wtorek, 17 czerwca 2025

"Lautlose Feinde. Lost in Fuseta" Gil Ribeiro


Jako że to już siódmy tom tej serii, musiałam oczywiście po niego sięgnąć, choćby po to, żeby poznać dalsze losy głównych bohaterów. I właściwie tylko one były w tym kryminale ciekawe, choć mam wrażenie, że i tu autor wypstrykał się z pomysłów. Jest koniec września – Leander i Soraia biorą ślub, ich podróż poślubna zostaje jednak przesunięta z powodu gęstej mgły (we wrześniu? w Faro?, nie wierzę). I dobrze, bo w Algrave zaczynają się dziać dziwne rzeczy – najpierw uprowadzona zostaje dziewczynka, a jej dziadek zamordowany. Później ginie inna osoba, utopiona w wannie w wyrafinowany sposób (wannę wypełniono kostkami lodu, a jej podano lek powodujący gorączkę). 
Ribeiro prowadzi akcję dwutorowo, pokazując działania siatki szpiegowskiej, która planuje przejęcie amerykańskiego transpondera używanego w myśliwcach do rozpoznawania wroga. Ten wątek jest dość zagmatwany, bo mamy dwie pary szpiegowskie, ponadto jedna z osób używa innych danych, więc łatwo się tu pogubić. Autor wprawdzie zamieścił na początku spis postaci, ale w przypadku e-booka na wiele się to nie zdało. 
Sama intryga wydała mi się być mało realistyczna, zbyt zagmatwana i zwyczajnie nudna, nawet rozwiązanie zagadki nie było zaskoczeniem. Dużo bardziej ciekawiły mnie rozdziały o znanych już z tego cyklu postaciach, ale i tu nie było zachwytu. Na początku denerwowały liczne powtórzenia, mające na celu przypomnieć kto jest kim i dlaczego – tak jakby ktoś faktycznie rozpoczynał lekturę tego cyklu od siódmego tomu! Ribeiro stawia na stare chwyty, ale niestety u mnie nastąpił już moment znudzenia – Duarte jako pyszny głupek już nie śmieszy, pociągłe spojrzenia między Gracianą a Carlosem nie iskrzą, a wypadek Sorai tuż po ślubie przelał szalę nierealności. 
Najbardziej jednak drażniły mnie lapsusy językowe. O ile na początku cyklu byłam w stanie je wybaczyć, to w siódmym tomie świadczą już tylko o niefrasobliwości autora. Skoro osadza on swoje kryminały w portugalskim Algarve, to oczekuję, że nie będzie tu żadnych potknięć językowych, zwłaszcza, że wstawki w języku portugalskim to rzadkość. Tymczasem jest tu złe użycie trybu rozkazującego – dziadek zwraca się do wnuczki w sposób formalny, jest złe słowo w tytule konkursu na policjanta roku, ale najgorszy jest ponownie dobór imion. Ribeiro myli pisownię (Magdalena zamiast Madalena, Matilda zamiast Matilde), nie nadaje imion stosownie do wieku postaci, ale dobiera ekstremalnie rzadkie imiona. Dla osoby nie znającej języka czy Algarve mogą to być drobnostki, ale mnie zdecydowanie psuły lekturę. 
Wiadomo, że cykl będę dalej ciągnąć, bo ciekawią mnie losy bohaterów oraz bliski jest mi anturaż, ale zachwyt zostawiłam przy poprzednich tomach.

Moja ocena: 3/6

Gil Ribeiro, Lautlose Feinde. Lost in Fuseta, 371 str., Kiepenheuer & Witsch 2025.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz