taka rzecz miała duże szanse trafić w mój gust, szczególnie że pisarstwo July znam i cenię. Jednak tu pasuję. Mimo że w głównej bohaterce zachodzą zmiany wewnętrzne, to wydają się być sprowadzone do seksualności właśnie. July wplotła w narrację ogromną ilość opisów seksu wszelkiego rodzaju. bez wyraźnej potrzeby. Żeby były one jeszcze w jakiś sposób podniecające, ciekawe, zachęcające, ale są całkowicie beznamiętne i wydają się służyć tylko sztuce dla sztuki. Dużo ciekawszy wydaje się być wątek traumatycznych przeżyć kobiety związanych z narodzinami dziecka. Rzadka i nagła patologia (krwotok płodowo-matczyny) zazwyczaj stanowi śmierć noworodka, co odbiło się na zdrowiu psychicznym matki. Męczona flashbackami bohaterka musi sobie radzić z tą sytuacją, a wspólnota przeżyć jest tu jednym z ważnych czynników. Wolałabym, żeby July bardziej rozpracowała ten temat. Podobnie ma się rzecz z dzieckiem, które wychowywane jest neutralnie płciowo, niestety nie dostajemy żadnego wyjaśnienia tego stanu rzeczy.
Podsumowując, niestety ta powieść do mnie nie trafiła. Nie kupuję jej przesłania, o ile w ogóle jakieś ma, razi mnie przerost formy nad treścią, ale nie przeszkadza jej rzekoma "dziwaczność" – akurat ona pasuje i do bohaterki, i do środowiska, w którym się obraca.
Moja ocena: 3/6
Miranda July, Na czworakach, tł. Kaja Gucio, 448 str., Wydawnictwo Pauza 2024.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz