wtorek, 29 listopada 2011

"Zaginiona owieczka" Caroline Jayne Church



Mały pastuszek troszczy się o swoje stado owiec - pasie je na zielonej trawie i chodzi z nimi do wodopoju. Pewnego dnia zaginęła jedna z owieczek - pastuszek jest smutny i wyrusza na poszukiwania. Po drodze spotyka dzikie zwierzęta i wędruje po kamienistym trakcie. 

Mały czytelnik nie tylko słucha historii ale także doświadcza przygód pastuszka i jego owieczek za pomocą dotyku - trawka jest miła i delikatna, woda srebrzysta, kamienie twarde, a wełna owieczki bardzo puchata. Grube kartonowe strony są odporne na eksperymenty Dwulatka, a tekst przystępny i bez zbędnych dłużyzn.

Popatrzcie, które strony zainteresowały mojego syna:




Caroline Jayne Church, Zaginiona owieczka, tł. Krzysztof Pachocki, Wydawnictwo Święty Wojciech 2011.

"Modlitwy małych rączek. Dobranoc" Lois Rock



Tę książkę czytam niemal codziennie z moim Dwulatkiem, choć nie ukrywam, że Sześciolatka również się jej dokładnie przyjrzała i towarzyszyła nam we wspólnej lekturze.

Seria "Modlitwy małych rączek"obejmuje cztery pozycje. Każda książka wykonana jest z grubego, kartonowego papieru - tytułowe małe rączki na pewno poradzą sobie z przewracaniem kartek. Każda strona zawiera króciutką modlitwę, a obok niej zadanie dla malucha. Gdy mama czyta tekst, dziecko może wyjmować i dotykać ruchome elementy po drugiej stronie, na przykład duże serce czy misia. Ruchome elementy wypełnione są miłym materiałem, tak że dziecko może obcować z książką również za pomocą zmysłu dotyku. Warto zwrócić uwagę, że książka nie jest "przegadana" - nawet bardzo żywe dziecko będzie w stanie wysłuchać tekstu. 

Dotychczas korzystaliśmy z takich książek w języku niemieckim, to pierwsza polska pozycja tego typu, którą mamy okazję poznać. Zobaczcie sami, jakim powodzeniem cieszy się u mojego syna:




Polecamy!

Lois Rock, Kay Widdowson, Modlitwy małych rączek. Dobranoc, tł. Krzysztof Pachocki, Wydawnictwo Święty Wojciech 2011.

poniedziałek, 28 listopada 2011

"Wrota" John Connolly



Dwa zaprzyjaźnione małżeństwa urządzają sobie seans spirytystyczny - niewielka ekstrawagancja znudzonych przyjaciół, która wymyka się im spod kontroli. Okazuje się, że niechcący otwierają wrota do piekła. Równocześnie Wielki Zderzacz Hadronów, mieszczący się w CERN w Szwajcarii, zaczyna się dziwnie zachowywać. Naukowcy obserwują niekontrolowane wymknięcie się energii. Bez wątpienia te dwa wydarzenia są ze sobą powiązane, a ich konsekwencje będą dla naszej planety katastrofalne.

Na szczęście wydarzenia w piwnicy wielbicieli spirytyzmu obserwuje rezolutny jedenastolatek Samuel i jego niemniej zadziorny jamnik. Chłopiec wprawdzie wpada w tarapaty ale dzięki swojej wiedzy ma szanse, by uratować Ziemię przed najazdem zła. We "Wrotach" roi się od potworów, demonów, trupów, oślizgłych macek i klekoczących kośćmi szkieletów. Owa forpoczta Jego Złowrogości atakuje niewielkie miasteczko rodzinne Samuela dokładnie w Halloween. Sugestywne, miejscami obrzydliwe opisy pięknie komponują się z atmosferą tego święta:)

Connolly nie szczędzi jednak także naukowych faktów - począwszy od historii powstania Wszechświata, poprzez istotę czarnych dziur, tuneli czasoprzestrzennych czy ciemnej materii - wszystkie te zjawiska opisuje przystępnie i dowcipnie. 
Nawet osoby omijające fizykę wielkim łukiem są w stanie zrozumieć jego wywody i co więcej zainteresować się tą tematyką (sprawdziłam na własnej skórze).

Connolly pisze wartko, bogatym językiem - liczne dygresje, przypisy, skrzący się dowcip umilają lekturę. "Wrota" czyta się błyskawicznie, dla wytrawnego czytelnika to lektura na jeden zimowy wieczór.
Docenić koniecznie trzeba pracę tłumaczki - poradziła sobie naprawdę wyśmienicie, wszak autor naszpikował powieść wieloma neologizmami i humorem słownym. 

Powieść Connollego ma jednak jedną, moim zdaniem sporą, wadę - zbyt przypomina styl Pratchetta i dlatego zabrakło mi w niej elementu zaskoczenia, nowatorskości. Powieść skierowana jest do młodzieży i myślę, że to dobry pomysł - są szanse, że trafi do czytelników, którzy nie poznali Świata Dysku i zachwycą się sposobem pisania Connollego. Ja niestety ciągle nie mogłam się wyzbyć wrażenia, że "Wrota" na płaszczyźnie stylistycznej są bladą kalką mistrza fantasy.

Moja ocena: 4/6

John Connolly, "Wrota", tł. Elżbieta Gałązka-Salamon, 302 str., Wydawnictwo Niebieska Studnia 2011.

piątek, 25 listopada 2011

Wyniki losowania rocznicowego

Dziękuję wam jeszcze raz za wszystkie ciepłe słowa i komentarze! Niesamowicie miło się je czyta:)
Przed chwilką wraz z moją Sześciolatką rozlosowałam wśród chętnych okładki:



Okładka numer 1 wędruje do dziewczyny bez matury:



Z okładki numer 2 ucieszy się Karolina.ja:


Okładka numer 3 wedle życzenia wędruje do izusr:


Torba numer 4 jest dla madmad:



A ostatnia, piąta torba przypadła mandżurii:


Serdecznie wam gratuluję i proszę o przesłanie adresów na mój adres mailowy (w zakładce o mnie). Mam nadzieję, że okładki ucieszą wasze oczy i będą waszym książkom dobrze służyć:)


Stosikowe losowanie - 12/11


Zapraszam do zgłaszania się do rundy 12. Pary rozlosuję 1 grudnia, a na przeczytanie książki mamy czas do końca miesiąca.


