Ta powieść belgijskiej autorki to jedno z moich odkryć tego roku. Świetne studium psychologiczne dysfunkcyjnej rodziny, a przede wszystkim głównej bohaterki - Mony. Autorka opisuje życie Mony w trzech rozdziałach - jako dziecka, młodej kobiety i wreszcie kobiety po trzydziestce. Pierwszoosobowa narracja pozwala na dogłębne poznanie życia wewnętrznego Mony, jej sposobu myślenia, jej zachowania, zmartwień i trosk.
Dziewięcioletnia Mona nie ma zbyt szczęśliwej rodziny - surowa matka preferuje jej młodszego brata, nie potrafi wnieść do domu ciepła i wydaje się nie kochać męża. Mona jest zagubiona między próbami zadowolenia matki i zrozumienia domowej dynamiki. Gdy mama ginie w wypadku samochodowym, dziewczynka nie czuje żalu, zresztą nie ma na niego czasu, bo musi przejąć obowiązki domowe, opiekę nad bratem i spróbować zorientować się w nowym domowym układzie. Najpierw jest to napięcie między wiecznie nieobecnym ojcem, a babcią (matką mamy), a potem akceptacja macochy. Ojciec bardzo szybko żeni się bowiem z Marie - młodą dziewczyną, która absolutnie nie radzi sobie z rolą macochy, ani nie potrafi stworzyć nowej rodziny. Marie to osoba roszczeniowa, wysuwająca siebie i swoje problemy na pierwszy plan i manipulująca dziećmi. Ta pierwsza część książki jest chyba najlepsza - autorka świetnie oddała perspektywę dziecka, udało się jej zachować dziecięcy punkt widzenia oraz oddać zagubienie Mony.
Druga część przedstawia Monę dwudziestokilkuletnią, która skończyła studia i podejmuje pierwszą pracę oraz poznaje partnera. Tutaj istotne są wybory Mony, z jaką osobą się związała i z jaką pracuje jako dramaturżka. Mona walczy ze swoimi demonami, tym, jak została wychowana i jakie mechanizmy zachowania zostały jej wpojone. W kontraście widzimy, jak wygląda to u jej młodszego brata, a także dalsze manipulacje Marie. Ta część jest bardzo ważna dla rozwoju Mony, ale nie ma już takiej dynamiki jak pierwszy rozdział.
Trzeci rozdział jest równie poruszający jak pierwszy. Mona ma ok. 35 lat, a jej życie dominuje choroba terminalna ojca. Dorosła Mona zaczyna rozumieć i zyskuje siłę do zmian w życiu. Tej lekcji udziela jej wiele wydarzeń: choroba ojca, ucieczka młodszej przyrodniej siostry, wsparcie brata i odkrycie tajemnicy życia ojca. Autorka niezwykle drobiazgowo opisała proces odchodzenia i umierania - te sceny pozostaną na długo w mojej pamięci.
Bardzo przypadł mi do gustu styl Op de Beeck - dość surowy, prosty, ale celny. Belgijka rewelacyjnie oddaje sposób myślenia Mony, ale przede wszystkim zachowanie Marie. Kreacja tej postaci, jej monologi, zachowanie to mistrzostwo. Bardzo podobają mi się poszczególne kreacje charakterów - wyżej wymienionej Marie, oczywiście Mony, ale i ojca czy babki. W przypadku ojca czy Mony świetnie oddana jest ewaluacja charakterów, ich rozwój i zmiany.
Op de Beeck bez pardonu punktuje wszystkie rodzinne problemy - znęcanie fizyczne jak i psychiczne, chłód emocjonalny, brak zdolności do komunikacji. To bardzo atmosferyczna, pomimo surowości języka niezwykle emocjonalna książka, która na długo zostanie w mojej pamięci.
Moja ocena: 5/6
Griet Op de Beeck, Komm her und lass dich küssen, tł. Isabel Hessel, 448 str., btb 2016.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz