
Innym, szalenie interesującym, aspektem książki jest opis życia w Islandii - życia trudnego, podporządkowanego naturze, ale również sielskiego, pełnego małych radości. Autorka szczególnie podkreśla rolę kobiet, które nie tylko opiekują się dziećmi, zajmują się wszystkimi pracami domowymi oraz gromadzeniem zapasów na zimę, ale przez większą część roku, gdy mężowie są na połowach, dbają o bezpieczeństwo i wykonują wszystkie męskie prace. To one podejmują decyzje, walczą i organizują każdy dzień, ufając swojej intuicji.
Wraz z Karitas poznajemy niemal całą wyspę - począwszy od zachodnich fjordów, poprzez leżące na północy Akureyri, wschodnie fjordy aż po leżącą u stóp lodowca osadę na południu wyspy. Baldursdóttir starannie opisuje krajobrazy, klimat i wpływ natury na życie ludzi w zależności od miejsca, w którym mieszkają. Wpływ na życie mieszkańców mają także stare wierzenia oraz sagi - wątki z elfami wplecione są bardzo umiejętnie, nienachalnie, nie dominują losów Karitas, ale nadają im pewną dozę tajemniczości.
To trzecia książka tej autorki, którą przeczytałam - na żadnej z nich się nie zawiodłam. Żałuję, że nie są dostępne polskiemu czytelnikowi, sama miałabym ochotę je przetłumaczyć:)
Parę słów jeszcze o stylu aut0rki. Kristin Marja praktycznie wogóle nie używa dialogów, karty powieści pełne są słów, od pierwszej po ostatnią linijkę, ale żadne z nich nie wydaje mi się być zbędne, choć czasami czułam się ich ilo ścią przytłoczona. Wpływ pewnie miały na to cienkie stronice i spora objętość książki. Wydanie, które czytałam, zawiera blisko 480 stron, jestem jednak przekonana, że komfort czytania zwiększyłoby wydanie powieści w innym formacie, obejmującym przynajmniej siedemset stron:)
Nie mogę nie wspomnieć o jednym negatywnym punkcie - tłumaczeniu imion. Ogromną irytację wzbudzała we mnie niekonsekwencja w tłumaczeniu imion i nazw własnych. W większości z nich zachowano oryginalną pisownię, lecz przy kilku, nie wiedzieć czemu, islandzkie litery zostały zmienione, tak że w jednym zdaniu można było napotkać imiona o różnej pisowni. Onomastyka jest moim konikiem, więc tego tłumaczce nie wybaczę:)
Niemniej książkę polecam, zwłaszcza wielbicielom nordyckich klimatów.
Dziękuję za recenzję, na którą, przyznam, od pewnego czasu czekałam;) Książka wydaje się być ciekawą. Poza tym, klimaty północne ciągną, zwłaszcza jesienią;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję więc, że Cię zachęciłam do przeczytania:)
OdpowiedzUsuńBardzo mnie zainteresowałaś tą ksiązką.Mam tylko obawy ,że po polsku to ja jej nie znajdę.
OdpowiedzUsuńSzamanko niestety nie, chyba, że przetłumaczę;)
OdpowiedzUsuńAnno, jesli podobala Ci sie ta powiesc polecam tez ciekawa sage "Villa Europa" Ketila Bjornstada. Czytalam wydanie niemieckie (nie znalazlam tlumaczenia ani na ang. ani na polski). Wciagnie Cie na pare wieczorow!
OdpowiedzUsuńDziękuję chihiro, zapamiętam tytuł.
OdpowiedzUsuń