sobota, 16 października 2021

"Saharyjskie dni" Sanmao

 


Saharyjskie dni znalazły się na mojej liście książek do przeczytania ze względu na pochodzenie autorki. To było moje pierwsze spotkanie z literaturą z Tajwanu i to jak udane! Mimo że Sanmao opisuje swoje życie na Saharze, to Tajwan w jej wspomnieniach jest bardzo obecny - pod postacią rodziny, zwyczajów, języka i kuchni.

Sanmao to wyjątkowa postać, kobieta samodzielna i niezależna, podróżniczka, która od zawsze pragnęła zamieszkać na pustyni. W ten sposób dotarła do Al-Ujun na Saharze Hiszpańskiej. Jej partner, a później mąż Jose dostał pracę w pobliskiej kopalni, a Sanmao mogła wreszcie doświadczyć życia na pustyni wszystkimi zmysłami.

Tajwanka zachwyca swoim sposobem pisania, ale i bycia. W czasach kolonialnych jest osobą o ogromnej empatii, tolerancji i ciekawości drugiego człowieka. Dla niej zamieszkujący Saharę Sahrawi są partnerami, sąsiadami, ludźmi jak ona. Choć denerwują ją niektóre ze zwyczajów, brud, bark elementarnej wiedzy, nie traktuje tego jako motyw do wywyższania się, ale jako przyczynek do zaoferowania pomocy lekarskiej czy edukacyjnej. Wspaniała jest jej nieograniczona ciekawość świata i spontaniczność - każda chwila może być początkiem nowej przygody, spontanicznej wyprawy. 

O czym jednak pisze Sanmao? O zwykłym życiu, o zadziwieniach, spotkaniach, rozmowach. Niezwykle ciekawie oddaje miniony świat, pierwsze spotkania między Hiszpanami i saharyjskimi nomadami, ich zapewne już przebrzmiałe zwyczaje i sposób życia. Opisuje także zwykłe problemy dnia codziennego - potworny upał, zdobywanie jedzenia, kontakty z Hiszpanią i światem zewnętrznym w ogóle. Bez upiększania opisuje swoje lęki, rozterki, smutek, zdenerwowanie, szczególnie w związku z ruchem rewolucyjnym i wojną z Marokiem. Jej styl jest całkowicie bezpretensjonalny, szczery, a zarazem trafiający prosto w serce. Nie sposób nie polubić Sanmao, nie sposób nie kibicować jej integracji z lokalną społecznością. Chinka z ogromnym poczuciem humoru i życzliwością opisuje swoje zmagania z sąsiadkami - których kultura jest całkowicie odmienna od tej, w której ona została wychowania. Z kolejnymi rozdziałami książka staje się coraz mroczniejsza, bo i sytuacja polityczna się zaostrza, a Sahrawi żyją pod groźbą wojny.

Polubiłam Sanmao za jej absolutny zachwyt nad naturą, za poczucie humoru i zdolność do śmiania się z samej siebie. Cieszę się, że mogłam poznać przebrzmiały już saharyjski świat. Bardzo ciekawa książka!

Moja ocena: 5/6

Sanmao, Saharyjskie dni, tł. Jarosław Zawadzki, 344 str., Kwiaty Orientu 2018.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz