Nietrudno się domyślić, dlaczego kupiłam tę książkę. W ostatnim czasie byłam w Lizbonie kilkanaście razy, a wolny czas spędzałam przemierzając nieznane mi dzielnice. Nie te turystyczne, lecz takie zwykłe, zamieszkane przez Lizbończyków. Chodziłam ulicą za ulicą i oglądałam domy, parki, architekturę, azulejos (pokrywające fasady płytki), calçadę (układana we wzory kostka brukowa)... Ta książka miała uzupełnić moją wiedzę, chciałam się dowiedzieć, jak to miasto odbierają inni, wysłuchać opowieści tych, którzy znają je lepiej.
Zastanawiacie się więc pewnie, czy książka spełniła moje oczekiwania? Tak i nie. Ilość podkreśleń i zaznaczeń świadczy sama za siebie - nie są to jednak sprawy zupełnie dla mnie nowe. Zatrzymałam się przy pojedynczych słówkach czy zwrotach, których nie znałam, przy ciekawostkach, wspomnieniach nieznanych mi budynków, odwołaniach do innych książek. Jako że Weronika Wawrzkowicz-Nasternak porusza się głównie po szlakach turystycznych (najczęściej jest to Alfama), mogłam zakreślić odwołania do jej miejsc, bo faktycznie tam rzadziej bywam. Rozwodzę się jednak nad szczegółami, a pewnie oczekujecie informacji o całokształcie. Nie jest to więc przewodnik, to raczej opowieść, gawęda o stolicy Portugalii. Większość rozdziałów to wywiady Wawrzkowicz-Nasternak z Martą Paixão lub innymi osobami. Marta jest przewodniczką po portugalskim świecie, języku, ciekawostkach, smaczkach z portugalskiej codzienności. Mieszkała wiele lat w Lizbonie, miała okazję zatopić się w portugalską kulturę dzięki mężowi i jego rodzinie i to właśnie ona pozwala współautorce wyjść poza typowe ścieżki turystki. Autorki rozmawiają więc najpierw o języku, stosując bardzo nowatorską transkrypcję portugalskich słów. Po prostu opisują wymowę za pomocą fonetyki języka polskiego, co dla laika może być pomocne, niestety zabrakło tu konsekwencji, a dla mnie jako filolożki było denerwujące.
Kolejne rozdziały to opowieści o życiu codziennym, sąsiedzkim na lizbońskich ulicach, o kulinariach (tutaj to wywiad z kucharzem Davidem Gaboriaudem oraz znanym propagatorem kultury portugalskiej Januszem Andraszem), o muzyce, są wycieczki historyczne, polityczne, a także wspomniane są ważne osobistości portugalskie (od José Saramago po markiza Pombala).
Wszystkie rozdziały informacyjne to wywiady, które przelatane są krótkimi rozdzialikami - impresjami Wawrzkowicz-Nasternak. Ich treścią może być opowieść o bibelocie, na który trafiła w jakimś zakurzonym sklepiku albo impresja z podróży, scena, którą zaobserwowała na lizbońskiej ulicy. Czy te fragmenty są w tej książce potrzebne, niech każdy sam rozsądzi. W moim odczuciu nie musiałoby ich być, mają swój urok, podtrzymują konwencję gawędy, ale w takiej formie bardzo trudno ustrzec się górnolotności.
Czy jest to więc książka dla kogoś, kto planuje pierwszą podróż do Lizbony? Moim zdaniem - nie. To zdecydowanie rzecz dla kogoś, kto Lizbonę już pokochał i chce zagłębić swoją wiedzę albo wrócić do miasta myślami i wspomnieniami. Dla kogoś, kto do miasta jedzie po raz pierwszy książka zbyt skupia się na szczegółach, jest zbyt chaotyczna, zbyt, powiedzmy, insiderska.
Ogromną zaletą tej publikacji jest piękne wydanie - np. takie smaczki jak wklejki ze wzorem z azulejos i powtórzenie tego motywu przy numerach stron. Mnóstwo tu świetnych, klimatycznych fotografii, które często lepiej przenoszą do Lizbony niż sama treść.
Dla mnie to była urocza lektura, częściowo pouczająca, ale raczej nie nostalgiczna, przecież w każdej chwili mogę w trzy godziny znaleźć się nad Tagiem.
Moja ocena: 4,5/6
Weronika Wawrzkowicz-Nasternak, Marta Stacewicz-Paixão, Lizbona. Miasto, które przytula, 388 str., Wielka Litera 2019.
Swego czasu kusiła mnie książka o Wenecji z tej serii. W Lizbonie nie byłam, więc na razie lekturę odpuszczę, ale może kiedyś będzie to powrót wspomnieniami do podróży...
OdpowiedzUsuńI kupiłaś tę Wenecję? Dobra?
UsuńMam książkę w planach. W ogóle ta seria jest super!
OdpowiedzUsuńA jakie jeszcze z tej serii polecasz?
Usuń