środa, 8 lipca 2020

"Nie ma" Mariusz Szczygieł



Proza i percepcja świata Mariusza Szczygła często współgra z moją, dlatego bardzo cieszyłam się na lekturę Nie ma, która mnie nie rozczarowała, ale też nie zachwyciła. Były momenty wspaniałe, jak opowieść o ojcu jadącym do Pragi czy o pisarkach mojego dzieciństwa, siostrach Woźnickich, o których dotychczas nic nie wiedziałam, ale były też chwile nużące, nie pasujące do drgań mojej duszy.

Problemem takich książek, jak Nie ma, jest to, że bardzo szybko umykają poszczególne opowieści. Moim problemem jest to, że czytam na raz, zachłannie, za szybko. Zamiast kupić wersję papierową, położyć na stoliku nocnym i czytać fragmentami, rozmyślać i obracać w głowie przeczytaną treść, ja lecę jak z przysłowiowym koksem. Potem wyłączam czytnik i nie ma. Znaczy jest, najpierw pustka, a potem wracają fragmenty, przypominają się zdania, ale są też takie ustępy, które gdzieś tam podskórnie zamieszkały, ale mózg nie potrafi podsunąć mi, które to, o czym, gdzie. I to mnie smuci. Ale ja nie wracam do książki, już skasowana, już jej na czytniku nie ma. Już następna na tapecie, lecę ku nieuchronnemu końcowi, pożeram kolejne i kolejne, nie pytajcie czemu. Jest lepiej, gdy podczas lektury robię notatki, ale taki luksus mam tylko podczas urlopu, w pandemii nie mam żadnego luksusu. Luksusem jest możliwość przeczytania jednego rozdziału ciągiem. Możliwość czytania w ogóle. Czytania w międzyczasie, pod stołem, wśród gwaru, mamo, daj, pomóż, gdzie to jest. Wśród myśli, że trzeba, że jeszcze, że pranie, że obiad, że wartościowe spędzanie czasu z dzieckiem. I potem mam tę musztardę, wcale nie tańszą - przeczytałam, chcę kilka dni później coś napisać i nie ma czego. Bo po co pisać banały, że mi się podobała, że ciekawe spostrzeżenia, że historie dla mnie nowe, że Czechy są, jak niczego mądrego nie napiszę. Kto to w ogóle przeczyta? Kto w zalewie słów wyłuska jakieś słowo czy myśl? Może lepiej mniej czytać, ale rodzić, już nie fizycznie, lecz górnolotnie, bez wrzasku, łez i krwi? Ale kto powiedział, że pisanie to nie wrzask, łzy i krew? Nie ma u mnie pomysłu na nic. Jest koronna niemoc i bezruch. Pranie wyprane jest, powiesić trzeba. Obiad dać. Pozamiatać. Zetrzeć. Poukładać. Psa pogłaskać. Życie trzeba spędzać, bo nie pozwala na nudę. Nie daję czasu na nic poza. Nie ma uczy, że trzeba. Że trzeba zrobić to, co rozsadza duszę, bo inaczej nie warto żyć.

Moja ocena: 4/6

Mariusz Szczygieł, Nie ma, 336 str., Dowody na Istnienie 2018.

6 komentarzy:

  1. "Że trzeba zrobić to, co rozsadza duszę, bo inaczej nie warto żyć" - czasami jest tak, że o najpiękniejszych miejscach, najlepszych książkach i najwspanialszych ludziach mam do powiedzenia najmniej. Wystarczy jedno zdanie, by książkę zapamiętać na zawsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zgadzam się z Tobą. Często jest właśnie tak.

      Usuń
  2. Hmmm... cos w tym jest ze czytamy zachłannie i szybko, a potem szybko zapominamy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja niestety mam tę wadę i nie umiem z tym nic zrobić.

      Usuń
  3. A u mnie to różnie bywa. Na ogół czytam zachłannie, ale niektóre książki potrafią wymóc na mnie niespieszność, delektowanie się każdym rozdziałem, przerwy. Myślę, że podobnie byłoby w przypadku tego tytułu. Mam w planach twórczość Szczygła, ale póki co jeszcze się nie dorwałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie jednak bardzo rzadko, jestem zbyt "pogoniona", w kwestii książek nie potrafię zwolnić.

      Usuń