środa, 15 lutego 2017

"Upór i przekora. 52 kobiety, które odmieniły naukę i świat" Rachel Swaby


Ile słynnych kobiet związanych z nauką jesteście w stanie wymienić? Poza Marią Curie-Skłodowską? Założę się, że zapewnie tylko kilka. Nie inaczej było ze mną. Kojarzyłam nazwiska Ireny Joliot-Curie, Lise Meitner, Florence Nightingale czy Ady Lovelace ale głębszej wiedzy o ich osiągnięciach nie miałam. 

Rachel Swaby zebrała w swojej książce informacje o aż 52 kobietach, które zasłużyły się w takich dziedzinach jak fizyka, chemia, medycyna itd. Nie są to tylko osoby, które żyły w XX wieku, co bardzo mnie ucieszyło. Urodzone w XVIII wieku niezwykle utalentowane kobiety miały przecież najtrudniejszy start, choć ta sytuacja nie zmieniała się znacząco aż do XX wieku. Te zdeterminowane kobiety musiały walczyć o możliwość uczenia się, studiowania i w końcu pracy naukowej. Odrzucane, poniżane, nie dopuszczane do gremiów naukowych, nie poddawały się i najczęściej wiele lat pracowały w uwłaczających warunkach, bez jakiegokolwiek wynagrodzenia. Co gorsza, w wielu przypadkach ich praca nie została doceniana czy wręcz przywłaszczana przez kolegów po fachu. 

Temat dyskryminacji i równości przewija się u mnie w domu stale, moja jedenastoletnia córka jest bardzo na niego wyczulona. Ta książka wstrzeliła się więc idealnie w nasze zainteresowania. Z jednej strony sytuacja kobiet w wielu kwestiach się poprawiła: studia, możliwość prowadzenia badań, publikowania, wygłaszania odczytów, uznanie w świecie nauki, ale z drugiej strony w głowach wielu mężczyzn nadal siedzą uprzedzenia. Już nie mówię o niższych zarobkach kobiet ale o kąśliwych uwagach na temat przeznaczenia i roli płci żeńskiej, pobłażliwym traktowaniu czy sprowadzaniu wielu kwestii do podtekstu seksualnego. 

Podobało mi się, że rozdziały nie przypominają encyklopedycznych notek. To raczej opowieści o kobietach, a przede wszystkim próba przystępnego przedstawienia istoty ich pracy i badań. Nawet osoba zupełnie nie zainteresowana fizyką czy chemią, będzie w stanie wyobrazić sobie nad czym dana osoba pracowała. 

Czytałam tę książkę w formie elektronicznej ale zachęcam do wersji papierowej. Upór i przekora to właściwie encyklopedia, którą warto kartkować, wracać do niej, a także używać po prostu tak, jak korzysta się z leksykonu. Ponadto obszerna bibliografia i przypisy zachęcają do dalszych poszukiwań.

Zachwyciła mnie wspaniała okładka - nienachalna i równocześnie bardzo treściwa. Po prostu w punkt! Wielkie brawa dla Uli Pągowskiej. Informacje o autorce projektu znalazłam dopiero na blogu Chiary. Zupełnie niezrozumiałym dla mnie jest, dlaczego wydawnictwo nie opublikowało jej nazwiska na stronie internetowej? Podobnie ma się sprawa z tłumaczem - ani słówka na ten temat na stronie internetowej, nawet brak tej informacji w pełnym opisie produktu. 

Książce mogę zarzucić tylko jedną rzecz - jest bardzo anglocentryczna. Zdecydowana większość przedstawionych kobiet pochodziła z Wielkiej Brytanii lub Stanów Zjednoczonych, a z pozostałych biografii sporo pań wprawdzie urodziło się w jednym z europejskich krajów, ale karierę naukową prowadziło już w USA. Może się mylę, ale nie mogę uwierzyć, że świat kobiecej nauki aż tak bardzo skoncentrowany jest na tych krajach. 

Moja ocena: 4,5/6

Rachel Swaby, Upór i przekora. 52 kobiety, które odmieniły naukę i świat, tł. Krzysztof Kurek, 312 str., Agora 2017.

4 komentarze:

  1. Muszę koniecznie przeczytać! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Po pierwsze, książka z gatunku moich ulubionych! Dodaję do listy.

    Po drugie, okładka jest świetna, niemniej pomysł wyhaftowania tradycyjnie męskiego motywu, by podkreślić, że ksiązka jest z perspektywy koiet, pojawił się już przy 1. wydaniu "Sagi Sigrun".

    PO trzecie, stereotypy płciowe niestety siedzą nie tylko w głowach mężczyzn...

    Po czwarte, też mnie wkurza anglosasocentryzm! Często wydaje się, że autorzy kompletnie nie zdają sobie sprawy z tego zawężenia. Na pewno niesamowity wkład w rozwój nauki miały też kobiety z innych krajów Europy i z pozostałych kontynentów. Tyle że trudniej dotrzeć do źródeł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, pamiętam tę okładkę Sagi Sigrun - też mi się bardzo podobała! Co do punktu trzeciego, oczywiście masz rację. Po czwarte tak, oczywiście, ale w sumie od autorki-Amerykanki nie oczekiwałam jakiś wielkich wycieczek do Europy, mimo to ta dominacja bardzo rzuca się w oczy.

      Usuń