Dla przypomnienia zasady:

1. Celem zabawy jest zmniejszenie liczby książek w stosie.
2. Uczestnicy dobierani są losowo w pary i wybierają numer książki dla partnera.
3. Wylosowaną książkę należe przeczytać do końca miesiąca.
4. Mile widziana recenzja, do której link należy zamieścić na moim blogu.
5. Podsumowanie losowania wraz z linkami znajduje się w zakładkach u góry strony.
6. Jeśli wylosowana książka jest kolejną częścią cyklu, można zacząć czytanie od pierwszego tomu.

Serdecznie zapraszam do zabawy i czekam na zgłoszenia wraz z podaną liczbą książek w stosie.

UWAGA: Losowanie styczniowe ogłoszę już na początku grudnia!

poniedziałek, 21 listopada 2011

"Zamknięte drzwi" Magda Szabó



Bardzo długo czytałam tę powieść Magdy Szabó. Wielodniowe obchody urodzin dzieci, goście i rozliczne zajęcia odrywały mnie od lektury. Czasu i sił starczało mi na kilka stron czytanych późną nocą, a lektura nie sprawiała mi przyjemności. Wiedziałam jednak, że "Zamknięte drzwi" uchodzą za jedną z najlepszych powieści Szabó więc dzielnie czytałam i czekałam na zachwyt. Dopiero pod koniec książki akcja wciągnęła mnie do tego stopnia, że nie mogłam już bardziej odkładać lektury.

"Zamknięte drzwi" to szkic psychologiczny dwóch kobiet. Magda - pisarka, osoba otwarta, przyjazna, chętnie nawiązująca kontakty - po przeprowadzeniu się z mężem do nowego mieszkania, szuka gosposi. 
Emerenc mieszka w pobliżu, w niewielkim służbowym mieszkaniu, jest pomocą dla całej okolicy, calutkie dnie pracuje: zamiata, odśnieża, gotuje, sprząta, robi sprawunki. Jednak to nie Magda wybiera Emerenc, tylko ta druga po zasięgnięciu języka na temat pisarki i jej męża, decyduje się rozpocząć pracę u nich. To ona dyktuje warunki pracy - pojawia się wtedy, gdy chce, decyduje o urządzeniu mieszkania, o gotowanych potrawach oraz z oddaniem zajmuje się psem chlebodawców, a zwierzę kocha ją bardziej niż swoją panią. Emerenc jest apodyktyczna, złośliwa, wybuchowa, a równocześnie niezwykle czysta, porządna, pracowita i tajemnicza. Nikt nigdy nie był w jej mieszkaniu, wszyscy goście przyjmowani są w sieni, a drzwi do jej domu są zawsze zamknięte. Mimo tego Emerenc jest lubiana - mieszkańcy ulicy ją cenią, a między Magdą, a nią nawiązuje się niezwykła więź. 

Uczucie, które połączy kobiety, trudno opisać. To słodko-gorzka mieszanka miłości i nienawiści - to piękne wspólne chwile i szarpanie się, to dawanie, branie i obrażanie. Emerenc nie stroni od cierpkich słów - krytykuje pracę Magdy (przecież nie fizyczną!), jej religijność i gust. Magda z perspektywy czasu bardzo krytycznie opisuje swoje zachowanie - dopiero po czasie widzi błędy jakie popełniła wobec gosposi. Przez dwadzieścia lat, w ciągu których Emerenc pracowała dla Magdy i jej męża, pisarka coraz bardziej poznaje jej tajemnice i przeszłość. Już wie, że ta na pozór prosta kobieta, która gardzi pracą umysłową i książkami, ma w sobie niezwykle głęboką mądrość i wielki potencjał miłości do bliźnich i zwierząt. Emerenc powierza Magdzie swoje tajemnice i swoją godność. Ta ostatnia okazuje się być dla niej wartością nadrzędną.

Narrację powieści prowadzi Magda, Emerenc widzimy więc z jej punktu widzenia i chcąc nie chcąc dzielimy jej odczucia i poglądy. Przyznać muszę, że Emerenc długo czekała na moje zrozumienie i pewnie również dlatego tak trudno było mi przekonać się do tej powieści Szabó. Niewątpliwie jednak "Zamknięte drzwi" to majstersztyk psychologiczny - obie bohaterki to kobiety wyjątkowe, a rozwój ich wzajemnych relacji w niczym nie ustępuje intrydze najlepszego kryminału. 

Przeczytałam dotąd siedem powieści Szabó i "Zamkniętych drzwi" nie nazwę jednak jej najlepszą książką. "Piłat" i "Świniobicie" zrobiły na mnie większe wrażenie. 

Moja ocena: 5/6

Magda Szabó, Hinter der Tür, tł. Hans-Henning Paetzke, 303 str., Insel Verlag 1992.

niedziela, 20 listopada 2011

Pięć!

Wiele bliskich mi osób ma urodziny w listopadzie - w najbliższej rodzinie aż cztery! Piąte urodziny obchodzę wirtualnie - tutaj, w miejscu, gdzie mogę swobodnie rozmawiać o mojej miłości do książek. W ten sposób ten od zawsze najmniej lubiany przeze mnie miesiąc stał się miesiącem najbliższym memu sercu.

Nie chcę popadać w patetyzm - sami prowadzicie blogi i wiecie jak ogromną satysfakcję dają komentarze, dyskusje i wskazówki. Dziękuję wam za wszystkie ciepłe słowa, za dyskusje (które cenię sobie najbardziej), wskazówki i rady, bezinteresownie pożyczane książki i przede wszystkim za tak liczne wizyty! Statystyki blogowe niezmiennie mnie zaskakują i niezmiernie cieszą.
Nie mogę nie wspomnieć o wszystkich, których dzięki blogowaniu poznałam - osoby o pokrewnej duszy i tych samych pasjach. Dzięki temu blogowi zaangażowałam się również w powstanie i tworzenie Archipelagu - z czego jestem bardzo dumna. 

Chciałam przygotować na tę rocznicę coś szczególnego - książki są wspaniałe, ale przecież nasze stosy są już niebotyczne, prawda? Dzięki Charlene mam dla was pięć przepięknych okładek i torebek na książki. Charlene uszyła je specjalnie dla was - mam nadzieję, że zachwycą was tak samo, jak mnie.

