wtorek, 17 marca 2009

"Śmierć i trochę miłości" Aleksandry Marininy


Jakoś ostatnio mi nie po drodze z recenzjami. Marininę skończyłam czytać kilka dni temu, czas więc książkę opisać, zanim wrażenia zostaną przesłonięte nową lekturą. "Śmierć i trochę miłości" była zakupem przypadkowym, kierowałam się chęcią bliższego poznania współczesnej literatury rosyjskiej, a i czułam się zachęcona recenzjami na innych blogach. Nie rozczarowałam się, bo dostałam to, czego oczekiwałam: szybką, lekką i przyjemną rozrywkę. To już kolejny kryminał z Anastazją Kamieńską w roli głównej. Anastazja wychodzi za mąż, a w przeddzień ślubu otrzymuje anonimowy list, ostrzegający ją przed tym krokiem. Gdy w USC zostaje zamordowana panna młoda, okazuje się, że nie tylko ona otrzymała podobny list oraz, że podobne morderstwo zostało popełnione również w innym urzędzie. Kamieńska nie korzysta więc w pełni ze swojego urlopu, lecz zajmuje się śledztwem. Podoba mi się ta postać - skromna, zdecydowana, unikająca blichtru i pompy. Z zainteresowaniem śledziłam również opisy i fakty, dotyczące współczesnej Rosji i pracy rosyjskiej policji. Mam jednak jedno ale - bardzo szybko domyśliłam się kto jest mordercą. A i psychologiczne i nieco rozwlekłe wyjaśnienia motywów mordercy nieco mnie znużyły. Mimo to pewnie sięgnę znów po Marininę, gdy nadarzy się okazja.

Aleksandra Marinina, Śmierć i trochę miłości, tł. Elżbieta Rawska, 318 str., WAB.

1 komentarz:

  1. Anonimowy12:34 AM

    Bardzo lubię kryminały Marininy.Często sięgam po nie:)Ale akurat w przypadku tej konretnej tak samo jak Ty domyśliłam się bardzo szybko,kto jest kto..Dziwnie jakoś....:)Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń