czwartek, 24 września 2015

"Księżniczka z lodu" Camilla Läckberg



Läckberg nigdy specjalnie mnie nie pociągała, jestem wierna moim ulubionym autorom kryminałów i niechętnie powiększam to grono. Akcja Wrzesień z kryminałem zachęciła mnie jednak do poszerzenia moich horyzontów i po lekturze pierwszej książki Szwedki jestem bardziej niż zawiedziona. Na dobra sprawę nie podobało mi się w tej książce nic.
Bohaterowie są nieszczególni, przewidywalni i nudni. Erika być może jest najciekawsza, ale jaka typowa - liczy jakieś punkty, dopiero po połowie książki się okazuje, że chodzi o dietę, niby ma jakieś zbędne kilogramy, ale tak naprawdę to nie jest to istotne, a wtręty na ten temat wydają się być zupełnie od czapy, a może są po to, by dotrzymać kroku bohaterkom w stylu Bridget Jones? Jej siostra jest więcej niż dziwna, niby przebojowa, ale toleruje tłukącego ją męża. Rodzice zginęli ale szczegóły autorka zachowała na później - żeby trzymać czytelnika w napięciu? Zieeew...
Patrick? Szef jest upierdliwy i wydziera się na wszystkich ale Patrick w środku śledztwa potrafi sobie zniknąć na pół dnia i bawić się z dziećmi. Sam szef zresztą to postać tak przejaskrawiona, że aż śmieszna. Nie sądzę jednak by celem autorki było napisanie satyry na szwedzką policję.

Sama intryga kryminalna nie jest zła - Läckberg dobrze przedstawiła motywy moredrstwa oraz powiązania między osobami z otoczenia ofiary. Ale samo śledztwo jest już słabe i nudne. I może można by określić tę książkę jako wciągającą, ale lapsusy w stylu ziemniaków, które gotują się dwie godziny, irytują. Najbardziej jednak denerwuje język. Niestety nie wiem czy to wina tłumaczki i redakcji czy autorka faktycznie pisze na poziomie szkoły podstawowej. Koślawe zdania, liczne powtórzenia, błędy frazeologiczne doprowadzały mnie do szału, po stu stronach już przestałam zaznaczać każdy z nich, bo nie robiłabym nic innego.
Nie pojmuje jak ta książka mogła sprzedać się w 10 milionach egzemplarzy. I nie rozumiem dlaczego ten cykl konsekwentnie wydawany jest w Polsce, a świetna seria Jussiego Adler-Olsena nie może doczekać się kontynuacji.

Moja ocena: 2/6

Camilla Läckberg, Księżniczka z lodu, tł. Inga Sawicka, 424 str., Wydawnictwo Czarna Owca.

7 komentarzy:

  1. Ja też nie pojmuję. Przyznam szczerze, że dobijają mnie fenomeny podobnych książek. Zaczynam się zastanawiać, co ze mną nie tak - wszystkim się podoba, tylko mnie nie. Dzięki Ci za tę opinię, trochę mnie podbudowała.
    Swoją drogą, ostatnia książka Adler-Olsena (widzę, że czytasz) bardzo mnie rozczarowała. Idiotyczna historia, dialogi tak drętwe, że zaczęłam się zastanawiać, gdzie się podział czar poprzednich tomów, ta ironia, ten czarny humor...
    Ciekawa jestem, jak Ty ją odbierzesz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie Twoje zdanie też podbudowuje, bo i ja miałam obawy, że coś ze mną nie tak. Mnie się Adler-Olsen podoba, po Läckberg, to szczyt wyrafinowania! Poza tym bardzo lubię tę ich trójcę, więc jestem w stanie przymknąć oko na niedociągnięcia. Ale serio, nie zwróciłam uwagi na drętwe dialogi. Tylko nie mam czasu czytać ciągiem :(

      Usuń
    2. Ja też kocham tę serię. Może właśnie dlatego oczekiwałam po tym tomie czegoś szczególnego - i mam nadzieję, że to tylko chwilowy spadek formy. Assad rulez!

      Usuń
    3. A to ja zupełnie bez oczekiwań podeszłam. Przeczytałam 70% więc raczej dotąd mi się podoba.

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Magda pewnie tak, ale nie wiem czy za kilkanaście lat będzie ktokolwiek pamiętał o innych autorach, którzy piszą całkiem dobrze? Ale królowa raczej próby czasu nie przetrzyma :)

      Usuń
  3. A mnie się czytało w miarę, ale zapomniałam, o co w niej chodziło, natychmiast po przeczytaniu.

    OdpowiedzUsuń