czwartek, 23 maja 2019

"Archipel" Inger-Maria Mahlke



To kolejna laureatka Deutscher Buchpreis, która obiektywnie patrząc, jest niezła, ale nie na tyle, by porwać czytelnika. Mahlke wpisała się ze swoją konstrukcją powieści w ostatnio chyba popularny trend opowiadania sagi rodzinnej fragmentami. Archipel to powieść o Teneryfie, jej historii ostatniego stulecia. Polityczne zawirowania a także sposób eksploatacji wyspy poznajemy na podstawie historii dwóch rodzin.

Na początku autorka przedstawia Anę i Felipe - on jest potomkiem bogatego rodu, ona pochodzi z rodziny, która podczas dyktatury straciła majątek. Mahlke dość szczegółowo opisuje ich życie - Ana związana jest z polityką, gdzie wplątuje się w problemy, Felipe wegetuje, szukając sensu życia, ich córka Rosa przerwała studia w Madrycie, wróciła na wyspę i prowadzi życie rozpieszczonego dziecka. Nie warto jednak zagłębiać się w te problemy, snuć domniemania o ich przyczynach, bo niebawem Mahlke przeniesie czytelnika wstecz, tym sposobem relatywizując wszystko, co o swoich bohaterach napisała. Każdy skok w czasie przedstawia mały wycinek z życia wielu postaci - niekoniecznie wycinek bardzo istotny, za to zawsze pełen detali. Czasami to tylko scena, impresja, moment. Czytając tę powieść, czytelnik automatycznie będzie próbował umieścić przedstawione sceny w czasie, wysnuć wnioski na temat ich wpływu na przyszłość bohaterów, domyślić się powiązań i przyczyn konkretnych zachowań. Będzie to jednak zadanie bardzo trudne, ponieważ autorka niewiele tłumaczy, zaledwie zaznacza, sugeruje, tak że w zasadzie do końca nie wiedziałam, jaki konkretnie wpływ na życie postaci miało dane wydarzenie.

Zamiast tego Mahlke zalewa mnogością detali - opisuje szczegółowo ulice, budynki, stroje, wygląd, potrawy. Detale zupełnie nieistotne. O ile opisy samej wyspy faktycznie są ciekawe i składają się w wielobarwny obraz Teneryfy, to pozostałe odwracają uwagę od faktycznej akcji.

Im bardziej akcja wybiega wstecz, tym więcej postaci zaludnia karty powieści. Strony ledwo co przeczytane stają się zaskakująco szybko nieistotne. W zasadzie po zakończeniu lektury należałoby przeczytać powieść jeszcze raz, ale od końca.

Lektury nie ułatwia styl autorki - liczne powtórzenia, zdania bardzo krótkie, urywane przeplatają się z frazami wielokrotnie złożonymi. Ja tej książki słuchałam, więc było mi jeszcze trudniej podążać za narracją, a wyobrażam sobie, że nawet tradycyjna lektura będzie wymagająca.

Moim zdaniem Archipel to książka dla fanów Teneryfy, idealnie czytana podczas urlopu na wyspie, gdy jest na nią czas i uwaga.

Moja ocena: 3,5/6

Inger-Maria Mahlke, Archipel, 423 str., czyt. Eva Gosciejewicz, Argon Verlag 2018.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz