środa, 15 lipca 2009

"Sto odcieni bieli" Preethi Nair

Pierwsza książka z kolorowego wyznania przeczytana. Czytało się lekko, miło i bardzo szybko.
Preethi Nair snuje opowieść o dwóch kobietach i ich rodzinie - matce i córce. Na przemian opowiadają swoje losy - od narodzin córki w Indiach, przez emigrację, asymilację, walkę z problemami po poszukiwanie własnego ja. Troszkę zbyt wiele przypadków, zbyt wiele zbiegów okoliczności i happy endu w tych losach ale czyta się naprawdę dobrze. Bardziej za to podobały mi się smakowite opisy południowoindyjskich potraw, a przede wszystkim powiązanie gotowania z pracą nad własnymi uczuciami, zmartwieniami, troskami oraz wpływ gotowanych potraw na nastrój i uczucia osób je jedzących. To wręcz symfonia smaków! Opisy procesów gotowania, ziół i potraw są tak sugestywne, że wczoraj zapowiedziałam mężowi, że niebawem wybieramy się do restauracji hinduskiej, bo baaardzo dawno nie byliśmy. Wśród opisów kulinarnych autorka serwuje również dozę kultury indyjskiej, szkicuje lekko problemy imigrantów w Londynie - to ciekawe wątki, zdecydowanie najbardziej interesujące.
Bardzo miło czytało mi się tę książkę i polecam zwłaszcza na lato!

P.S. Spójrzcie jak smakowitą okładkę i interesujący tytuł ma wydanie niemieckie:


Preethi Nair, Sto odcieni bieli, tł. Agnieszka Pokojska, 340 str., Muza.

4 komentarze:

  1. Polskie wydanie też ma pyszną okładkę! :) Też w hinduskich barwach, ale rozświetloną, w sam raz do lekkiego tytułu. Ciekawe, czemu w niemieckim wydaniu postawiono na konkret spożywczy. (Mnie to nie zachęca, na "Sól i szafran" Shamsie jakoś nie miałam ochoty, i na kolendrę (?) z szafranem też bym się chyba nie skusiła.;) Myślisz, że to mówi coś o niemieckich gustach, czy to przypadek?

    OdpowiedzUsuń
  2. Marigolden: zgadzam się, że polskie wydanie też ma ładną okładkę ale mnie ta niemiecka bardziej się podoba:)
    Nie mam pojęcia skąd ten pomysł na tytuł, jak wiadomo niezbadane są ścieźki wydawców:)

    OdpowiedzUsuń
  3. No to 2 do 1 dla was:)

    OdpowiedzUsuń