Ośmioletni Saba emigruje wraz ze starszym bratem i ojcem do Wielkiej Brytanii. Opuszczają toczone wojną Tbilisi, na paszport dla matki nie starczyło pieniędzy. Podczas gdy ojciec chwyta się każdej pracy, by zarobić na wyjazd Eki, chłopcy nawiązują głęboką więź. Gdy dorastają, ojciec Irakli wyjeżdża do Gruzji. Nie jest to pierwsze podejście, mężczyzna boi się tego wyjazdu i jak się okazuje, słusznie, bo nie wraca. Najpierw w ślad za ojcem wyjeżdża Sandro, ale i on nie wraca. Wtedy nadchodzi czas na Sabę, który wybiera się do Gruzji ze ściśniętym sercem. Cała wyprawa od początku jest dziwna, mężczyzna spotyka podejrzane osoby, a na lotnisku zostaje zatrzymany jego paszport. Saba jakoś sobie radzi i na szczęście trafia na Dymitra – taksówkarza z Osetii, który mu pomaga i oferuje nocleg. Wtedy rozpoczynają się prawdziwe podchody, bo okazuje się, że Sandro pozostawił bratu wskazówki, odwołując się do zabaw z dzieciństwa. Saba porusza się w innym świecie – równocześnie znanym i nieznanym. Powoli wyłuskuje znane miejsca, domy, ludzi, ale ma poczucie, że nic nie jest takie same. W tych poszukiwaniach towarzyszą mu głosy z przeszłości, osób, które nie żyją. Krok po kroku Vardiashvili odsłania historię rodziny, miasta, kraju, nie stroniąc od brutalnych opisów. Poszukiwania brata i ojca zaprowadzą mężczyznę w góry i do Osetii, gdzie trafi na żołnierzy, biedę, wspaniałe krajobrazy i duchy z przeszłości.
Mimo że zapewnie nie taki był zamiar autora, ja nadałabym tej powieści miano przygodowej. Vardiashvili wpakował w nią bowiem wiele zwrotów akcji, za wiele, co odbiera jej realizmu. Udało mu się jednak poruszyć we mnie wiele emocji – pisze wszak o krzywdzie dzieci, konsekwencjach wojny i rozpaczy rodziców. Trudno w obliczu takich opisów pozostać obojętną. Ważnym kompleksem tematycznym jest także emigracja i utrata tożsamości. Saba jest już Anglikiem, ale Gruzja wciąż w nim tkwi, zwłaszcza że jego przeszłość to nie tylko ckliwe wspomnienia z dzieciństwa, ale wojna i utrata: najlepszej koleżanki, rodziny i matki.
Ta powieść zasadzona jest na metaforze baśni o Jasiu i Małgosi, a ogromną rolę odgrywa tu tytułowy las – zarówno ogród botaniczny w Tbilisi jak i ten na granicy z Osetią, ale i rodzeństwo, które porozumiewa się pozostawiając sobie okruchy wiadomości. To udany zabieg literacki, szczególnie, że autor powołuje się na wiele cytatów z literatury, a intertekstualność zawsze mnie pociąga.
Ciekawa pozycja. Wobec dużego zainteresowania Gruzją w Polsce, przydałby się przekład.
Moja ocena: 4/6
Leo Vardiashvili, Vor einem grossen Walde, tł. Wibke Kuhn, 464 str., Claassen 2023.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz