poniedziałek, 26 marca 2018

"Brulion Bebe B." Małgorzata Musierowicz


Postanowiłam kontynuować moją powtórną przygodę z Jeżycjadą. W zeszłym roku przerwałam czytanie cyklu, ale wydanie Ciotki Zgryzotki zmobilizowało mnie do powrotu do tej serii.

Brulion Bebe B. przekonał mnie ponownie o tym, że narzekanie na najnowsze tomy oraz twierdzenie, że Musierowicz zmieniła się na gorsze jest całkowicie bezpodstawne. Brulion Bebe B. jest tak samo nieznośnie pedagogiczny, jak tomy wydane w ostatnich latach. Musierowicz ciągle narzeka na spaliny, brud, zaduch, beznadzieję miasta i tak samo gloryfikuje przyrodę i czystą, nienaruszoną naturę. Tworzy tak samo papierowe, jednoznacznie pozytywne lub negatywne postaci. Dyrektor szkoły jest tak odpychający że wierzyć się nie chce, że ktoś taki mógłby funkcjonować. Powracają nadal źli bracia Lisieccy. Główna bohaterka i jej otoczenie są tak kryształowi, jak powinni być bohaterzy Jeżycjady. Bebe ma wprawdzie swoje wady, ale są one wynikiem trudnego dzieciństwa, a nie złego charakteru. Ta biało-czarna kolorystyka jest wręcz odpychająca. Ciekawe, że gdy czytałam te książki jako nastolatka, wcale mi to nie przeszkadzało.

Najciekawszą postacią jest Aniela - nadal kłamczucha i nadal niejednoznacznie pozytywna. Denerwująca, egoistka, ale przynajmniej ciekawa. Głupia w zasadzie, jak na swoje 25 lat naiwna, ale nie przygniata bezgraniczną dobrocią.

W tym tomie Musierowicz opowiada historię Bebe Bitner - dziewczyny skrytej, która niechętnie ujawnia swoje uczucia. Jej matka, aktorka o bardzo egzaltowanym charakterze wyjeżdża do USA, gdzie zostaje na dłużej, by dorobić. Bebe i jej młodszy brat Konrad zostają pod opieką Anieli, która wcale się nimi opiekować nie zamierza. Bardziej zajmują ją problemy sercowe - musi zdecydować czy woli twardo stojącego na ziemi Krystiana czy też niepoprawnego i ekscentrycznego artystę Bernarda. Problemy sercowe ma też Bebe - do jej licealnej klasy dochodzi nowy uczeń, który od pierwszego wejrzenia kradnie jej serce. Gdyby dziewczyna tylko nie była aż tak skryta!

Tę książkę ratuje dowcip. Kuriozalny Bernard Żeromski, a szczególnie jego sposób mówienia może rozśmieszyć. Podobnie zachowanie Anieli. To jednak w zasadzie jest smutna książka, pełna beznadziei i złych ludzi, którzy wydają się zwyciężać nad tymi dobrymi.

Moja ocena: 3/6

Małgorzata Musierowicz, Brulion Bebe B., 222 str., Nasza Księgarnia 1991.

7 komentarzy:

  1. Jestem ciekawa jak ja odbiorę tę książkę, bo ten cykl jest jeszcze przede mną. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba zachowanie Anieli, a nie Aliny?
    P.S. Dla mnie "stara" jeżycjada kończy się na "Opium w rosole", choć do "Kwiatu kalafiora" nei mogę się do końca przekonać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, nie wiem skąd mi się ta Alina wzięła? Zgadzam się z Tobą, tamte tomy są najlepsze.

      Usuń
  3. Kilka lat temu też sobie to czytałam, czyli serię, i też mnie urzekł Żeromski!
    Natrętny dydaktyzm wyparłam jakoś przy czytaniu. Chyba. A teraz to już nie chcę sprawdzać, jak to widzę...
    http://mcagnes.blogspot.com/2010/09/brulion-bebe-b-magorzata-musierowicz.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z przyjemnością zajrzałam do Ciebie, dobrze, że wyparłaś dydaktyzm!

      Usuń
  4. Moja mama zaczytuje się w Musierowicz, a ja jeszcze nie miałam okazji :( Zapraszam do siebie www.zakladkimadebya.pl

    OdpowiedzUsuń