W piątek, 25 listopada, moja już sześcioletnia córka, rozlosuje je wśród wszystkich, którzy wyrażą taką chęć w komentarzach. Możecie podawać, którą okładkę chcielibyście dostać, można zgłosić się także do wszystkich:)

Voilá:

1.


2.


3.


4.



5.


wtorek, 15 listopada 2011

Poniedziałkowo u Padmy

Zapraszam was serdecznie na bloga Padmy, u której miałam zaszczyt gościć jako poniedziałkowy gość:) Padmo, jeszcze raz bardzo dziękuję za zaproszenie!

Wspominam tam o powieści Hansa Fallady "Każdy umiera w samotności", która za kilkanaście dni ukaże się w nowym tłumaczeniu w wydawnictwie Sonia Draga. Ta wiadomość po części mnie cieszy - to książka zdecydowanie warta przeczytania! - ale i po części mnie smuci: przetłumaczenie powieści tego pisarza było od zawsze moim skrytym marzeniem...


czwartek, 10 listopada 2011

"Kafka nad morzem" Haruki Murakami



Zmęczyłam, ehem, przeczytałam tę opasłą książkę i zastanawiam się  jak ująć moje przemyślenia w słowa. Nadal (tak jak po przeczytaniu dwóch pierwszych tomów "1Q84") nie potrafię sobie przypomnieć co fascynowało mnie w prozie Murakamiego, gdy rozpoczęłam moją czytelniczą przygodę z jego książkami. Podejrzewam, że przeczytane wtedy powieści były bardziej realistyczne. W "Kafce nad morzem" realizm wprawdzie jest, ale do pewnego czasu - Murakami wplata wiele wątków fantastycznych, które mnie zupełnie nie przekonały. Najpewniej przyczyna tego stanu leży w mojej ogólnej niechęci do nadmiernych fantazji autorów (choć fantasy lubię) i w nieukrywanym zachwycie nie tylko nad realizmem, a nad naturalizmem. Mimo to książkę przeczytałam, bo nie czyta się jej źle. Gładkie, rzutkie zdania Murakamiego potrafią przykuć czytelnika, a wartka akcja dopełniła zadania.

Piętnastoletni Kafka Tamura ucieka z domu - chłopak prowadził w nim samotne życie, ojciec-artysta nie interesował się synem, matka opuściła chłopca, gdy miał cztery lata. Obarczony ojcowską klątwą chłopiec ucieka przed złymi genami i wyrusza na Shikoku. Tam rozpoczyna nowe, niezależne życie. Kafka trafia do eleganckiej prywatnej biblioteki, gdzie poznaje jej dyrektorkę Saeki-san oraz pracownika Oshimę. Ten ostatni stanie się dla chłopca kimś w rodzaju mentora czy wręcz ojca, a z Saeki połączą go nieoczekiwane więzi. 

Naprzemiennie z historią Kafki, Murakami opowiada losy Nakaty - który w dzieciństwie padł ofiarą niewytłumaczonego wypadku, w wyniku którego zapadł w śpiączkę. Po wybudzeniu stracił swoje wspomnienia i zdolność czytania i pisania. Nakata od tego czasu prowadzi skromne życie, mówi o sobie w trzeciej osobie i akceptuje swoje upośledzenie umysłowe. Jego zdolność rozmawiania z kotami zapewnia mu dodatkowy dochód, gdyż dzięki niej potrafi odnaleźć każdego zagubionego pupila. Pewnego dnia staje się jednak coś dziwnego - ogromny czarny pies prowadzi go do domu Johnny'ego Walkera, który kolekcjonuje kocie dusze. Po zamordowaniu Walkera Nakata po raz pierwszy opuszcza tokijską dzielnicę Nakano. Czuje, że musi wyruszyć na Shikoku, gdzie ma do spełnienia misję. Po drodze poznaje kierowcę ciężarówki - Hoshino - który pod wpływem Nakaty zmienia się, zaczyna rozważać swoje dotychczasowe życie, zakochuje się w muzyce klasycznej i przede wszystkim daje się wciągnąć w niezwykły świat, do którego wejście otwarł Nakata.

W trakcie lektury wciąż próbowałam odkryć znaczenie wprowadzonego do książki świata fantastycznego - bezskutecznie. Nie udało mi się odnaleźć mojej ścieżki do wyobraźni Murakamiego. I ile trafiły do mnie słowa i postać Oshimy - jego znajomość literatury klasycznej zwłaszcza - to nie potrafię odkryć sensu wykreowanego przez autora świata bez książek i wspomnień.

Moja ocena: 3/6

Haruki Murakami, Kafka am Strand, tł. Ursula Gräfe, 637 str., btb 2006.

niedziela, 6 listopada 2011

"O Karolku, który zadziwił świat" Magdalena Kuczyńska, Stanisław Barbacki


Ta wierszowana książka ukazuje małym czytelnikom w dość przystępny sposób życie Karola Wojtyły. Piszę, że w dość przystępny, gdyż podczas lektury okazało się, że wiele tu trudnych sformułowań i słów, np, "żak", wrzesień (...) Polskę skąpał w czerwieni", "pontyfikat" czy "milenium". Cierpliwie więc tłumaczyłam znaczenia słów, choć przy niektórych było naprawdę ciężko:)

Magdalena Kuczyńska opisuje życie Wojtyły od narodzin, poprzez lata dziecięce i studenckie, wspomina o występach na scenie, o wojnie, o wyświęceniu na księdza, aż wreszcie o wyborze na papieża.

Mojej prawie Sześciolatce książka się bardzo podobała, musiałam przeczytać jej ją kilka razy z rzędu. Skrupulatnie wybrała zdjęcia do pokazania na blogu:






Książka jest dobrą bazą do rozmowy z dzieckiem o papieżu - jego roli w kościele, o instytucjach kościelnych, o Polsce i jej historii. Mnie jednak ta pozycja nie zachwyciła. Nie przepadam za wierszowanymi opowieściami i choć tutaj rymy nie są nachalne, to jednak nie podobały mi się sztampowe opisy: "Nieraz masował guza, siniaka, jak na dzielnego przystało chłopaka", "dzielnie rozrabiał z bandą chłopaków". 

Córce podobały się barwne ilustracje, mnie niestety mniej. Nie umiem bezkrytycznie polecić "O Karolku, który zadziwił świat", ale myślę, że dzieciom książka się spodoba.

"O Karolku, który zadziwił świat", Magdalena Kuczyńska, Stanisław Barbacki, 39 str., Wydawnictwo Św. Wojciech 2011.

wtorek, 1 listopada 2011

Statystyka październik 2011



Przeczytane książki: 5
Ilość stron: 1286

Książki w ramach wyzwania projekt nobliści: 2
Książki w ramach wyzwania reporterskiego: 0
Książki w ramach wyzwania japońskiego: 1
Książki w ramach wyzwania nagrody literackie: 0
Książki w ramach wyzwania peryferyjnego: 0
Książki w ramach wyzwania Haruki Murakami: 0
Książki w ramach wyzwania Bracie, siostro, rodzino: 0
Książki w ramach wyzwania koło barw: 0

Najlepsza książka: "Świniobicie" Magda Szabó

Ilość książek w stosie: 134

Miesiąc dość słaby czytelniczo, ostatnie dni października spędziłam bowiem na czytaniu czasopism. Wreszcie bliżej poznałam "Książki" i rozczarowałam się. Znalazłam kilka świetnych artykułów, np. wywiad z Zadie Smith czy Marią Janion oraz artykuł Krzysztofa Vargi o książce Laurenta Bineta "HHhH. Zamach na kata Pragi" i Elizy Szybowic o "Poradniku WC". I to wszystko, pozostałe teksty mnie nudziły, wiele z nich, w moim odczuciu, zbyt bardzo odbiegało od tematyki literackiej. Drugiego numeru nawet nie doczytałam i chyba już "Książek" nie kupię.

Stosikowe losowanie 11/11 - pary



Balbina wybiera numer książki dla Bujaczka (w stosie 160 książek) - 111
Bujaczek wybiera numer książki dla Maniiczytania (w stosie 124 książki) -  100
Maniaczytnia wybiera numer książki dla Kalio (w stosie 326 książek) - 11
Kalio wybiera numer książki dla Paidei (w stosie 48 książek) - 20
Paideia wybiera numer książki dla Izy (w stosie 200 książek) - 157
Iza wybiera numer książki dla Anny (w stosie 132 książki) - 68
Anna wybiera numer książki dla Karto_flanej (w stosie 143 książki) - 61
Karto_flana wybiera numer książki dla PatrycjiAntoniny (w stosie 36 książek) - 31
PatrycjaAntonina wybiera numer książki dla Balbiny (w stosie 118 książek) - 100

Proszę o podawanie w komentarzu wybranego numeru oraz tytułu wylosowanej książki a po przeczytaniu linka do recenzji. Efekty stosikowego czytania można znaleźć w zakładce u góry strony.

UWAGA: na przeczytanie wylosowanej książki mamy czas do 30 listopada.

sobota, 29 października 2011

"Invictus" - ponowne losowanie

Anonimowa Monika dotąd nie zgłosiła się w sprawie wylosowanej książki, więc właśnie mój mąż zamienił się w maszynę losującą i wybrał przynadziei.
Proszę o kontakt pod adresem mailowym podanym w zakładce "O mnie".
Gratuluję wygranej!

środa, 26 października 2011

Stosikowe losowanie - runda 11/11

Zapraszam do zgłaszania się do rundy 11. Pary rozlosuję 1 listopada, a na przeczytanie książki mamy czas do końca miesiąca.


Dla przypomnienia zasady:

1. Celem zabawy jest zmniejszenie liczby książek w stosie.
2. Uczestnicy dobierani są losowo w pary i wybierają numer książki dla partnera.
3. Wylosowaną książkę należe przeczytać do końca miesiąca.
4. Mile widziana recenzja, do której link należy zamieścić na moim blogu.
5. Podsumowanie losowania wraz z linkami znajduje się w zakładkach u góry strony.
6. Jeśli wylosowana książka jest kolejną częścią cyklu, można zacząć czytanie od pierwszego tomu.

Serdecznie zapraszam do zabawy i czekam na zgłoszenia wraz z podaną liczbą książek w stosie.

poniedziałek, 24 października 2011

"Świniobicie" Magda Szabó


Dawno nie czytałam książki tak wielowątkowej, przenikliwej i zmuszającej czytelnika do refleksji. „Świniobicie" pozostanie mi na długo w pamięci, będzie wracać, niepokoić, nie da mi spokoju jeszcze przez wiele dni.

Szabó porusza całą gamę tematów i problemów ale wszystkie je można zredukować do jednej praprzyczyny konfliktów – braku komunikacji.
Autorka rozkłada akcję powieści na wiele głosów – każda z uwikłanych w historię Janósa osób, przedstawia swoje losy i odczucia, a zadaniem czytelnika jest uważne śledzenie tych relacji i mozolne składanie pozyskiwanych informacji, by uzyskać pełny obraz wydarzeń. Napisałam mozolne – ale to trud pozytywny, mający wspaniały efekt, w postaci zrozumienia motorów działania wszystkich bohaterów.

Strona za stroną wyłania się historia dwóch rodzin: Tothów - biednych potomków mydlarzy, z której wywodzi się Janós oraz Kemerych - potomków bogatej szlachty, z których pochdozi jego żona Paula. Ich małżeństwo jest mezaliansem, nieakceptowanym przez obie strony. Co dziwne jednak, okazuje się, że tylko Janós kocha swoją żonę. Wyrzekł się rodzinnego domu, pozwolił żonie wyrzucić do lamusa wszystkie ulubione przedmioty oraz całkowicie się jej podporządkował. Paula natomiast to złożona, zagadkowa osobowość – chłodna, wyrachowana, dumna i pewna siebie. Dlaczego więc wyszła za mąż za pogardzanego przez nią i jej ród Janósa?

Ogromną rolę odgrywa w „Świniobiciu“ wychowanie – ono determinuje charaktery dzieci, ma decydujący wpływ na ich przyszłe losy. Widzimy tu surowo wychowywaną Paulę i jej rodzeństwo. Strach, głód i dryl determinują ich życie. W domu Kemerych odgrywają się sceny przerażające, zło wyziera z każdego kąta, dusi i poraża. W rodzinie Janósa zaś dominuje milczenie – matka kocha dzieci, ale nie informuje ich o swoich troskach i uczuciach. Członkowie rodziny żyją obok siebie i tracą zdolność rozmowy. I wreszcie Janós jest doskonałym nauczycielem i wychowawcą, kocha swoja pracę i potrafi odnależć wspólny język z uczniami.
Jednak to nie Janós jest głównym bohaterem powieści, mimo iż Szabó oplotła losy rodzin wokół jego życia. To kobiety determinują wybory rodzinne i mają wpływ na dalsze losy wszystkich postaci. Dodać trzeba, że trudno znaleźć w "Świniobiciu" pozytywne osoby, Szabó zapełniła swoją książkę niemal samymi "czarnymi" charakterami - trudno czytelnikowi sympatyzować z którymkolwiek z nich.
Grudniowa zima pełna zadymek, śniegu i lodu podkreśla surową atmosferę powieści, przenika do myśli czytelnika i potęguje jego przerażenie. Mimo to wcale nie chciałam uwalniać się od dusznej atmosfery powieści Szabó, poddałam się jej całkowicie i z fascynacją śledziłam losy wszystkich postaci.

Moja ocena: 6/6

Magda Szabó, Świniobicie, tł. Krystyna Pisarska, 188 str., PIW 1977.

piątek, 21 października 2011

Deutscher Buchpreis 2011


10 października w trakcie Targów Książki we Frankfurcie ogłoszono tegorocznego laureata Deutscher Buchpreis. Tutaj pisałam o książkach, które znalazły się w ścisłej czołówce - spośród nich wybrano powieść Eugena Ruge "In Zeiten des abnehmenden Lichts". Wybór jury prawdopodbnie trafił w mój gust, chętnie przeczytam nagrodzoną książkę. Z opisu wydawnictwa sądzę, że powieść Runge w jakiś sposób może przypominać recenzowaną przeze mnie dla Archipelagu również nagrodzoną Deutscher Buchpreis powieść Uwe Tellkampa "Der Turm". 

wtorek, 18 października 2011

Szósty numer Archipelagu:)



Wiem, że wielu czytelników czekało na szósty numer Archipelagu niemal z taką samą niecierpliwością, jak ja:) Tematem przewodnim numeru jesiennego jest tożsamość - zagadnienie zostało ujęte na różne sposoby, nie czytałam jeszcze artykułów redakcyjnych koleżanek ale zapowiadają się pysznie!

W Archipelagu znajdziecie dwa moje teksty - recenzję niemieckiej powieści historycznej, której akcja dzieje się w renesansowym Augsburgu oraz przybliżenie literatury islandzkiej. Islandia w tym roku była gościem honorowym na Targach Książki we Frankfurcie, co wiązało się z licznymi imprezami, wystawami oraz przede wszystkim tłumaczeniem bardzo wielu książek współczesnych i nowym przekładem sag. Zapraszam was serdecznie do zapoznania się z literaturą tego wyjątkowego kraju!

Okładkę numeru jesiennego zaprojektowała Emilia Dziubak - świetna ilustratorka, autorka przedstawianej już przeze mnie książki "Gratka dla małego niejadka" - zajrzyjcie na jej stronę, warto!

Przy okazji chciałam wam z dumą napisać, że Archipelag nominowany jest do nagrody Papierowy Ekran. Jeśli uważacie, że zasługujemy na to wyróżnienie, wasz głos możecie oddać tutaj.
Równocześnie przypominam, że na stronie Archipelagu zamieściłyśmy ankietę - jeśli macie propozycje, jak ulepszyć pismo lub chcecie się podzielić z nami waszymi wrażeniami, bardzo gorąco zachęcam was do jej wypełniania.

Życzę wam z całego serca miłej lektury!

poniedziałek, 17 października 2011

"Droga biegnie w dal" Aleksandra Brusztein


Jedną z moich najukochańszych książek w dzieciństwie były "Podlotki" Aleksandry Brusztein. Pamiętam, że czytałam tę powieść kilka razy. Jakiś czas temu przypomniałam sobie tę książkę i odkryłam, że "Podlotki" są drugim tomem autobiograficznej trylogii napisanej przez Brusztein.

Akcja "Drogi biegnie w dal" rozgrywa się pod koniec XIX wieku w Wilnie - mała Sasza niebawem będzie starała się o przyjęcie do gimnazjum, więc do egzaminów przygotowują ją nauczyciele przychodzący do domu - rewolucjonista, niedoszły lekarz Paweł Grigoriewicz, nauczycielka niemieckiego Cecylchen oraz nauczycielka francuskiego Pol. Sasza bacznie obserwuje świata i rezolutnie opowiada o swoich przygodach. Ukochany tatuś - lekarz ma ogromny wpływ na kształtowanie jej światopoglądu. Ojciec Saszy leczy za darmo biednych, nawet złodziei, jest ateistą oraz zwolennikiem rewolucji. Jego socjalistyczne poglądy czynią z niego w oczach córki bohatera. Ale bohatera kochanego, bliskiego, namacalnego. 
Autorka cudownie ciepło opisuje przygody Saszy w ówczesnym Wilnie - jest tu pierwszy lot balonem, są pierwsze strajki, spacery po parku, wyjazdy za miasto i wyprawa do Zwierzyńca. Uwielbiam pasjami książki ukazujący świat miniony, uroczo staroświeckie, a jeśli, tak jak "Droga biegnie w dal" napisane są wartko i pięknym językiem to moje szczęście jest całkowite.

Tak jak wspominałam dużo tutaj ukrytej propagandy - tatuś Saszy ostro krytykuje znajomego właściciela browaru, który niewolniczo traktuje robotników, nauczyciel Saszy przygotowuje rewolucję, opowiada o swoich losach podczas zesłania, a sama Sasza zaprzyjaźnia się z Julką, która choruje na krzywicę z powodu biedy, niedożywienia i braku światła. 
Traktowałam te fragmenty jednak jako ówczesną wizję świata oraz jako procesy historyczne, które faktycznie miały miejsce. 
Nie ukrywam, że łatwo ocenić te książkę jako przestarzałą ale dla mnie nie straciła ona uroku, jaki miała w dzieciństwie i cieszę się, że po tylu latach mogłam wreszcie poznać pierwszy tom trylogii i ponownie przeczytam "Podlotki". 

Wspaniałym dopełnieniem ksi ążki są ilustracje Leonii Janeckiej, spójrzcie sami:






Moja ocena: 4/6

Aleksandra Brusztein, Droga biegnie w dal, tł. Wanda Grodzieńska, 328 str., Iskry.

piątek, 14 października 2011

Rozdawajka - wyniki losowania

Z jednodniowym opóźnieniem (moja córka wczoraj nie zdążyła wylosować) ogłaszam, że "Invictus" wędruje do:


Anonimową Monikę proszę o kontakt i podanie adresu na mojego maila sweetmangoeater@gmail.com.
Gratulacje!

środa, 12 października 2011

"Kraina śniegu" Kawabata Yasunari


Tytułowa kraina śniegu to uzdrowiskowa miejscowość zagubiona po śród japońskich gór, zimą często odcięta od świata. Turyści przyjeżdżają tu, by jeździć na nartach, wędrować po górach oraz korzystać z gorących źródeł. Również główny bohater powieści - Shimamura trafia w to miejsce, gdzie poznaje Komako - młodą gejszę. 

Powieść rozpoczyna się w momencie, gdy Shimamura po raz drugi jedzie do krainy śniegu. Podczas podróży pociągiem wspomina wspólne chwile z Komako i obserwuje siedzącą nieopodal Yoko. Dziewczyna zachwyca go swą urodą, pięknym głosem oraz troską, jaką okazuje swojemu choremu towarzyszowi podróży. 
O Shimamurze wiemy niewiele - mieszka Tokio, interesuje się tańcem, ma żonę i dzieci oraz dość pieniędzy, by wydawać je na podróże. Komako natomiast podobno została gejszą, by zebrać pieniądze na leczenie syna nauczycielki, u której mieszka. Owym synem opiekowała się w podróży Yoko. 

Pomimo fascynacji Yoko, Shimamura niewiele robi w celu poznania jej, spędza czas z kapryśną i zakochaną w nim Komako, próbuje wprawdzie ją wypytywać ale niewiele się od niej dowiaduje.
Autor niespiesznie opisuje pokój, w którym mieszka Shimamura, zmieniającą się przyrodę, zwyczaje japońskie, stroje kobiet. Akcja toczy się niespiesznie, powyższe opisy przetykane są dialogami między kochankami. Przeważnie jednak są to przekomarzania, urywane zdania, moim zdaniem, trudne do zrozumienia dla europejskiego czytelnika. Większość z wypowiedzi Komako wydała mi się być naiwna, natarczywa, dziecinna wręcz. Rozumiem, że to jej gra, mamienie i odrzucanie, nęcenie i odpychanie kochanka, ale wydaje mi się, że dla czytelnika nie obeznanego ze zwyczajami japońskimi, a szczególnie ze zwyczajami gejsz, trudno jest ją przejrzeć.

Kawabata tak prowadzi narrację swojej powieści, iż czytelnik podąża za Shimamurą i posiada także jego stan wiedzy. Tak jak on, próbuje rozgryźć tajemnicze stosunki między Yoko, Komako, a synem nauczycielki. 
Tajemnicza aura powieści obejmuje także płaszczyznę językową - proza Kawabaty pełna jest liryzmu, sprawia wrażenie sennej, onirycznej, a zarazem uderza nagromadzeniem symboli, niestety dla mnie niezrozumiałych. Wyczuwam, iż wiele scen i detali ma spore znaczenie dla zrozumienia stosunków między kochankami, niestety nie jestem w stanie ich odczytać.
Mimo to lektura "Krainy śniegu" dała mi sporo satysfakcji oraz rozbudziła chęć, by bliżej poznać zwyczaje gejsz.

Moja ocena: 4/6

Kawabata Yasunari, Kraina śniegu, tł. Wiesław Kotański, 156 str., PIW 1969.

wtorek, 11 października 2011

"Barabasz" Pär Lagerkvist


Gdyby Lagerkvist nie otrzymał Nagrody Nobla nigdy nie sięgnęłabym po jego książki. Szkoda, bo po przeczytaniu wygrzebanego w antykwariacie "Barabasza" muszę stwierdzić, że jest pisarzem znakomitym.

Powieść rozpoczyna się w momencie wygłaszania wyroku przez Piłata i uwolnienia Barabasza. Oszołomiony były więzień kroczy za Jezusem, by dowiedzieć się kim jest człowiek skazany zamiast niego na śmierć. Towarzyszmy Barabaszowi w jego rozterkach, w poszukiwaniu prawdy o Jezusie, w błąkaniu się po ulicach i w napadach rabunkowych. Barabasz traci serce do wszystkiego, co stanowiło esencję jego życia, zaczyna rozmyślać i poszukiwać. Obserwuje śmierć znajomej, która uwierzyła w Jezusa, spotyka Piotra Apostoła, wraca do swoich znajomych, którzy pokpiwają z Jezusa. Sam Jezus to postać tajemnicza, o której krążą różne pogłoski. Uliczne plotki i domniemania na jego temat niewiele się różnią od tych współcześnie rozpowszechnianych. Barabasz opuszcza Jerozolimę, przyłącza się do swojej dawnej szajki, aż w końcu staje się niewolnikiem. Jego towarzyszem niedoli podczas okrutnie ciężkiej pracy w kopalni staje się człowiek, który w Chrystusa uwierzył. Obserwujemy Barabasza, który rozpaczliwie szuka wiary i sensu życia. Gdy wydaje mu się, że wreszcie ją zrozumiał, popełnia fatalny błąd.

Powieść Lagerkvista wzorowana jest na apokryfach - autor uzupełnia skąpą biblijną wiedzę o Barabaszu, a zarazem przedstawia jego życie w analogii do losów Jezusa, podkreślając ją jego ostatnimi słowami.
Równocześnie Barabasz wydaje się być everymanem - po niespodziewanym uwolnieniu zaczyna rozważać i szukać, dokonuje wyborów i pragnie uwierzyć. Lagerkvist ukazuje czytelnikowi jak ważna jest łaska wiary, bez której nie sposób uwierzyć i oddać się Jezusowi. Barabasz pozostaje konsekwentny w swoim wyborze, przyjmuje jego konsekwencje i zdaje sobie sprawę, że otrzymując coś, zawsze coś tracimy. 
Powieści Lagerkvista nie można odmówić uniwersalizmu, napisana w 1950 nadal jest aktualna i ma szanse trafić do współczesnego czytelnika.
Jeśli pozostałe utwory noblisty są równie dobre jak "Barabasz", to decyzja Akademii była trafna.

Moja ocena: 5/6

Pär Lagerkvist, Barabasz, tł. Zofia Majewska, 168 str., Wydawnictwo Itaka 1993.

niedziela, 9 października 2011

Spostrzeżenia z ostatniego tygodnia i rozdawajka

Byłam kilka dni w Polsce - dzięki moim rodzicom mogłam się wybrać na samotny rajd po księgarniach i antykwariatach. Miałam czas i okazję w ciszy poprzebierać i poprzeglądać nie tylko książki dla dzieci;) 
Po kilku godzinach wśród książek mam kilka przemyśleń. Zaskoczyło mnie szalenie, że w żadnej z księgarni nie były wyeksponowane ani książki kandydujące do Nagrody NIKE, ani zwycięzca. Dzięki intensywnej dyskusji na FB wiem już, że nakład "Pióropusza" się wyczerpał i księgarnie czekają na dodruk. Nie rozumiem jednak dlaczego wydawnictwa nie wykorzystały już faktu, że wydana przez nich książka znalazła się w ścisłej czołówce kandydatów do tej, bądź co bądź, najsłynniejszej polskiej nagrody.  Dlaczego każda z tych powieści nie została wyeksponowana w księgarniach, by czytelnik mógł się zapoznać z kandydatami i wyrobić sobie własną opinię? I nie przemawia do mnie argument, że w Polsce mało się czyta, bo jednak ktoś książki kupuje, a osobom niezdecydowanym taka promocja na pewno mogłaby pomóc. Dziwne, bardzo dziwne.

Kupiłam w końcu cztery książki - wszystkie w antykwariacie. Miałam ochotę na jeszcze więcej ale udało mi się zapanować nad sobą:) Pośród kupionych przeze mnie pozycji znalazł się "Księgarz z Kabulu" z autografem Åsne Seierstad! Nawet pan sprzedawca nie wiedział jaką perełkę mi sprzedaje:)

Kilka słów także o Nagrodzie Nobla. Jak pewnie większość z was nigdy nie słyszałam o Tomasie Tranströmerze. Na pewno po części dlatego, że nie czytuję poezji. Decyzja zaskoczyła mnie więc ale cieszę się z niej, bo daje mi możliwość poznania nowego pisarza oraz ponownego zbliżenia się do wierszy, na co z własnej woli bym się nie zdobyła. I tutaj kolejne rozczarowanie - polskie księgarnie nie oferują żadnej pozycji noblisty, podczas gdy na niemieckim amazonie mogę kupić nawet wiersze wydane w latach dziewięćdziesiątych. Wracając jednak do samej nagrody to życzyłabym sobie, by dostał ją pisarz z jakiegoś kompletnie nieznanego mi kraju, może z Vanuatu albo Sierra Leone? Chciałabym, by dzięki temu wyróżnieniu literatura z krajów bardzo egzotycznych dotarła do czytelników z całego świata. 

I na koniec chciałam wam sprezentować książkę. Może ktoś z was ma ochotę przeczytać "Invictusa" Johna Carlina? Mnie ta książka nie przypadła do gustu, jest właściwie nowa, więc chętnie przekażę ją komuś innemu:) Na zgłoszenia czekam do 13 października.


piątek, 7 października 2011

"Blutstein" Johan Theorin


Ostatnia noc była niezwykle krótka - ale zrozumiecie mnie, gdy wam powiem, że musiałam skończyć trzecią część kwartetu olandzkiego Theorina. Te niecałe sto stron, które mi zostały do końca, kusiły tak bardzo, że nie mogłam się oprzeć. 
Theorin uwodzi czytelnika sprawdzoną formułą - krótkie rozdziały, krótkie zdania, szybka akcja, spora doza tajemniczości.

Na Olandii rozpoczyna się wiosna -  Gerlof opuszcza dom starców, by zamieszkać w swoim domku w Stenvik. Nie mogą go opuścić przeczucia, że jego życie dobiega końca, więc ostatnie chwile chce spędzić pośród budzącej się do życia przyrody. Równocześnie do Stenvik sprowadzają się nowi mieszkańcy. W okolicy kamieniołomu powstają dwie nowe luksuswe wille. W jednej z nich mieszkają Venedla i Max. Vendela urodziła się i spędziła niezbyt szczęśliwe dzieciństwo na wyspie. 
Natomiast w małym domku niedawno zmarłego przyjaciela Gerlofa - Ernsta - zamieszkał jego dalszy krewny Per. 
Per jest rozwodnikiem, okresowo zajmuje się swoimi dziećmi - nastoletnimi bliźniakami. Jego córka jest ciężko chora, większość czasu spędza w szpitalu. Per jednak nie może poświęcić się całkowicie opiece nad nią, nagle kontaktuje się z nim ojciec. Jerry jest schorowany, po wylewie nie potrafi dobrze mówić, ale pragnie koniecznie przekazać synowi pewną wiadomość. Mimo że Per nigdy nie miał z ojcem dobrego kontaktu, postanawia mu pomóc. Cudem ratuje go z pożaru, który wybuchł w jego studio filmowym, Wraz z Jerrym rusza tropem jego brudnej przeszłości - ojciec Pera był znanym w kraju producentem filmów porno i wydawcą czasopism   pornograficznych. Chcąc nie chcąc Per zagłębia się w podejrzane interesy ojca i odkrywa coraz bardziej zdumiewające powiązania. 
Theorin ponownie bardzo mocno umiejscawia swoją akcję na Olandii - Vendela wierzy w mieszkające w Alvarecie elfy - wszystko wskazuje na to, że te stworzenia wielokrotnie miały wpływ na jej życie. 

Theorin zręcznie kreśli charaktery swoich bohaterów, szczególnie Pera i Vendelii. Oboje są nieszczęśliwi, samotni i zagubieni. Zdziwiło mnie jednak tak wielkie zaangażowanie Pera w rozwikłanie problemów niekochanego ojca, a tak niewielkie wsparcie dla ciężko chorej córki. Theorin sugeruje, że zajmowanie się Jerrym jest terapią i zajęciem myśli dla zrozpaczonego ojca - ale nie przekonał mnie do tej teorii.

"Blutstein" wydał mi się być słabszy od drugiego, moim zdaniem najlepszego, tomu kwartetu olandzkiego. To na pewno dobra, szybka lektura na kilka wieczorów, ale dla mnie bez fajerwerków.

Moja ocena: 4/6

Johan Theorin, Blutstein, tł. Kerstin Schöps, 446 str., Piper Verlag 2011

poniedziałek, 3 października 2011

Statystyka wrzesień 2011


Przeczytane książki: 7
Ilość stron: 2014

Książki w ramach wyzwania projekt nobliści: 0
Książki w ramach wyzwania reporterskiego: 0
Książki w ramach wyzwania japońskiego: 1
Książki w ramach wyzwania nagrody literackie: 0
Książki w ramach wyzwania peryferyjnego: 1 (Filipiny)
Książki w ramach wyzwania Haruki Murakami: 0
Książki w ramach wyzwania Bracie, siostro, rodzino: 0
Książki w ramach wyzwania koło barw: 0

Najlepsza książka: "Tajemnica Abigél" Magda Szabó

Ilość książek w stosie: 130

niedziela, 2 października 2011

"Hundert und elf Haiku" Matsuo Bashō


Bardzo chciałam skompletować epoki do wyzwania japońskiego. O ile zdobycie i przeczytanie książek z okresów współczesnych nie sprawiało kłopotów, to wybranie i zdobycie książki z okresu feudalnego sprawiło mi nieco trudności. Po długim namyśle wybrałam poezje Matsuo Bashō, na które długo czekałam w bibliotece.
Przypomnę, że za poezją nie przepadam, ale wydało mi się, że haiku może trafić w mój gust. A skoro chcę poznać haiku, to najlepiej sięgnąć po utwory jego twórcy. 

Nie pomyliłam się haiku odpowiada mi dzięki swojej krótkiej formie, a przede wszystkim zaskakującej treści. Uchwycenie chwili czy spostrzeżenia w kilkunastu słowach idealnie odpowiada czasowi, jaki jestem w stanie skoncentrować się na poezji. 

W zbiorku, który miałam okazję przeczytać, znalazłam sto jedenaście haiku, podzielonych tematycznie według pór roku. Sposób w jaki Matsuo Bashō ujął zmiany w przyrodzie mnie zachwycił. Jeszcze bardziej jednak podobało mi się posłowie - czyli jednak proza. Tłumacz opublikowanych haiku opisuje trudności w tłumaczeniu tej nietypowej poezji, na przykładzie jednego wiersza. Analiza kilku różnych tłumaczeń ukazuje jak trudno uchwycić istotę haiku, jak trudno zrozumieć, a potem ująć w słowa zamysł autora.

Chętnie przytoczyłabym kilka haiku, które szczególnie mnie ujęły, ale obawiam się, że ich niemiecka wersja dla większości będzie nieczytelna. 

Portret autora, źródło: Wikipedia

Moja ocena: 5/6

Matsuo Bashō, Hundert und elf Haiku, tł. Ralph-Rainer Wuthenow, 128 str., Ammann Verlag 1994.

"Bal maskowy" Magda Szabó



Tę książkę Szabó najlepiej pamiętam z dzieciństwa - na pewno czytałam ją w szkole podstawowej i pamiętam, że wtedy bardzo mi się podobała. Teraz widzę ją nieco inaczej i zaliczam do słabszych powieści Szabó.

Czternastoletnia Krisztina wychowuje się w smutnym, cichym domu - dziewczyna urodziła się podczas bombardowań Budapesztu, jej matka zmarła zaraz po porodzie. Wychowywana jest więc tylko przez babcię i ojca, którzy nigdy nie otrząsneli się po tragedii. Jej życie zaczyna się zmieniać w ósmej klasie, gdy jej wychowawczynią zostaje pani Éva - młoda, pełna energii nauczycielka, która za pomocą nowej pedagogiki pragnie zmieniać ludzi i świat. Ta współczesna siłaczka stawia sobie wciąż nowe cele, do osiągnięcia których konsekwentnie dąży. Postać nauczycielki jest wyidealizowana - to osoba w każdym calu pozytywna, mimo popełnianych niewielkich błędów, jawi się niemal jako anioł. Nowa pedagogika, szczerość i uczuciowość, socjalistyczne cele i równouprawnienie kobiet i mężczyzn są jej narzędziami, zapewniającymi sukces. 
Misja przywrócenia radości w domu Kriszti naturalnie powiedzie się bez większych komplikacji - pani Éva osiągnie swój cel.

"Bal maskowy" razi sporą dozą propagandy - zbiórki, podkreślanie roli wychowaczej szkoły, apele, budowanie wspólnoty, posłuszeństwo uczennic itd. Mimo to książkę przeczytałam niemal jednym tchem - ponownie dzięki wyjątkowemu talentowi prozatorskiemu Szabó. Autorka potrafi ująć w słowa uczucia, niuanse i myśli - rozwój Kriszti może jest naiwny ale jednak czytelnik śledzi go z zainteresowaniem. 

Mam na półce jeszcze dwie książki Szabó, które na pewno wkrótce przeczytam i zrecenzuję:)

Moja ocena: 3.5/6

Magda Szabó, Bal maskowy, tł. Andrzej Sieroszewski, 248 str., Nasza Księgarnia 1982.

sobota, 1 października 2011

Stosikowe losowanie 10/11 - pary


Kalio wybiera numer książki dla Bujaczka (w stosie 120 książek) - 87
Bujaczek wybiera numer książki dla PatrycjiAntoniny (w stosie 37 książek) - 5
PatrycjaAntonina wybiera numer książki dla Izy (w stosie 170 książek) - 111
Iza wybiera numer książki dla Balbiny (w stosie 102 książki) - 39
Balbina wybiera numer książki dla Maniiczytania (w stosie 123 książki) - 77
Maniaczytania wybiera numer książki dla Paidei (w stosie 46 książek) - 6
Paideia wybiera numer książki dla Karto_flanej (w stosie 145 książek) - 
Karto_flana wybiera numer książki dla Anny (w stosie 122 książki) - 120
Anna wybiera numer książki dla Kalio (w stosie 316 książek) - 211

Proszę o podawanie w komentarzu wybranego numeru oraz tytułu wylosowanej książki a po przeczytaniu linka do recenzji. Efekty stosikowego czytania można znaleźć w zakładce u góry strony.

UWAGA: na przeczytanie wylosowanej książki mamy czas do 31 października.