wtorek, 18 maja 2010

Anne Enright "Tajemnica rodu Hegartych"


Przemęczyłam 115 stron i nie mam ochoty na więcej. Nie zainteresowały mnie losy irlandzkiej rodziny, nie poruszyły okoliczności śmierci Liama. Niemniej nic nie mam do zarzucenia tematyce powieści i z pewnością doczytałabym ją, gdyby nie styl autorki. Nie podoba mi się jej sposób konstruowania zdań, nie podobają liczne wstawki dotyczące życia seksualnego - same w sobie mi nie przeszkadzają, tu jednak czuję przesyt i nie widzę ich relacji do treści - wreszcie odrzuca chaotyczny układ rozdziałów. Nie jest to książka, której nie byłabym w stanie doczytać ale wobec tylu ciekawych pozycji w moim stosie, nie widzę sensu dalszego męczenia się akurat z tą powieścią.

Anne Enright, Das Familientreffen, tł. Hans-Chrisian Oeser, 343 str., btb.

14 komentarzy:

  1. i bardzo dobrze! :) gdyby na świecie było li tylko 100 ksiażek, można by w imię idei sie męczyć, ale gdy tyle ciekawych tytułów jest wokół, naprawde szkoda czasu na to, co nie interesuje i nie sprawia przyjemności. pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wreszcie ktoś, kto ma podobne do moich odczucia co do tej książki;) Sama tę powieść "przeleciałam", inaczej się nie dało...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja również nie dałam rady. Najpierw próbowałam po angielsku - nie poszło, potem po polsku - jeszcze gorzej. Nie mój styl. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. To ja w ogóle nie będę próbować:)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. A to niespodzianka! Tyle dobrego słyszałam o tej książce ;) Dobrze zrobiłaś odkładając ją, nie ma po co się męczyć.

    OdpowiedzUsuń
  6. Miałam podobne odczucia, tylko ja przemęczyłam w oryginale do końca, w imię wyzwania "Nagrody literackie" - ale żałuję straconego czasu.

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja ją właśnie wypożyczyłam! POzdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Anonimowy11:31 PM

    Ja również nie dałam rady przeczytać mimo pochlebnych recenzji

    OdpowiedzUsuń
  9. Co racja, to racja... Pamiętaj, że na sto książek tylko jedna przeważnie jest dobra ;]

    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Skoro książka nie powala, to ma za swoje; żyjemy za krótko, żeby męczyć się nad byle czym ;-)

    OdpowiedzUsuń
  11. A właśnie miałam ją kupić! Chyba się jeszcze zastanowię dwa razy... :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Moim zdaniem: przeczytać warto. Nie jest może w pierwszej setce tych najważniejszych... [zaraz, zaraz... ja nie stworzyłabym takiego rankingu: nie ma mocnych!]
    Te rozbuchane fantazje, bezwzględność ocen, nieuporządkowanie myśli - w gruncie rzeczy mówią więcej niż klinicznie opisane studium straty i lęku przed śmiercią. Cielesność jest ucieczką przed pustką śmierci. Mnie pozostał najsilniej w pamięci wątek poboczny (?) - dzieci. Ważne doświadczenia naznaczają nas już w dzieciństwie, a potem sobie żyjemy... i one wracają... Już kończę to wymądrzanie. Pisałam o A.Enright, więc mnie wywołał ten temat. Ale ostatecznie zgadzam się, że wszystko wolno odrzucić. Gdy okazuje się być nie dla nas i nie na tę chwilę.
    ren

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja zawsze nieufnie podchodzilam do tej ksiazki, przede wszystkim dlatego, ze nic a nic nie interesuje mnie Irlandia. Czytalam same pozytywne opinie. Twoja jest pierwsza negatywna, ale czuje, ze mialabym takie samo zdanie :)

    OdpowiedzUsuń
  14. również się zawiodłam na tej książce...pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń